sobota, 12 lipca 2014

Partyzant

Co można robić po odprowadzeniu Pani do pracy w piątkowy ranek i przedpołudnie? Odpowiedz może być tylko jedna leniuszkować. Leniuszkowanie jednak nie było by pełne gdyby nie kanapa. To na nią w obecności Pana mogę wchodzić. On przez to pucuje ją co najmniej dwa razy dziennie. Traktuje to bardzo poważnie bo używa do tego urządzeń w ilości dwóch sztuk: odkurzacz a potem parownica. Praktycznie całe przedpołudnie spędziłem w różnych pozycjach na kanapie. Oczywiście przerywałem te chwilę jedzeniem i spacerami. Czasami musiałem o pozycję na kanapie walczyć z Panem, ale już wiem, że do prawdziwego odpoczynku kanapa jest niezbędna. W sumie tylko tu mogę w pełni naładować swoje baterię.
śpię sobie i się ładuję.... emocjonalnie

zasypiam z mordką na stole 
ech zająłem mi kanapę - przesuń się troszkę!

Po wspólnym wypoczynku na kanapie, przyszedł czas aby spotkać się z Panią. Było już dość późno ale ruszyliśmy po nią w sumie dość dziarsko. Oczywiście musieliśmy się wrócić, bo po drodze był czas na załatwienie moich potrzeb - moje zwyczajowe miejsce. Trzeba było wyrzucić czarny woreczek a więc kilkaset metrów wstecz. W końcu wyszliśmy na drogę i z daleka poznałem Panią, chciałem do niej biec, ale Pan mnie nie puszcza przy ulicy bojąc się, że jakiś samochód we mnie uderzy i się popsuje (samochód oczywiście). No nic przywitałem się z Panią po prostu trochę później i razem wracaliśmy do domku, trochę okrężną drogą, ale udało się. Na trawniczku pod blokiem trochę pobiegałem za piłko rybą a nawet troszkę poleżałem i w końcu do domku, zjeść i spać. Niestety już nie na kanapie. Choć całą resztę dnia starałem się tam niepostrzeżenie wkraść i muszę przyznać, że kilka razy się udało. Pani nie była z tego faktu zadowolona bo ja oczywiście na kanapie się wyciągam jak długi przez co praktycznie nie ma na niej już miejsca. No a poza tym zawsze robię tak, że kładę się najbliżej jak się da osoby siedzącej na kanapie i wiercąc się tyłeczkiem, zmuszam ją do przesunięcia się coraz dalej i dalej, aż w końcu kanapa jest moja. Za takie zachowanie nie raz lądowałem na ziemi co mnie denerwowało i dawałem upust swojej złości za co lądowałem w kagańcu na przedpokoju z zakazem wstępu do salonu. No nic co zrobić taka tu w domu panuje dyktatura i prześladowania w połączeniu z torturami. Przyszła noc więc wszyscy udaliśmy się do sypialni. Oni do łóżka ja na szlafroczek. Przez noc jakoś tak się stało, że chciałem być bliżej moich Borowskich a szlafroczek niewygodny jakimś cudem wylądował na przedpokoju. Te dwie rzeczy sprawiły, że po tajniacku wykorzystywałem każdą sytuacje i każde wolne miejsce do wskakiwania na łóżko i miałem nadzieję, ba nawet się modliłem do Wielkiej Kości aby mnie nie zauważyli i nie wyczuli abym mógł spać z nimi. Ech czasami miałem spokój 10 minut, czasami nie zdążyłem się ułożyć a już byłem zmuszony do taktycznego odwrotu przez przeważające siły. No tak to jest jak jest dwoje na jednego. Mam nadzieje, że w końcu trafi do mnie kolega/koleżanka i siły się wyrównają. Wówczas zaanektujemy kanapę, łóżko a nawet lodówkę i schowek na pieczywo! No nic punkt 7.00 wraz z budzikiem wstał Pan zabrał mnie na spacer, nakarmił i poszliśmy dalej spać. To był dzień, dziki dzień walki o dominację i panowanie nad łóżkiem. Tą bitwę przegrałem, ale do końca wojny jeszcze daleko! Do ugryzienia !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz