wtorek, 1 listopada 2016

Protest z awarią

Poniedziałek zaczął się bardzo szybko. Pańcio obudził się rano aby pojechać sprawdzić ten agregator bo coś w nim piszczało. Nim jednak ruszyliśmy aby załatwiać ważne sprawy to po prostu musieliśmy zjeść śniadanie, w końcu Pańcia musi jeść w miarę regularnie, bo inaczej jest osa i bez jedzenia nie podchodź. W czasie czekania na śniadanko, które gotowało się mieliśmy czas aby pooglądać baraszkujące koty. No w sumie to nie wiedzieliśmy, czy się bawią, czy może walczą, ale robiły niezły raban.
to walka czy przyjaźń
W zasadzie to ja tą akcje ich przedrzemałem. Bo ostatnimi czasy bardzo ciężko mi się wygrzebać z legowiska z rana. Powiem szczerze, że nawet śniadanie mnie nie jest za bardzo w stanie wyciągnąć. W każdym razie kociaki bieg raz jedno za drugim, raz drugie za pierwszym. I tak sobie to wszystko podsumowując w mojej małe główce, to mi wyszło, że to raczej były zabawy a nie wojna, skoro tak biegały za sobą.


młody się czai

przytulają się

to jest mopping

miłość i wojna

My z Pańciem w końcu się wygramoliliśmy z domku. Udaliśmy się Fordziakiem do naprawieczy agregatorów. Tam panowie posłuchali i powiedzieli, ze tak ma być i to żaden problem. No nic dość ucieszeni wróciliśmy do domku, by poczekać na opiekuna Franka, który zamontuje ten aligator, czy coś. W międzyczasie zajęliśmy się innymi ciekawymi rzeczami, jak sprzątanie, gotowanie i inne tym podobne. W końcu gdzieś Pańcio zniknął i po chwili wrócił - oznajmił, że LaBunia jest sprawna!
Oznaczało to jedno - mogliśmy udać się na wycieczkę. Gdy my z Pańciem się szykowaliśmy to młody oczywiście szykował się do spania - na brzusiu Pańci. Niestety tam na razie spanie mu tak dobrze nie idzie i woli drzemać pod kocykiem. Gdy się go nakryje to może spać cały dzień, tylko co jakiś czas ratując się przed zsunięciem. Jak się okazuje nawet Fuksja potrafi się w to wszystko wpasować.
młody szykuje się do spania

niby jeden kot a dwa

W każdym razie pojechaliśmy po gospodarzy mieszkanka z kafelkami i dalej w drogę. Oj daleko i długo jechaliśmy, a za oknem piękne leśne krajobrazy uciekały. Naprawdę było pięknie. Gdy dotarliśmy na miejsce to oczywiście zostałem sam na podwórku a człowieki gdzieś zniknęli. Słyszałem ich i wołałem, ale nie reagowali na moje cichutkie wołania. Nawet nie zwracałem uwagi na psiaka chodzącego za bramka, który po kilku minutach mojej obecności był bardzo mną zainteresowany. W sumie moje ciche szczekanie i wycie słyszała pewnie cała okolica. Nic to nie dało na człowieki chwilę musiałem poczekać, ale gdy w końcu Pańcio wyszedł to poszliśmy na spacerek po okolicy - w ciszy.
halo - gdzie poszła cała reszta?

wołaj ze mną człowieków!

Trochę pochodziliśmy na około i dołączył do nas Pan z fajką z mieszkania z kafelkami i tak sobie pochodziliśmy trochę po ciemku. Ostatecznie jednak odpaliliśmy LaBunie i wróciliśmy do domku. Oj ciemna noc była i las już tak ładnie nie wyglądał. Powiem szczerze, że nawet bardzo straszył. W końcu dotarliśmy do domku a tam zastał nas bardzo wesoły widok. Koty ledwo bo ledwo ale się upchały na malutkim legowisku i spały jak ta lala.
Yin i yang albo Yang i yin

zmiana pozycji w tym ścisku

W końcu jednak ten spokój i dobrobyt szybko się skończył. Wybiła dziesiąta w nocy i koty się obudziły. Koty zaczęły biegać i szaleć. Wszędzie i w każdym miejscu byli. Ja w tym całym ich szaleństwie byłem oazą spokoju. Jak dorosły i dystyngowany pies, którym przecież nie jestem! No, ale przy kotach trzeba udawać tego mądrzejszego. Zresztą byłem dość mocno zmęczony tym jeżdżeniem i cichym wołaniem Pańcia.
ach te młodzieńcze szaleństwo

Fuksja pomaga przy komputerze



Sen wszystkich nas zmógł. Nawet nie wiedziałem kiedy a tu już pojawił się wtorek - to pierwszy dzień nowego miesiąca - 1 listopad. Ten dzień człowieki wykorzystują na odwiedzenie nieżyjących bliskich. Dzień jednak zaczął się bardzo leniwie a więc bardzo normalnie. Po śniadanku i krótkim spacerku człowieki powolutku szykowali się do dnia a czworonożna ekipa zabrała się za spanie. W tym wszystkim przodował młody. On to mógł spać zawsze i wszędzie. Ech szkoda, że nie mam już takich zdolności jak ten młody. Co prawda ciągle szybko zasypiam, ale do młodego bardzo mi brakuje.
i zasnął

Swój sen białasek wariatek przerywa jedynie na jedzenie (a to i tak jak się go obudzi) i baraszkowanie. Im dłużej młody jest z nami tym pewniej i śmielej porusza się po domku. Chowa się jedynie gdy ja go pogonię i od czasu do czasu na widok człowieków. Do tych jednak wraca, gdy zorientuje się, kto przychodzi. Wskakuje już dość wysoko i pozwala się podziwiać. Nawet nabrał już ogłady i potrafi co nieco pozować. Niestety buła jak zwykle trochę zawala w tym zdjęciowaniem. No nic my z Pańcią powolutku szykowaliśmy się do wyjścia. Zostawiliśmy koty z miskami pełnymi jedzonka i pojechaliśmy w drogę. Pojechaliśmy odwiedzić Freda.
zaskoczony

zmęczony

zszokowany moją obecnością

Nim jednak pojechaliśmy do Freda to odwiedziliśmy gliwicki czołg. Postanowiliśmy odwiedzić go i zaprotestować przeciw jego planowanemu wywiezieniu. Pańcio oczywiście wsadził mnie na czołg. Chwile pozowałem i już miałem schodzić. Pańcio już wołał mnie i mówił, że mam chwilę poczekać i zaraz mnie zdejmie, a ja zrozumiałem hop. No więc zszedłem ile się dało i zeskoczyłem. Skoczyłem z co najmniej z jednego metra i osiemdziesięciu centymetrów. W dodatku wylądowałem klatką piersiową na betonowej krawędzi. Pańcio szybko do mnie dopadł przytulił i sprawdził, czy nic mi nie jest. Trochę mocno piszczałem, ale to chyba z chwilowego bólu i strachu. Na szczęście mogłem iść, trochę jednak kulałem. Wskoczyłem do auta. Pańcio porządnie mnie obejrzał i poruszał wszystkimi kończynami i nic nie znalazł. Zresztą mi też już strach przeszedł i spokojnie mogłem wyglądać przez okno, gdy jechaliśmy.
#czołgjestnasz!

#czołgjestnasz!

U Freda jak to u Freda opędzlowałem jego miseczki. Potem posiedziałem razem z człowiekami. Trochę relaksu przy pełnym domku nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Z wielką przyjemnością sobie posiedziałem a potem gdzieś pojechaliśmy. Posiedziałem chwilę w aucie i w końcu mogliśmy wracać do domku. Oj bardzo się zmęczyłem, zresztą jak ludzie. W końcu przyszedł czas na na porządny odpoczynek. Stęsknione koty od razu, czyli zaraz po szybkiej "walce" dogadały i razem zasnęły u Pańci na brzuszku i nogach. W takim spokoju zastała nas późna noc. Do ugryzienia!

"walka" o pozycje

śpią jak aniołki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz