sobota, 31 października 2015

Jesień w liściach

Poniedziałek to wielka niespodzianka była. Ku zaskoczeniu wszystkich pogoda jakoś dziwacznie dopisała. Mało tego zapowiadało się, że cały tydzień ma być piękna pogoda. Po wszystkich ważnych porannych sprawach poszedłem z Pańciem na spacerek. Wąchałem cały otaczający mnie świat w poszukiwaniu tego dobrego nastroju, tej dobrej pogody.
idziemy!

poniedziałek, 26 października 2015

Krakowski weekend

W piątek obudziłem się skoro świt, znaczy się zaraz po pierwszym dzwonku z telefonu Pańcia. Od razu byłem gotowy do działania, nim jednak pojechaliśmy to poszedłem szybciutko na spacerek. Nawet pominąłem śniadanko. W trakcie spacerku obejrzeliśmy jeszcze LaBunie, czy aby nic jej nie dolega i szybciutko ruszyliśmy do domku. Raz dwa zjadłem śniadanko szybko ogarnęliśmy mieszkanko z bałaganu. Zostawiliśmy Fuksje na straży i ruszyliśmy w drogę. Pojechaliśmy jednak wcześniej po Wikę. Na tylnej kanapie nie byłem sam a droga nie była krótka. Czekało nas przeszło 90 kilometrów jazdy.

piątek, 23 października 2015

Gotowi

Oj jesteśmy bardzo w plecy, oj bardzo. Cały zeszły tydzień myślałem i marzyłem o wyjeździe do Krakowa. W poniedziałek rano wydawało się to bardzo odległe - ten cel był niemal jak na drugim końcu galaktyki. Oj naprawdę taka perspektywa była straszna, ale jakoś trzeba było zacząć odliczanie i zacząć ten nowy tydzień. W zasadzie to zaczęła to Fuksja, która zaraz po pierwszym budziku przyszła do Pańci pocyckać paluszek. Powiem szczerze, że to jedyne zadanie tego budzika. W końcu jednak i to się skończyło i trzeba było ruszyć w świat - oczywiście zaraz po śniadaniu.
poranek, każdy poranek

poniedziałek, 19 października 2015

Spacerowe obżartuchy

W sobotę o poranku było przyjemnie. Wstaliśmy dość późno, ale niemal od razu poszliśmy na zakupy. Nie śpieszyliśmy się za bardzo, bo chcieliśmy korzystać z chwil w których przez chmury prawie przebijało się słońce. Nie były to, żadne wielkie zakupy, tylko bułeczki, szczypiorek i w zasadzie wszystko. Bardzo żałowałem, że nie był nam dane pospacerować dłużej, ale z drugiej strony byłem głodny i do domku mi się śpieszyło.
no nie wiem czy wracać

sobota, 17 października 2015

Żorło, żorło i zdjęcia

Od poniedziałku, od samego rana zaczął się ciężki tydzień. Zresztą poniedziałki rano zawsze są ciężką walką o przetrwanie. A tu dodatkowo padał śnieg. Na razie to był śnieg z deszczem i topniał od razu w momencie zetknięcia z ziemią. No, ale na razie ten zwykły opad powodował wielkie przygnębienie. Pytam się więc po co i na co?
wącham i tu też śnieg!

poniedziałek, 12 października 2015

Sportowy wekend

Sobotni poranek był bardzo rześki. Mimo, że fajnie się spacerowała i bawiło kijkiem, który znalazłem to jednak wolałem posiedzieć w domku i najnormalniej w świecie sobie pospać. No, ale przecież poranne obowiązki musiały zostać spełnione. Musiałem zrobić to co muszą zrobić psiaki o poranku i od razu chciałem wracać, a co? 
idziemy na spacerek!

sobota, 10 października 2015

Impreza bez stukania

Wtorek o świcie był wspaniały. Słoneczko dawało z siebie wszystko było dość ciepło. Z Pańciem zadecydowaliśmy aby udać się na wspaniały spacerek. Pojechaliśmy do pobliskiego lasu, którego nie udało nam się jeszcze przebyć. Tak więc jest jeszcze dla nas wielką i nieprzeniknioną tajemnica. We wtorek postanowiliśmy trochę ją odkryć.
idziemy na spacer!

wtorek, 6 października 2015

Szybko na plecach

Poniedziałek przyszedł jakoś wcześniej, o wiele wcześniej niż zwykle. O wiele wcześniej niż każdy inny dzień, o wiele wcześniej niż wszystkie inne poniedziałki. Gdy budzili mnie i zwlekłem się z łóżka to zjadłem śniadanie. Tylko ja i pojechaliśmy. LaBunia lekko postukiwała, ale dowiozła nas na miejsce. Nie było to zwyczajowe miejsce. Nie mam pojęcia gdzie byliśmy, ale Pani wysiadła i poszła a my pojechaliśmy. Wróciliśmy pod domek i poszliśmy na spacerek. Szybka rundka po okolicznych łąkach i osiedlowych uliczkach.
ale pchnie

poniedziałek, 5 października 2015

Pszczynny dzień

Niedzielny poranek był podobny jak sobotni. Długo się rozpoczynał, ale gdy zaczął to wszystko jakoś tak przyśpieszyło. Szybkie śniadanko mały spacerek i ku mojemu zaskoczeniu szybkie przygotowanie do czegoś. Pakowanie plecaczka było bardzo dziwne i intrygujące zarazem. W głowach moich Borowskich zrodził się jakiś dziwny i spontaniczny plan wycieczki. Oczywiście pomagaliśmy w tym wszystkim bardzo aktywnie, zwłaszcza Fuksja
weźcie jeszcze to pudełko!

niedziela, 4 października 2015

Fotelowe porzadki

Oj sobota zaczęła się późno, bardzo późno. Już przebierałem nóżkami aby w końcu wyjść, ale Pańcio ciągle spał i nie chciał się przekonać do wyjścia. Mimo iż trochę piszczałem i wchodziłem na łóżko to nic nie osiągnąłem. Musiałem cierpliwie dreptać z nóżki na nóżkę i czekać i czekać. W końcu się udało. Szybko wszamałem śniadanko i ruszyłem na spacerek. Sobotni poranny spacerek.
spaceruje

sobota, 3 października 2015

Stuku puku czyścioszka

Rano zbierając się do autka zabraliśmy ze sobą sporo rzeczy. Większość z nich była do sprzątania, ale też znalazła się jakaś wiertarka czy coś. W każdym razie, gdy tylko załatwiliśmy poranne obowiązki i sprawy najważniejsze ruszyliśmy w drogę. LaBunia dzielnie nas wiozła do miejsca docelowego. Ja go nie znałem, ale Pańcio dobrze wiedział jak kierować autkiem i gdzie jedziemy. Zresztą gdyby było inaczej to byłbym w wielki szoku. Odwiedziliśmy dwa sklepy z narzędziami i innymi takimi. Potem w końcu pojechaliśmy na plac aby zobaczyć co to tam stuka. 

piątek, 2 października 2015

Zwykły nudny dzień

Kto rano wstaje ten robi zakupy i to nie raz, ale dwa razy. Rano szybko załatwiliśmy istotne rzeczy i pojechaliśmy na zakup. Znaczy ja siedziałem w autku i miałem nadzieje, że Pańci zakupi wszystko co było nam potrzebne, bo w przeciwnym wypadku musieli byśmy jechać jeszcze raz a kto wie może i jeszcze raz. Nie żebym tego nie lubił, ale zdecydowanie bardziej wole spacerować, lub po prostu spać w domku. Choć z drugiej strony spanie w autku nie jest złe. Nie widziałem, co tam mój Borowski pakuje do autka, ale miałem przeczucie, że czegoś zapomniał. W każdym razie pojechaliśmy do domku i nim zanieśliśmy zakupy szybko udaliśmy się na spacerek, po naszym lesie
o ktoś tu był przede mną

czwartek, 1 października 2015

Normalność z prezentem

Środa była w końcu w miarę normalnym dniem. Na szczęście. Z wielką ulgą obudziłem się wiedząc, że już wszystko jest ok. Po załatwieniu porannych spraw szybko udałem się na spacerek do parku Skałka. Zrobiliśmy jedno kółeczko wokół jeziorka. To już nie wysycha, ale również nie przybiera. Tak więc wszystko jest stabilne, ale niezbyt dobrze. 

ja i kwiatki