poniedziałek, 25 stycznia 2016

Po uszy

Dawno nie pisałem, a to wszystko przez ten mój malutki rozumek. Myślałem, że mam napisany weekend i pierwszą połowę tygodnia. Jednak wszedłem i okazało się, że jestem w wielkim błędzie. Tak więc jak najszybciej postaram się nadrobić tą niedogodność. W piątek jak co dzień wstali o poranku wstali człowieki. Szykowali się do wyjścia, a ja nie mogłem zmarnować takiej okazji. Ciepłe łóżeczko takie samotne wołało mnie. Tak więc to wszystko dodało się do siebie i poleżałem na łóżeczku jak król. Oj wszystko wydało się, gdy nie stawiłem się, aby towarzyszyć Borowskim w śniadanku. Pańcio mnie przyłapał, ale o dziwo, po prostu powiedział abym szedł. Ociągając się uczyniłem to i ruszyliśmy.
naprawdę muszę?
Po załatwieniu porannych spraw i innych takich dziwnych rzeczy, poszliśmy z Pańciem  na szybki spacerek po naszej okolicy. Sporo śniegu i słoneczko. Szkoda, że takiej aury nie mogliśmy dłużej wykorzystać, ale przecież w domku czekał pontonik i spanko. Wybór był trudny, ale raczej oczywisty - przynajmniej stali bywalcy bloga dobrze wiedzą, że wybrałem spanko. Tak wiec szybciutko załatwiłem co trzeba i po schodkach przez drzwi nie zważając na nic położyłem się spać. Oczywiście zasnąłem na pontoniku, ale zamieszanie przy sprzątaniu wykorzystałem aby po raz kolejny skorzystać z łóżeczka. Uważam, że jest to trochę niesprawiedliwie. Łóżeczko jest takie duże, a śpią w nim tylko Borowscy i czasem Fuksja. Z powodzeniem zmieścił bym się i ja a nawet jeszcze ze dwa bassety. O tak dwa bassety byłby by super i jeszcze dwa koty. Wszyscy razem na tym łóżeczku. Ech marzenie, moje wielkie marzenie. Kto wie może kieyć 
pod drzewkiem

z mordką w śniegu

to niesprawiedliwe!

Popołudniu po wyspaniu się i wypoczęciu poszliśmy po Panią, trochę wcześniej aby trochę pospacerować.  Spacerek odbył się w całkiem śnieżnej atmosferze w blasku zachodzącego słoneczka. Jeszcze dość szybko robi się ciemno, ale zachody bywają dość spektakularne, zwłaszcza w taki dość pogodny dzień. Przechadzaliśmy okolicznymi łąkami aby pooddychać świeżym powietrzem i podziwiać aurę  zimowego zachodu. Niestety byliśmy zdecydowanie za nisko aby widzieć w pełni całe niebo. Wszystko w zasadzie zasłaniały drzewa, ale i tak się nie przejmowałem, bo znalazłem ciekawszy obiekt obserwacji. Po polu biegały trzy pieski i szczekały. Ja nie pozostałem dłużny i też głośno im odpowiadałem. Oj była wymiana zdań i nawoływania do zabawy. Niestety ja byłem na smyczy a ich wołali ich człoweki aby nie oddalały się za bardzo. Nie mogłem sobie od tak pobiegać, bo już byliśmy trochę spóźnieni aby odebrać Pańcie. Jeszce na odchodne puściłem im wymowne spojrzenie mówiące "widzę was i jak tu wrócę to pobawimy się razem) Z Pańcią szybko wróciliśmy do domku aby zjeść i pospać.    

ładnie pachnie

ale już ciemn

a co tam się dzieje?

o jacie pieski tam biegają!

Wieczorkiem w domku trochę łobuzowałem. Przy czym to trochę to zabieranie kapci i ganianie na pełnym gazie po całym mieszkanku. W końcu jednak poszedłem za przykładem Fuksja. Ta cały czas przytulała się do Pańci, a raczej traktowała ją jak łóżeczko. No w zasadzie to nie całą pańcie a tylko jej nogi. Fuksja uwielbia wylegiwać się na nogach Pańci. W ogóle nasze dziewczyny kochają ten szezlong - leżanka to zdecydowanie ich ulubiony mebel.
wylegiwanie

toaleta

daj spać człowieku

to moje legowisko jest zdecydowanie za małe

Sobota znowu przywitała nas wspaniałym słoneczkiem a więc ruszyliśmy na pobliskie pole. Takich chwil nie można tracić, bo nigdy nie wiadomo kiedy słoneczko zatrze mieć kaprysy i przestanie nam wychodzić, gdzieś się schowa i co wtedy będzie? Tak więc na polu pobiegałem troszkę zupełnie sam, Pańco koncentrował się na robieniu zdjąć, a ja sobie śmigałem to z lewej to z prawej. Oczywiście próbowałem znaleźć się na każdym zdjęciu, choć nie zawsze się udawało. Czasem siadłem i obserwowałem świat a czasem a raczej zwykle zaplątywałem się w smycz i wymagałem pomocy człowieka. Dobrze, że Pańcio od czasu do czasu mnie obserwuje i pomaga, bez niego to pewnie już dawno bym się połamał i gdzieś zaplątał na śmierć. Tak więc po sesji wróciliśmy do domku, aby wypocząć, bo popołudnie mieliśmy spędzić w gościach. Bo popołudnie miało być bardzo jedzeniowe.
śnieżek i słońce

no już idę do ciebie

przycupnę sobie

człowieku ratuj

gdzie tam wysoko zdjęcie robisz jak ja tutaj jestem!

wracamy?

Po małym sprzątaniu i odpoczynku zebraliśmy się z człowiekami. Fuksje zostawiliśmy na warcie w domku i ruszyliśmy. LaBunia dzielnie acz hałaśliwie nas zawiozła. Nim się zorientowałem to byliśmy już u Freda. Tam wiele człowieków a przede wszystkim miski pełne jedzonka. Człowieki siedzieli przy stole i podjadali jakieś smakowite przysmaczki. Ja podjadałem co nieco jak mnie poczęstowali. Oczywiście moi Borowscy nie częstowali, dobrze, że reszta ludzi była bardziej wyrozumiała. Trochę pokłóciłem się z Fredem. Znaczy on się kłócił a ja tylko patrzyłem na niego jak na czubka. Ostatecznie poszedłem z Pańciem na spacer. Oczywiście po wspaniałym obiadku, który zjedli człowieki. Cała ta nasza wyprawa z racji bardzo miłej atmosfery bardzo się rozciągnęła w czasie. Niestety w końcu musieliśmy wracać, do Fuksji.
no czekaj, przecież drzwi trzeba zamknąć!

W domku Fuksja się do nas bardzo przymilała. Nawet dostała coś od Pańcia do przekąszenia. No powiem wam, że dostała płatki owsiane. Zwykle je całkowicie ignoruje, ale to chyba był wyjątkowy dzień. Męcząca, ale bardzo przyjemna sobota dobiegła końca. 
przysmaczki

No i w niedzielę słońce o nas zapomniało. Znaczy było jasno, ale słoneczko schowało się za chmurkami, z których nawet padał trochę deszczyk, czy coś take. Coś wydaje mi się, że idzie odwilż. Czuję ją głęboko w uszach, jakoś tak mnie rwą w środku. No nic poranny spacerek jest zaspany szybko odbyłem po okolicy najbliższej. Deszcz kapał troszkę i chciałem jak najszybciej wracać do domku. Zresztą byłem jeszcze trochę ociężały po dniu poprzednim. Tyle jedzenia był to jakoś tak się spowolniło wszystko we mnie. Zresztą to pobliskie pole wyglądało tak ponuro, że odechciewało się żyć.
ech ale mokro

ale depresyjnie!

Wróciliśmy do domku i położyłem się spać na pontoniku. Kątem oka słuchałem, jak Fuksja lata jak dzika za paragonikami. Ta mała jest uzależniona od polowania na kuleczki z tego specyficznego papieru. One tak szeleszczą i to pewnie ją tak pociąga. Jakoś tak dzionek przeleciał nam dość szybko i w ogóle nie chciałem wychodzić, ale człowiek mnie wyciągnął na spacer. Nie wiem po co!
no rzucaj człowiek

Poszliśmy nad jeziorka niedaleko centrum utylizacji śmieci. Ech nie wiem czemu kręciliśmy się po tych okolicach. W każdym razie droga była dość męcząca acz bardzo przyjemna. No może nie licząc czasu kiedy padał deszcz, No i jeszcze muszę wspomnieć o tym jak zgubiliśmy się w krzaczkach. Ledwo iść się dało i ledwo udało nam się wyjść, oj to były straszne chwile. Na szczęście udało się wrócić do miejsca w którym się udało nam zorganizować i iść już właściwą drogą, właściwą trasą. Taką w której na 100% się nie zgubię. 
po co tu przyszliśmy?

hmmm człowieku tu coś pachnie

ja prowadzę!

no dobra to ty prowadź

no i się zgubiliśmy!

jak tu przejść, gdzie my jesteśmy

tędy wychodzimy!

Gdy wyszliśmy na szeroką drogę, to miałem okazje pobiegać i poszaleć jak mały dzikusek. Ciągnąłem smycz, skakałem i szczekałem aż zobaczyłem bałwana. Nie ruszał się nie pachniał i tak dziwnie na mnie patrzył i tak dziwnie mnie obserwował. Wiec go niepewnie obwąchałem obszczekałem i spokojnie poszedłem już dalej. Dotarliśmy do takiej wielkiej górki i do którą się wdrapaliśmy. Okazało się, że nasz marsz musi się tam zakończyć i trzeba wracać. Naszą drogę blokowała grupa wielkich koparek, które wykopały tutaj wielki rów. Jeśli oglądacie Gorączkę Złota, to okolica właśnie wyglądała tak jak w kopalni złota. No nic przyszła pora wracać do domku, przyszła pora wracać do domku. 
dawaj smycz

szczekam na ciebie

pilnuj się bałwanie

Do domku wróciłem zmęczony  od razu padłem spać. Od razu udało mi się zasnąć. Nie zwracałem uwagi na nic na świecie, cieszyłem się, że ten dzień dobiegł końca - miałem nadzieję, że następny dzień będzie słoneczny. Szkoda tylko, że weekend się kończył. Do ugryzienia
dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz