czwartek, 27 października 2016

Ciągły brak

Nie uwierzycie co się stało w poniedziałek rano. Pańci nie było w łóżeczku. Trochę się o nią martwiłem i zastanawiałem, gdzie jest i kiedy Ona znowu będzie z nami. Pańcio w czasie samotnych jazd gdzieś nic prawie nie mówił. Tylko zostawiał mnie pilnującego auto i znikał na kilka naście minut. Na szczęście jeden z tych wypadów zakończył się ciepłym spacerkiem w jesiennym parku. Piękny jest o tej porze Park Mieszkańców Helioo.
tu już posprzątany

Park jest świetny każdego dnia, jednak w to jesienne, poniedziałkowe przedpołudnie był wyjątkowo piękny. Przez pracowników oczyszczania miasta był podzielony na dwie części. Tą posprzątaną z suchych liści i tą nieposprzątaną. Zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi ta część nieposprzątana. Tam mój nos prowadził mnie niczym GPS. Pod dywanem z żółtych liście odnajdywałem wiele wspaniałych zapachów, które przyciągały mnie jak magnes. Chodziłem między drzewkami i nawet Pańcio mi zaufał puszczając smycz. Mogłem pobiegać swobodnie, mogłem poszaleć a i tak wolałem wędrować za Pańciem. Od czasu do czasu robiłem mały kroczek w bok, ale ogólnie trzymałem się bardzo blisko. Bo ja po prostu jestem bardzo grzeczny piesek. Dobrze, że była pogoda i bardzo dobrze, że odwiedziliśmy ten park, bo na chwilę, małą chwilę mogłem zapomnieć o Pańci, bo bardzo się o nią zamartwiałem. Po spacerku i po wygłupach udaliśmy się do LaBuni i do domku, do kociaków. Dobrze, że ten dzień się tak spokojnie toczył i tak szybko kończył.
no już idę za tobą

o czy ja coś tam ciekawego widzę

a co to liście się skończyły?

czy ja mam jakiegoś liścia?

coś mi się tu przyczepiło?

ratunkuuuuuu!!!

pomocyyyyy!!!!

o i już nie mam.

Rano kolejnego dnia obudziłem się i gdy otwierałem oczy to miałem wielką nadzieję, że w łóżeczku będzie chrapała Pańcia i ta jej nieobecność to tylko jakieś tam koszmary. Niestety dalej jej nie było. Dalej była gdzieś, lecz nie wiedziałem gdzie. Z rana nie było jednak wiele czasu na spacerowania, ba nie było wiele czasu na leniuszkowanie i jedzenie śniadanka. Po szybkich kilku krokach wskoczyliśmy do LaBuni i w drogę. Znowu zostałem sam, ale po chwili, dłuższej chwili ze snu wybudził mnie otwierający się samochód. Wyglądając przez okno nie mogłem uwierzyć. Zobaczyłem Pańcie. Przecierałem oczka ze zdumienia. To była ona. Spokojnie i bezpiecznie rodzinką wróciliśmy do domku - do kotów.
no i  szybki spacerek

W domku nie odstępowałem Pańci ani na krok, tam gdzie ona tam i ja. Szła do toalety ja za nią, odpoczywała na szezlongu ja obok niej na swoim pontoniku. Wszystko już było dobrze, Pańcia była z nami i wszyscy byliśmy szczęśliwi.  Młody już wygląda prawdziwego i zadowolonego kotka. Buszuje już jak malutki wariacik po swoim pokoju, ale nie wychodzi poza jego próg i to mimo, że czasami drzwi zostają otwarte. Mały już ma sporo energii i to mimo, że ciągle bierze duże ilości leków. Całe dnie by się bawił i skakał po za wszystkim co się rusza. Jest niezwykle radosny i każda zabawka jest dla niego doskonała i nie wybrzydza. Mało tego może się bawić całkiem sam i nie potrzebuje do tego kompana, choć wyraźnie widać, że lgnie do jakiś innej istoty. Do człowieków jednak podchodzi bardzo niepewnie i najpierw czmycha w kąt i dopiero po chwili orientuje się, że wszystko jest ok i wraca. Daje się głaskać i zaraz włącza mu się gruchanie. Sprawia wrażenie, że najbardziej lubi głaskanie za uszkiem. Młody wygląda na bardzo miłego kotka i oby jego charakter to potwierdził. Jego harce z wielkim zainteresowaniem oglądała Fuksja. Powolutku wkraczała do jego pokoju, ale trzymała się na dystans. W zasadzie to Pańcio ją pilnowała aby za blisko nie podchodziła, choć nie zawsze się to udawało. Można powiedzieć, że kwarantanna młodego powolutku się kończy choć raczej nie powinna. Niestety, ale może tak powinno być. 
chwila dla reportera

zastanawia się czy się bawić i zwiać

zabawa na maksa

walka z zabawką

ciekawska Fuksja

pierwszy kontakt

Ostatecznie dzionek miał się ku końcowi. Wszyscy powolutku zasypiali. Nawet młody i Fuksja już kładli się spać. Po tym jak Pańcio rozdzielił kocie towarzystwo to te jeszcze bawiło się przez drzwi. Łapki wędrowały pod skrzydłem drzwiowym. Wariowały. Coś czuje, że kocie towarzystwo przypadnie sobie do gustu.
czas spać!

Skoro w środę z rana była Pańcia to postanowiliśmy z Pańciem ruszyć na spacer do lasu w Kochłowicach.  Droga była bardzo przyjemna a sam spacerek niestety bardzo krótki. Zdążyłem zrobić co nieco, czyli to co pies powinien zrobić na spacerku. Niestety po przejściu kilometra aparat się rozładował i sądząc po minie Pańcia czułem, że będziemy wracać. Mimo całej te pięknej leśnej aury sam chciałem wracać - jakoś tak lepiej spać niż chodzić. Tak więc szybciutko wróciliśmy do domku.


co to za zapaszki?

maskowanie 

no dobra wracajmy!

pędzimy do LaBuni

No i sobie dzionek przespałem w zasadzie do czasu aż koty nie zaczęły rozrabiać. Fuksja dostała się do pokoju młodego i ani myślała z niego wychodzić. Powolutku się zapoznawały. Podchodziły do siebie trochę nieufnie i niepewnie, ale im dłużej były ze sobą, tym bardziej otwarte były względem siebie. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo oglądałem ten mały harmider z za krzesła, które blokowało mi wejście. Na razie mam nadzieję że się nie zagryzą, albo nie będą wojować. 

Fuskja obserwuje

młody się kryje

coraz bliżej siebie, ale w ukryciu

młody niepewnie, ale bacznie obserwuje

We czwartek było bardzo spokojnie i bardzo leniwie. Z Borowskimi pojechałem do jakiegoś nowego i nieznanego miejsca. Człowieki zostawili mnie w LaBuni i sobie gdzieś poszli. Wrócili do autka bardzo szczęśliwi. Ja zresztą też byłem bardzo szczęśliwy. Po powrocie do domku szybko położyłem się spać, a koty wspólnie buszowały w pokoju. Fuksja i młody bardzo dobrze się dogadywali. Młody nawet powolutku zaczął sobie wychodzić ze swojego pokoiku.
Ja niestety za swoją ciekawską naturę i bycie wścibskim zazdrośnikiem wylądowałem w samotni. Siedziałem w sypialni na swoim legowisku. Pańcio bardzo się zdenerwował tym jak się zachowywałem. Pobyt w samotni był bardzo przykrym doświadczeniem. Oby więcej takich sytuacji nie było, bo powiem szczerze, że denerwowanie Pańcia to nie najlepsza metoda na bycie grzecznym pieskiem.
kara

W tym czasie koty ganiały po całym salonie. Słyszałem to wszystko bardzo wyraźnie, ale ze względu na swoją karę nie mogłem się włączyć w zabawę. Młody co jakiś czas na chwilkę lądował na rękach Pańci. Coś mi się wydaje, że ona się w nim zakochuje, no albo przynajmniej toleruje. Po każdym kontakcie z młodym Pańcia zawsze porządnie myła ręce suchym żelem antybakteryjnym. Koty szalały. Nie spodziewałem się, że w naszej Fuksji jest tyle energii. Kto by pomyślał. 
w objęciach Pańci

Fuksja się czai

młody dostanie klapsa

Liczę na to, że młody jest zdrowy, bo w piątek jedzie do Weta. Oby nic więcej nie wyskoczyło i nic więcej się nie pojawiło. Zresztą obserwując jego energię i pozytywne nastawienie raczej będzie zdrowy jak ryba. Choć przypuszczam, że jeszcze kilka leków dostanie. No nic tam zleciał nam tydzień, pod kocim dachem. Do ugryzienia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz