W poniedziałek był dniem w którym absolutnie nic nie robiłem i absolutnie na nic nie miałem ochoty, zresztą jak Fuksja a przede wszystkim Borowscy. W dodatku Pan jakiś taki przeziębiony czy coś w tym stylu. Ech w dodatku pogoda bardzo mocno się popsuła i słońce się na nas obraziło. Chyba to przez to moje narzekanie.
Troszkę się zmartwiłem tą całą pogodą i złym samopoczuciem Pana. Moje pilnowanie chyba coś dało, bo jeszcze się obudził, ale kto wie co będzie dalej. Co będzie następnej nocy? Pani zadecydowała, że iść trzeba po leki. Tak więc nim Ją odwieźliśmy to załatwiliśmy kilka rzeczy na mieście, w tym odwiedziliśmy aptekę i piekarnie, bo ciasteczko dla Pańcia. Ech potem to był już tylko krótki spacerek po łąkach i szybciutko do domku.
na spacerku
Niemrawy dzionek jeszcze bardziej spowolnił. Wszystko zdawało się zatrzymywać w miejscu. Nic nam się nie chciało, nic nam się nie musiało chcieć. Po prostu spaliśmy. Cały dzień spaliśmy ile w lezie i nic a nic się nie działo. Jakieś tam leniwe porządki. Ogólnie poniedziałek był dla nas dniem wytchnienia od upału i od wypoczynku w parkach. Postanowiliśmy spędzić go w domku. Nasze nicnierobienie przybrało w tym dniu wymiar iście epicki. Spaliśmy wszędzie gdzie się dało i jak się dało, ale najprzyjemniej było oczywiście na kanapie. Fuksja nie mieszała się do moich spraw a ja nie mieszałem się do jej spraw. Każde z nas znalazło swój własny kąt i tak Fuksja zakochała się dekoderze. Ten trochę chłodniejszy dzień Fuksja postanowiła spędzić na dekoderze.
na kanapie
na dekoderze
Wieczorem coś się zmieniło. Wyszło na chwile słońce i poszedłem z Panem na spacerek. Poszliśmy na mały spacer. Rozprostowałem kości na okolicznych łąkach i naszym oczom ukazały się dziki na swoim miejscu żerowania. Tam gdzie człowieki zostawiają im jedzenie. Oglądaliśmy je z dużego dystansu, ale miałem wrażenie, że doskonale wiedzą, gdzie jesteśmy. Mam też nadzieje, że wyczuwały iż mamy dobre zamiary. Kolejnego dnia musimy je upolować. Nie ma to tamto. Tymczasem po powrocie do domku przyszykowaliśmy się do snu. Kolejny dzień musi być lepszy. Do ugryzienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz