Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zawada. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zawada. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 maja 2017

Profesional foto sesjon

Postaram się aby szybko nadrobić zaległość. Tak wiec tylko krótko i zwięźle opiszę kolejne dni i tygodnie. Niedziela była dniem relaksu. Po sobotnim wysiłku należał się nam wszystkim relaks. Pojechaliśmy więc z Pańcią do Parku Kościuszki. Pogoda nie była jakoś zachwycająca wyjątkowo, ale na szczęście jakoś dało się przeżyć i wędrowaliśmy po parku przy okazji cykając sobie foteczki. No dobra człowieki cykali je sobie a ja tylko szwendałem się za nimi gryząc sobie patyczek. Co więcej może robi piesek o którym jego człowieki zdają się zapominać.
ja dopiero się za niego zabrałem

niedziela, 16 kwietnia 2017

pasja tworzenia

W poniedziałek w nowym tygodniu nie działo się nic nadzwyczajnego. Przynajmniej rano tak było. Poszliśmy spokojnie z Pańciem na spacerek po okolicznej okolicy i tylko na niedługą chwilę. Słoneczko trochę przygrzewało, ale za ciepło nie było. Dodatkowo od czasu do czasu zawiał zimny wiatr. Mimo tych przeciwności losu razem z Pańciem staraliśmy się delektować tym przeżyciem, tą malutką wyprawą. Nawet udało mi się poznać młodego dzikiego wariata, który biegał samopas tuż przed goniącą go jego Pańcią. Było trochę wesoło, ale chciałem już wracać do domku aby sobie pospać, bo w poniedziałek przecież nie ma sensu nic innego.
człowiek wracamy?

sobota, 11 marca 2017

W końcu koniec

W poniedziałek w końcu był tydzień bez remontu. W końcu skończyło się i powolutku domek się porządkował. Powolutku rzeczy były prane i się suszyły. Coś czuje, że mieszkanko jeszcze bardzo długo będzie stało na głowie, no ale przecież nie od razu u basseta są długie uszy. O poranku był tylko krótki spacerek i szybciutko musieliśmy wracać, bo przecież porządki same się nie zrobią. W domku po prostu leżałem sobie na swoim zdezelowanym pontoniku i obserwowałem krzątających się człowieków a w zasadzie to dyrygowałem całą operacją - przez sen!
tak, dobrze

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Święta

Odkąd sięgam pamięcią zawsze mieliśmy dwie wigilie. Jedna w mieszkanku z kafelkami a druga u Freda. Tym razem nie było inaczej. Po ubraniu choinki i po spacerku i przygotowaniu ostatnich rzeczy oraz małym sprzątaniu kuchni ruszyliśmy w drogę. Oczywiście był to dzień wyjątkowy, więc musiałem się porządnie i odpowiednio ubrać. Pańcio zadecydował, że koszula odpada, więc został mi krawat. Podobno w krawacie pies jest mniej awanturujący się. Miałem nadzieję, że tak się stanie. Szybciutko dojechaliśmy dzięki LaBuni na miejsce pierwszej "imprezy". O dziwo byliśmy przed czasem. Jak nigdy. Człowieki zasiedli do stołu a ja przy nich. Rozmawiali, dobrze się bawili i uśmiechali. Było bardzo miło i bardzo przyjemnie. Od czasu do czasu zajrzałem co tam na stole jest i od czasu do czasu coś dostałem. Jednym słowem pełen sukces.
halo tu jestem!

niedziela, 11 września 2016

babysitter jak się patrzy

Ja wiem, że dawno nie pisałem, ja wiem, że mam wielkie zaległości. Naprawdę jednak mam sporo na głowie. Przepraszam, za opóźnienia i bez owijania w bawełnę przejdę do opisania ostatniego weekendu, ale w telegraficznym skrócie, bo właśnie się pakujemy powoli i jutro ruszamy w drogę.  No dobrze więc zaczynamy. W sobotę do południa było leniwie, ale było to tylko przygotowanie do masy atrakcji i męczarni popołudniu. No właśnie nagle wskoczyliśmy do LaBuni i pędziliśmy. No dobrze, nie do końca pędziliśmy, bo przypominam, że LaBunia ciągle kapusia. W każdym razie pojechaliśmy na wieś odwiedzić najmłodszego w rodzinie. Okazało się, że jego rodziców nie było i to my mieliśmy zająć się tym brzdącem. Dobrze, że człowieki mnie mają, bo z pewnością nie dali by sobie rady. W każdym razie zaczęliśmy od zjedzenia obiadku.
zapoznanie

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

długi weekend

Każdy długi weekend najlepiej trzeba porządnie spędzać. Przynajmniej jeden dzień spędzić trzeba na grillu. Właśnie w sobotę do południa się leniuchowaliśmy, ale potem odwieźliśmy Wikę i udaliśmy się w odwiedziny do najmłodszego człowieka w rodzinie. W drodze gdy staliśmy na światłach i jak zwykle wystawałem przez swoją szybkę podjechał motocyklista i się ze mną przywitał. Pogłaskał mnie i porozmawiał ze mną. Byłem mile zaskoczony i trochę zdziwiony tym co się stało, ale było bardzo przyjemnie. Motocyklista niestety się szybko pożegnał bo światło zmieniło się na zielone. Wyskoczył jak rakieta i tyle go widzieliśmy, a miał taki ładny motocykl. Dojechaliśmy w końcu na miejsce i nim zasiedliśmy do odpoczynku to udaliśmy się na malutki spacerek. Były trzy osoby więcej niż zwykle. Dwie duże i jedna mała. Praktycznie były one obce dla mnie, ale i tak się z nimi przywitałem jak zwykle. Mniejszy nowy człowiek początkowo bardzo niepewnie do mnie podchodził, ale z czasem się przekonał i głaskał a nawet karmił swoim jedzonkiem. Niestety z grilla to zjadłem jedynie malutkie okruszki, malutkie kawałeczki mięska, które dostałem od Pańcia. W każdym razie w sobotę bardzo sobie wypocząłem. Nawet wieczorem, gdy w drodze powrotnej odwiedziliśmy Freda. Tam znowu miska była pusta, co trochę było mi nie w smak, ale jakoś to przeżyłem, w końcu w domku czekała na mnie moja miseczka.
grillowe leżakowanie

środa, 29 czerwca 2016

Wybiegowy

W poniedziałek jak to w poniedziałek, czyli dołek. Nudy i jeszcze raz nudy. Naprawdę nie chciało nam się nigdzie wychodzić i nigdzie ruszać. W dodatku było tak jakoś byle jak. Nawet Fuksja postanowiła tego dnia nic a nic nie robić. Wyczekiwaliśmy na powrót dziewczyn, przy okazji trochę sprzątając. W zasadzie to ten dzień mógłby zniknąć i po niedzieli mógłby być piątek, drugi piątek. Tego dnia Fuksja na powrót zaprzyjaźniła się mocno ze swoim drapakiem z dziuplą i legowsikiem. W zasadzie można powiedzieć, że do niego przyrosła. Dzień trochę przyśpieszył przy obiadku jednak wszyscy czekaliśmy na koniec tego strasznego dnia i wtorek. W końcu wtorek to dzień bliżej piątku.
nudyyyyy

czwartek, 23 czerwca 2016

powakacyjna depresja

Cały wtorek chciałem spędzić na spaniu. Chciałem spać i odespać te całe wakacje a przede wszystkim tą podróż. Tymczasem ledwo się dzień zaczął a już musiałem szybko spacerować przy okazji wnosząc resztę rzeczy z auta. Znaczy Pańcio wnosił a ja mu troszkę przeszkadzałem. No w każdym razie potem nie było lepiej, bo zamiast odpoczywać, pojechałem z Borowskimi. Pańcie zostawiliśmy a z Pańciem pojechaliśmy na wybieg. Ten blisko nas, czekając aż dostaniemy telefon do powrotu.
ale pustki

środa, 8 czerwca 2016

koniec początku

Jak inaczej można rozpocząć piątek, czyli ostatni dzień tygodnia, pracującego tygodnia? Oczywiście na wybiegu. Nie jechaliśmy za daleko, bo kierowaliśmy się na pobliski wybieg na Batorym. Było duszno i było gorąco. Niestety prawie cały czas byłem sam i tylko na chwilkę pojawił się inny piesek - tylko na chwilkę. Tą krótką chwilę spędziłem na gonitwach i na szaleństwach. 
uwaga gonię cię

niedziela, 22 maja 2016

Na spacer zawsze czas

Piątek, piątunio od rana rozpieszczał nas dobrą pogodą. Co prawda jeszcze super ciepło nie było, ale i tak warto było ten czas spędzać po prostu na świeżym powietrzu. Nawet Fuksja czuła, że musi wyjść bo inaczej ją rozniesie. Na pewno przyjdzie jej czas na wyjście, ale jeszcze nie teraz. My z Pańciem wybraliśmy się do Katowic. Zostawiliśmy po drodze Pańcie i pojechaliśmy odwiedzić jeziorka, tuż obok autostrad - zrobiliśmy szybki renesans na Dolinie Trzech Stawów. Zaraz na parkingu przywitał nas gospodarz. Jednak był trochę nieśmiały i zaraz zniknął w krzakach.
komitet powitalny

sobota, 7 maja 2016

Gofrowy spacer

Czwartek skoro świt pojechaliśmy do Gliwic i to tylko po to aby odebrać jakieś wielkie zakupy Pańci. Przy okazji załatwiliśmy kilka innych ważnych spraw. Najpierw szukaliśmy bardzo długo tego sklepu od zakupów. No powiem szczerze, ze naprawdę sądziłem, że nigdy nam się nie uda. W tym właśnie momencie stanęliśmy pod drzwiami sklepu. Ja zostałem w LaBuni a Pańcio zniknął w starym budynku za rozpadającymi się drzwiami. Po dłuższej chwili pojawił się z wielkim workiem wypełnionym czymś bardzo miękkim. Po chwili doszła do tego gąbka. To wszystko ledwo weszło do naszej LaBuni. Pańcia jak rozwija swoją pasję, to można powiedzieć, że się w tańcu nie pier$!@#$, nie cycka, znaczy się. Potem pojechaliśmy odwiedzić mieszkanko z kafelkami a potem na spacerek nad pobliskim jeziorkiem.
ale tu są zapaszki

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Po sladach

Żeby nie było ja nie tylko piszę, ale także czytam trochę w internetach. Z wielką przyjemnością zaglądam na najróżniejsze strony internetowe. Gy natrafiliśmy na wpis Na wypad z psem to po prostu musieliśmy zobaczyć to miejsce. Takie piękne i zielone miejsce jest bardzo blisko nas a nic o nim nie wiedzieliśmy. Naprawdę, prawie całe swoje życie mieszkam niemal w sercu przemysłowego centrum Polski a tu wszędzie jakieś lasy, parki i jeziorka.  W każdym razie, rano pojechaliśmy na Halembę. Szybko zaparkowaliśmy i w te pędy w las.
ale pięknie, ale pachnie

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Bieg wybieg

Sobota była dniem, ciepłym i słonecznym a co za tym idzie i bardzo pozytywny. Jednak w ten dzień jakoś nic się nie działo takiego wyjątkowego, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Rano pojechałem z człowiekami do często odwiedzanego miejsca. Tam na chwilę zniknęli ale na szczęście dość szybko wrócili i cała nasza trójka poszła na malutki spacerek po okolicy. W zasadzie to była cała godzinka. Powiem szczerze,ze spacer z Pańcią to takie dziwne wydarzenie. Oczywiście dziwne w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
no po prostu nie wieżę - spacer z Pańcią?

poniedziałek, 15 lutego 2016

Spacer

Piątek, piąteczek, piątunio był dość nietypowym dniem i to nie z powodu jego piątkowości. Po prostu okazało się, że razem z Pańcią po porannym spacerku pojechaliśmy w drogę. Pojechaliśmy do Gliwic. LaBunia mimo hałasowania dawała sobie idealnie radę i dość sprawnie zawiozła nas na miejsce. Zaparkowaliśmy w strefie płatnego parkowania i ruszyliśmy. Pańcia w swoją stronę do jakiegoś tam lekarza czy coś a my z Pańciem w swoją. Przez centrum miasta do parku
a co to za kształty

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Nowy rok o krok

Pierwszy dzień nowego roku zaczął się bardzo późno. Po takiej trudnej nocy nie chciało się nam wstawać. W zasadzie to muszę wam powiedzieć, że obudził mnie Pańcio i siłą wyciągną na dworek. Pomimo pięknej słonecznej pogody było bardzo zimno. Zostawiliśmy nasze dziewczyny w ciepłym łóżeczku i dreptaliśmy.
zimno i po co wychodziliśmy?

piątek, 1 stycznia 2016

Gorąca zabawa

Ostatni dzień starego roku zapewne na bardzo długo zapamiętam. O świcie mróz był olbrzymi. Mało uszka mi nie odmarzły. Całe szczęście, że nie polizałem nic metalowego. Bo oprócz pozostania w danym miejscu aż do odwilży to jeszcze by się Pańcio ze mnie śmiał. Trawa była zmrożona, przypominała biało zielony dywan ostry i nieprzyjemny niczym łoże fakira. Mimo wszystko jednak spacerek nie był najgorszą czynnością jaką mogłem robić tego dnia. 
a co to za ostre

czwartek, 31 grudnia 2015

i po świętach kaprys

Przyszła niedziela, przyszedł koniec świąt. Niestety te święta zakończyły się nim przyszedł śnieg. Szkoda wielka, ale dobrze, że przynajmniej wielkich mrozów nie był. Poświąteczne dni miałby być bardzo spokojne a my zamiast leniuchować w domku to pojechaliśmy. Najpierw do sklepu po wyprzedażowe bombki do malowania a potem w odwiedziny do rodzinki człowieków. W drodze coś się stało i LaBunia przestała nas ogrzewać a silniczek zaczął robić się coraz cieplejszy. Pod sklepem troszkę dolaliśmy zakupionego płynu i w dalszej drodze było odrobinę lepiej, a po przyjechaniu do rodzinki postanowiłem zostać w autku i pilnować czy nic gorszego się dziać nie będzie. Nie działo a człowieki wróciły i pojechaliśmy do domku.

niedziela, 27 grudnia 2015

Święta, Święta

Wigilia Świąt Bożego Narodzenia przywitała nas słońcem i ciepłem. Co prawda rano było trochę szronu, ale zaraz zniknął w blasku ciepłego słońca. Wigilia powinna być śnieżna i chłodna a najlepiej mroźna. Tymczasem gorące promienie zapowiadały nadejście innego święta. Choć za mojego życia ta pogoda się podobno bardzo pokręciła. Śnieg przychodzi nie w te święta a zimy potrafią być upalne.  Tęsknię trochę za śniegiem, ale z drugiej strony przynajmniej uszka mi nie odmarzają.
w poszukiwaniu magii świąt!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Gdzie ta zima?

W poniedziałek obudziłem się skoro świt, czyli chwilę po siódmej rano. Idąc do kuchni po swojej śniadanko rzuciłem oko na kalendarz. Szybko dotarło do mnie, że już za kilka dni śnięta. Za chwilę stanie w domu choinka i będziemy świętować. Już się nie mogłem doczekać. Chciałem jak najszybciej wyjść na spacerek, w poszukiwaniu świąt, w poszukiwaniu zimy. Do LaBuni to niemal zbiegłem i po wyjściu z klatki schodowej. Śniegu nie było. No nic miałem nadzieje, że po wkroczeniu do lasu będę mógł pobiegać po śniegu. Oj bardzo się rozczarowałem, bardzo.
no i gdzie ten śnieg?

poniedziałek, 23 listopada 2015

Leniwość

Ech leniwa sobota była bardzo. Spychaliśmy jak najdalej od siebie wszystkie możliwe obowiązki i potrzebny. Staraliśmy się wylegiwać i leniuchować w swoich miejscach spoczynku. Przed porannym spacerku długo leżeliśmy w łóżeczkach w sypialni. Każdy pomimo potrzeb leżał z zamkniętymi oczami i liczył, że ten błogi stan nigdy się nie skończy. Niestety. Najpierw trzeba było pospacerować, a potem trzeba było zjeść śniadanie. Na szczęście po małym sprzątaniu obowiązki się skończyły i wróciliśmy do spania. Tym razem już w salonie przy grających serialach. Ja w swoim pontoniku pod stolikiem a Fuksja oczywiście w nogach Pańci, na fioletowym kocyku. Takie dni to lubię, takie leniwe dni.
nie budzić