Każdy długi weekend najlepiej trzeba porządnie spędzać. Przynajmniej jeden dzień spędzić trzeba na grillu. Właśnie w sobotę do południa się leniuchowaliśmy, ale potem odwieźliśmy Wikę i udaliśmy się w odwiedziny do najmłodszego człowieka w rodzinie. W drodze gdy staliśmy na światłach i jak zwykle wystawałem przez swoją szybkę podjechał motocyklista i się ze mną przywitał. Pogłaskał mnie i porozmawiał ze mną. Byłem mile zaskoczony i trochę zdziwiony tym co się stało, ale było bardzo przyjemnie. Motocyklista niestety się szybko pożegnał bo światło zmieniło się na zielone. Wyskoczył jak rakieta i tyle go widzieliśmy, a miał taki ładny motocykl. Dojechaliśmy w końcu na miejsce i nim zasiedliśmy do odpoczynku to udaliśmy się na malutki spacerek. Były trzy osoby więcej niż zwykle. Dwie duże i jedna mała. Praktycznie były one obce dla mnie, ale i tak się z nimi przywitałem jak zwykle. Mniejszy nowy człowiek początkowo bardzo niepewnie do mnie podchodził, ale z czasem się przekonał i głaskał a nawet karmił swoim jedzonkiem. Niestety z grilla to zjadłem jedynie malutkie okruszki, malutkie kawałeczki mięska, które dostałem od Pańcia. W każdym razie w sobotę bardzo sobie wypocząłem. Nawet wieczorem, gdy w drodze powrotnej odwiedziliśmy Freda. Tam znowu miska była pusta, co trochę było mi nie w smak, ale jakoś to przeżyłem, w końcu w domku czekała na mnie moja miseczka.
grillowe leżakowanie
Po pobudce w niedzielę wiedziałem, że ciągle jestem zmęczony i łapki jeszcze troszkę mnie pobolewają. Pańcio mnie wyciągał tylko na krótkie spacerki. Jedyne czym musiałem się przejmować to to, gdzie się położyć, czy wystarczająco szybko zjadłem i co najważniejsze, jak się podrapać najwygodniej, wykorzystując przy tym jak najmniej energii. Były chwile spania, podziwiania balkonowego bałaganu podczas sprzątania a ostatecznie nawet chwile miziania i dobrej zabawy. Wszystko było fajnie, ale trochę brakowało mi Wiki. Szkoda, że już siedziała obok nas, na swojej kanapie. Ech mam nadzieję, że szybko do nas wróci. Pańcio chyba widział mój smutek i od czasu do czasu zniżał się do mojego podłogowego poziomu i miział. Tak to bardzo poprawiało mi humor na chwil kilka. Na szczęście wszystkie smutki przechodzą, gdy się śpi.
o jacie ale bałagan
o tak miziaj mnie
W poniedziałek rano na całe szczęście nie trzeba było wstawać skoro świt, czyli chwilę po 7.00. Mogliśmy sobie pospać ile wlezie. 15 sierpnia to święto wojska polskiego i wiedziałem, że tego dnia będzie w TV wielka defilada. Czekałem na nią, ale niestety dość szybko zasnąłem po spacerku i śniadanku. Cała uroczystość mnie ominęła - niestety. No niestety, jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przynajmniej się wyspałem. Podobnie zresztą jak Fuksja. Cały dzionek był bardzo leniwy i absolutnie nic interesującego się nie działo.
poduszkowa kanapka z Fuksją
Na sam koniec muszę się jeszcze bardzo poskarżyć. Pańcio ostatnio robi coraz mnie zdjęć. I nie mówię tutaj tylko o zdjęciach Fuksji i moich, ale w ogóle jakoś mniej zdjęć robi. Coś mi się wydaje, że się starzeje. Może to jakaś depresja, albo po prostu smuteczek - nie wiem, ale jest to trochę niepokojące. No nic, może wkrótce mu się to naprawi, a tymczasem do ugyzienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz