niedziela, 25 czerwca 2017

No i jest

Poniedziałek od samego rana był jakiś taki dziwny, taki inny. Wszyscy czuliśmy, że stanie się coś wielkiego i coś ważnego. Po cichu cała zwierzęca rodzinka liczyła na nowego zwierzaczka. Ja oczywiście liczyłem na basseta lub bassetkę a koty liczyły na kolejnego do swojej paczki. No i tak się sprzeczaliśmy o to co tam dziś będzie. W końcu z Pańciem ruszyłem i pojechaliśmy naszą LaBunią. Trochę się naczekałem w LaBuni. Dobrze, że wcześniej z Pańciem pospacerowałem. No w każdym razie gdy tak siedziałem w LaBuni to nagle pojawił się Pańio obładowany tobołami. Zapakował to wszystko i sobie poszedł. Nowego zwierzaka nie było. Po chwili już z daleka przez okno widziałem Pańcia i wiecie co nie szedł sam! Widziałem Pańcię i jeszcze jeden tobołek mieli ze sobą. Po otwarciu drzwi od razu poleciałem do Pańci - tak bardzo się cieszyłem, że już jest- że się "odbraziła". Po drodze minąłem to tobołek i była w nim mała laleczka, która miała znajomy zapach (tych podkładów, co Pańcio przynosił przez cały tydzień) tak więc po szybkim zapoznaniu skoczyłem do Pańci i bardzo się cieszyłem, że już jest. Razem ruszyliśmy do domku a ten tobołek to ze mną na tylnej kanapie. Ale go strasznie dokładnie mocowali. 

Byłem tak rozemocjonowany obecnością Pańci, że zapomniałem o tym, że miał pojawić się ktoś nowy w naszej rodzinie. Dopiero koty mnie uświadomiły, że to zawiniątko, które wylądowało w łóżeczku w świeżym pokoju to nowy członek naszej rodzinki. One od razu się połapały i bardzo przymilały się do tej małej istotki Z wielką ciekawością wszyscy zaglądaliśmy. Co to jest i okazało się, że wszyscy się myliliśmy. To nie był ani kot, ani pies to był malutki człowieczek. Człowieki mówili, że to ma na imię Aurora i przy długości 56 cm waży 2800 gram. Toż to nawet mniejsze niż koty. Na razie głównie śpi to małe coś, ale już wszyscy to kochamy tak na swój sposób. Ma jedną wadę. W nocy budzi się często na jedzenie. No dobra ma dwie wady, bo jeszcze zapełnia pieluszki, które ciągle trzeba wymieniać.


a co to tam za maleństwo

jak zacznie coś robić to mnie obudźcie

Ponieważ śpię pod maleństwem w sypialni to ciągle się budziłem, gdy człowieki wstawali do niego. Budziłem się nawet,  gdy zaczynało mi się coś kręcić nad głową. Przez to poranny spacer nie był taki fajny jakby się mogło wydawać. Szybko przewędrowaliśmy po ścieżkach prowadzących na pobliskie pola. W celach wiadomych. Naprawdę tak bardzo nie chciało mi się wstawać i marzyłem aby jak najszybciej wrócić i odpocząć i odespać tą pierwszą noc. 
no dobra, ale już wracajmy

W domku był spokój i ciszy. Pańcia i Pańcio opiekowali się maleństwem a ja sobie smacznie spałem. Koty oczywiście przez swoją miłość i ciekawość starały się pomagać człowiekom jak najbardziej. Kocie pomaganie opierało się głównie na ogrzewaniu maleństwa przez spanie obok niego w jego łóżeczku. Niestety nie mogły tego robić bo zakłócały pracę monitora oddechu. Ech człowieki je musieli gonić. Popołudniu odwiedził nas Fred wraz ze swoimi cżłowiekami. No może nie nas a maleństwo. W każdym razie po dłuższej nasiadówie ruszyliśmy na spacerek do sklepu. Pańcia z wózkiem z przodu wraz z opiekunką Freda a zwierzaki i Pańcio z tyłu. Powolutku sobie dreptaliśmy, zrobiliśmy zakupy by w końcu wrócić do domku. Spacer był fajny i bardzo nietypowy a przede wszystkim był bardzo spokojny. Nigdzie się nie śpieszyliśmy. Po powrocie do domku pożegnaliśmy gości i zabraliśmy się. No dobrze człowieki zabrali się za porządkowanie maleństwa, karmienie i usypianie. Coś czuję, że długo się to nie zmieni. Coś mi się wydaje, że nie ma opcji aby "to coś" zwrócić jak zacznie nam bardzo dokuczać. Ech wszystko się zmienia.
spacer

Środa nie była dniem spokojnym. Okazuje się, że takie maleństwo musi być zaraz po przybyciu do domu musi zostać obejrzane przez weterynarza czy coś takiego. Taki przegląd musiała mieć nasza Aurora. Nakazałem więc pojechać. Oczywiście ja nie mogłem wejść i musiałem pilnować LaBuni. Niestety nie wszędzie pieski wchodzić mogą. A szkoda bo może dałbym radę coś załatwić, albo dowiedzieć się czegoś więcej. Po przeglądzie maleństwa okazało się, że wszystko jest prawie ok. Bądź co bądź u nas w rodzince wszyscy muszą być zdrowi bo inaczej nie dostaną się do miski i padną z głodu. Choć chyba ona ma większe względy niż my. No dobra z nami też nie jest tak źle, bo miseczki zawsze wszyscy mamy pełne jak trzeba.  
no dobra wsiadajcie i jedziemy

odpaliłeś już?

Z reporterskiego obowiązku dodam jeszcze, że koty a w zasadzie to Fart ciągle próbuje wskakiwać do maleństwa. Noc ze środy na czwartek to kolejna nieprzespana noc. No dobra może nie nieprzespana, ale dwa razy trzeba było się budzić. Wiecie jak to jest. Człowieki zajmują się dzidzią to ja wychodzę i kładę się obok łóżka na podłodze. Jak się obudzę i cżłowieki już zrobili co zrobić mieli to wracam do siebie. Taki ze mnie dobry piesek. 
We czwartek człowieki postanowili po raz pierwszy wyjść na wspólny spacerek z maleństwem, a w zasadzie skończyło się to tym, że Pańcia posiedziała trochę z małą pod drzewkami i poczytała sobie książkę a ja je pilnowałem. Pańcio gdzieś na chwilę pojechał załatwiać jakieś sprawy do załatwiania. Na tym posiedzeniu pod drzewami okazało się, że obie dziewczyny przysnęły i zresztą ja też. Dobrze, że wrócił Pańcio bo inaczej to byłby klops i ktoś mógłby nam podrzucić jeszcze jedno dziecko, albo coś. To był bardzo fajny dzień. Dość leniwy i dość spokojny. Najważniejsze, że mogłem sobie pospać a koty też tak jakby już mniej chciały się przytulać do maleństwa. Teraz przychodzą do niej gdy ta narobi kupsko w pieluszkę. Piątek podobnie zleciał nam szybko i spokojnie. Nie było opcji aby było inaczej. Człowieki powolutku się zgrywają a i my sprawiamy wrażenie jakoś bardziej profesjonalnych. To wszystko jest bardzo fascynujące. Taka malutka istotka, która waży niewiele więcej niż moje uszy, kiedy będzie ze mną biegać po łąkach. Jeszcze nawet nie chodzi i nie gada, a już za jakiś czas będziemy wieczorami przed snem gadać o sensie życia. 
wszyscy idziecie?

na warcie

Sobotni poranek to czas na wspaniały spacerek. W blasku słońca udaliśmy się na spacerek po okolicznych łąkach. Relaks i przyjemność biła z każdego źdźbła trawy. Gdybyśmy mieli więcej czasu to bym się w tym wszystkim chyba rozpłyną. Jakoś tak ten czas mi szybko zleciał.
no choć zobacz tutaj tą trawę.

a patrz jakie tam są "krzaczory" fajne

Po powrocie do domku okazało się, że nie było czasu na wypoczywanie. Znowu pożegnaliśmy dziewczyny i pojechaliśmy na Katowicki Dzień Psiaka II do Parku Kościuszki. Trochę nieśmiało maszerowałem. W między czasie dowiedziałem się, że był dog trekking a Pańcio nas nie zapisał. Trochę było mi przykro, ale z drugiej strony chyba bym nie wstał na ósmą rano. Im bliżej imprezy byliśmy tym więcej psiaków i hałasów się pojawiało.
posąg jak ta lala

Na miejscu oprócz kilku stoisk z psimi akcesoriami i jedzeniem był przygotowany tor przeszkód dla psiaków i stał radiowóz z policyjnym psiakiem. Widać było, że jest przerażony moim jestestwem, więc za bardzo mu nie dokuczałem. Zrobiliśmy kilka kółek spotykając kilku znajomych.
no fajnie - wracamy?

Gienka z ADHD


Tija z Na wypad z psem w komplecie (nie na zdjęciu) Ado

Przy okazji okazało się, że trafiliśmy w sam raz na rozdanie nagród za wyścigi psie. No i okazało się, że niemal wszystko zgarnęła ekipa Pani Piesa. Przy okazji trochę zapoznałem się z tą ekipą wybitnie sportową. Nawet udało mi się zrobić zdjęcie z takimi zacnymi celebrytami.

Tiga z ekipy Pani Piesa

moje zdjęcie z celebtytami

Przy okazji okazało się, że męskich człowieczych ekip na dogtrekingu było dokładnie dwie. I jakbyśmy wystartowali to na 100% byli byśmy na podium. Trochę się zdenerwowałem na człowieka za jego niechęć do spacerowania i strzeliłem focha. Trzeba było wracać do domu i do dziewczyn.
W niedziele po kilku szybkich i skromnych spacerkach po prostu siedzieliśmy w domu i opiekowaliśmy się maleństwem. Ja zwłaszcza byłem zainteresowany buteleczką, z której mała jest swoje jedzonko. Liczyłem, że coś się wyleje i coś uda mi się chapsnąć. To nasze pierwsze wspólne chwile w powiększonej rodzinie. Jest intensywnie, ale fajnie. Do ugryzienia

A dostanę buteleczkę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz