niedziela, 11 czerwca 2017

już wszystko gotowe

W poniedziałek z samego rana pojechaliśmy na jakieś tam coś. Pańcia ze względu na zjedzenie bobasa ciągle musi się badać. Pańcia zniknęła w budynku a my z Pańciem sobie pochodziliśmy i pospacerowaliśmy po okolicy. Chodziliśmy między budynkami i wzdłuż bardzo ruchliwej ulicy. Ostatecznie jednak wróciliśmy pod drzwi budynku i czekaliśmy aż wyjdzie Pańcia.
no gdzie Ona jest?


W końcu Pańcia wyszła i ciepło ją przywitałem i w końcu mogliśmy się udać do domku. Tam oczywiście dużo lenistwa i przede wszystkim spanie. No nie wszyscy sobie drzemali, bo Fart wolał pointernetować. Ostatnimi czasy bardzo często przesiaduje na i przed komputerem. Ciekawe co knuje. 
nic tu się nie dzieje - przewijaj dalej

Jakikolwiek większe ruchy zrobiłem dopiero popołudniu udając się z Paciem na spacerek po Górze Hugona. Dreptaliśmy sobie spokojnie wśród traw wysokich i burzanów złotych oraz drzew szeleszczących. No dobra trochę się zagalopowałem z tym. Po prostu sobie pospacerowałem i czasami sobie pobiegałem. Nic za szybko nic za wolno, wszystko w swoim tempie - wszystko we właściwym tempie. Tak mi się bardzo podobało i pochodziłem tak trochę luźno. Ciągnąłem z wolna swoją smycz za sobą i powolutku dreptaliśmy za Pańciem. Taki spacerek robi bardzo fajnie na zakończenie dnia.
w trawie - oaza spokoju

biegnę 

Wtorek zaczęliśmy jak zwykle bardzo spokojnie. Leniłem się po porannym spacerku. Trochę pomagałem w sprzątaniu, trochę się relaksowałem, ale głównie to cieszyłem się z byciem przy człowiekach. 
no weź tu potrząsaj

Do południa z powodu słońca to w zasadzie nic a nic nie robiłem. Dopiero popołudniu wyszedłem sobie na chwilkę na spacerek po okolicy. Zanurzyłem się w zielone trawy i trochę sobie obwąchałem wszystko dookoła. Człowiek pozwalał mi na wiele i spokojnie sobie robiłem co mi się tylko podoba, oczywiście w granicach rozsądku - Pańcio musiał mnie widzieć. Po takim relaksującym i błogim spacerku wróciliśmy do domku aby spokojnie iść spać, ale oczywiście zastaliśmy Farta siedzącego przed komputerem i oglądającego internety. Nasze początkowe uśmiechy szybko nam zniknęły, gdy okazało się, że ogląda film z polującym lampartem. Nie wiem czy tej nocy zaśniemy spokojnie.
zielone trawy

ciekawość czy nauka?


Środa o poranku to czas na załatwianie ważnych ważności. Odwiedzając Gliwice nie mogłem nie odwiedzić jeziorek w Sośnicy.  Zrobiłem tam krótką rundkę i nie wdając się w szczegóły trochę się napiłem a nie było to za łatwe, bo Pańcio mnie ciągną, bo mu oczywiście się śpieszyło i chciał zobaczyć jak najwięcej. Te niezbyt długie ale bardzo szybkie odwiedziny szybko się zakończyły i jeszcze szybciej byłem w domku.
ja niezadowolony?

to patrz - zadowolenie aż się wylewa ze mnie

dobra wracajmy do domku

Ech taki wypad mogę uznać za fizjologiczny i tak po prostu mi się nie podobał. Chciałem pospacerować, pochodzić a tu guzik z pętelką. W domu byłem obrażony i spałem. Ciągle spałem. Nie przeszkadzało mi w tym wieczorne a w zasadzie to nocne buszowanie kotów. Ciągle nie wiem, czy te ich gonitwy i walki to tylko zabawa? Może w świetle ostatnich filmików które oglądał Fart to już jest jakaś wojna?
morderca czy zabawowiec?

Czwartkowy poranek to w miarę fajna pogoda więc szybko przedreptaliśmy po okolicach. Rozprostowałem kości, cieszyłem się ciepełkiem i piękną zielenią. Powoli nigdzie się nie śpieszyliśmy. W zasadzie to tak trochę się śpieszyliśmy. Na balkonie mieliśmy sporo roboty. 
hej człowiek, może pochodzimy

Nim nastał upał na balkonie, to koty z Pańciem robili szuflady, do komody kąpielowej. Ja sobie to odpuściłem i drzemałem. Koty dogłębnie się temu przyglądały - co tam się dzieje. Ba nawet czasem pomagały. A to śrubkę zabrały, znaczy przestawiły, a to przeszły się po ustawianych elementach aby poprawić co nieco w ustawieniach. No na szczęście wyrobili się nim słońce rozgrzało balkon do czerwoności. My tym czasem zamiast delektować się efektami pracy musieliśmy jechać na zakupy, a wcześniej odwiedziliśmy Freda.
no weź tu przykręć!

Pańcio został ze mną pod sklepem. Dawno się to nie zdarzało i było bardzo przyjemne. Krążyliśmy sobie między słupkami robią slalom. Ćwiczyłem różne sztuczki i wzbudzałem zainteresowanie zakupowiczów. Fajnie było słyszeć "ale fajny pies" "patrz jaki wielki jamnik" "ale fajne uszy" i tak dalej i tak dalej. Koniec końców wróciliśmy do domku a ja byłem padnięty. Zasnąłem jak kamyk!
oznaczanie terenu

sztuczki

bardzo zmęczony

Piątek a więc początek weekendu postanowiliśmy uczcić udając się do lasu. Pojechaliśmy nad Starganiec, ale udaliśmy się w drugą stronę. Na spacerku było fajne, a las zapewniał przyjemny cień i znośny chłodek. Spacerowałem grzecznie i spokojnie załatwiając różne swoje sprawy. A to siku a to patyczek. Wszystko to jednak było do czasu. Wszystko jednak się skończyło, gdy zaczęliśmy wracać.
grzeczny jestem piesek

z patyczkiem sobie chodzę

Gdy wracaliśmy a przynajmniej czułem, że Pańcio chce to moja obroża się otworzyła - sama. Ma ona taką małą przypadłość, że jak się ją źle ułoży to po prostu się wypina. A wtedy to hulaj dusza, piekła nie ma. Szczekanie, bieganie i warczenie. Bo wiecie, czasem w lesie niema się co zachowywać cicho i czasem trzeba sobie poszarpać za smycz, nawet tą najnowsza.

szczek i szarp

atak bestii

W domu nawet nie było okazji by sobie pospać, bo moje super legowisko było zajęte przez oba koty. Chyba zawarły jakiś rozejm, albo coś. Ja musiałem spać na podłodze, ale postanowiłem powolutku przedostawać się w stronę, tego co mi odebrano - siłą. Wieczorem koty trochę się poganiały a Fart w trakcie zabawy znalazł nowe ulubione miejsce na sen. Pudełko po budach. Było ono niewiele większe niż pudełko zapałek a Fart i tak się zmieścił. To kolejny dowód na to, że koty to ciecz.
wspólne spanie

kocie spanie

Sobotni poranek i kody w dalszym ciągu trzymały się razem. Nawet wspólnie potrafiły zasnąć i spać. Wspólnie spały w nogach człowieków. I naprawdę nie chciało się nikomu wstawać. No, ale koniec końców trzeba było ruszyć pupki i w świat.
nie budzić

no człowiek daj spać!

Poranny spacerek szybko przekształcił się w wielki wypad. Trafiliśmy na na Wybieg dla Psów Batory, gdzie spotkaliśmy całą ekipę Łapeczkowo. Widać było, że trochę zazdroszczą nam smyczy, ale mieli tyle świetnych gadżetów, że pewnie osłodzi to im smutek. Trochę poganialiśmy, trochę się poobijałem. Pogadaliśmy i pośmialiśmy się. Przychodziły i wychodziły psiaki aż w końcu z jednym się posprzeczałem. Nic na to nie wskazywało, bo na początku się fajnie przywitaliśmy, ale potem się posypało. To oznaczało, że czas wracać do domku.
hmm czy ja czuję wybieg?

szaleństwa wybiegowe

W niedzielę o świcie znowu nikt nie chciał wstawać, a Fart to już w ogóle bronił się łapami, pazurami i zębami aby tylko nie wstawać. Tak słodko spał a człowieki go tak zrzucili mocno i gwałtownie. Trochę było mi go szkoda. No ale dzień trzeba było zacząć - nawet taki leniwy i spokojny.
wstajemy

Spacerki były normalne - zwyczajne, ale na jednym z nich była z nami Pańcia. Powolutku i spokojnie sobie spacerowaliśmy po okolicy w wysokich trawach. Nawet się nie zorientowałem, jak ten dzień nam minął i świat szykował się do spania - słońce się chowało.
no spacerujemy

w wysokich trawach

pędzimy po łąkach

W domku dowiedziałem się tuż przed snem. Okazało się, że Pańcia kolejnego dnia jedzie gdzieś na wakacje. No powiem wam, że zostawia nas i sobie jedzie. No kto to widział. Postanowiliśmy więc wszyscy razem aby wspólnie posiedzieć w wyremontowanym i urządzonym pokoiku. Trochę szaleliśmy, ale coś tam nam się udało. Troszkę narozrabiałem kradnąc materiałową zabawkę, ale po krótkiej walce poddałem się i oddałem swoją zdobycz. W takiej fajnej atmosferze skończył się nam wesoły tydzień. Do ugryzienia.
tylko leżę 

nie oddam

no dobra - weź sobie

rodzinna fotka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz