niedziela, 26 lutego 2017

Ciąg dalszy

W poniedziałek remont zaczął się tak całkiem na serio, tak poważnie. Najmniejszy pokój długie godziny się opróżniał i w końcu przyszedł czas by wynieść regał na książki. Ten był jednak bardzo uparty, bo był większy od otworu drzwiowego i człowiek kombinował i kombinował. Ja mu od razu mówiłem, że bez rozebrania się nie obejdzie. W między czasie trochę spacerowałem i gdzieś z człowiekami pojechałem, ale po powrocie udało się przetransportować regał na miejsce docelowe. W tym etapie najwięcej pomagał Fart. Cała nasza reszta tylko obserwowała to przez zamknięte w trakcie snu oczka.
długo jeszcze będziesz skręcać?
Z czasem, gdy regały było co raz bardziej zmontowany, to Fart coraz pewniej po nim skakał i co chwila się zaskakiwał się widokiem swojego cienia. Czasami myślał, że to jeszcze jeden kot w naszym domku. Prawda jednak jest taka, że jednego więcej to już raczej nie wytrzymało by nasze mieszkanko. Co innego jeszcze jeden basset. Na razie to jednak pieśń dalekiej przyszłości.Wracając do tematu, gdy regał staną na miejscu i zapełnił się książkami to powstał wspaniały kącik czytelnika.


ale przystojny czarny kotek

Wtorkowy poranek po męczącym dniu postanowiliśmy wykorzystać na spacer. Nie było zbyt wiele czasu, ale odpoczywać trzeba było. W domku tylko farby i łatanie małych dziur w ścianach. Odpoczywać postanowiliśmy na małym spacerku po zabytkowej koloni robotniczej w Rudzie Śląskiej. Po jednej stronie ulicy zabytkowe domki, a po drugiej bloki nowego budownictwa. My wędrowaliśmy uliczką po koloni Ficinus, czy jakoś tak. Troszkę sobie pochodziliśmy. Mój nos bardzo mocno pracował. Mijający mnie ludzie uśmiechali się do mnie bardzo szeroko. Fajnie tak rozbawiać ludzi z rana. Może ktoś dzięki mnie będzie miał lepszy dzień. Piękne budynki, niektóre odnowione inne trochę zniszczone. Jedyne co mnie zraziło to wszędobylskie neony i bilbordy. Szkoda wielka, no ale to normalne użytkowe i mieszkalne budynki więc trochę rozumie. Najważniejszym jednak wydarzeniem tego spaceru było spotkanie dwóch kotów, które przechadzał się środkiem drogi. Na ich widok od razu chciałem się z nimi przywitać, ale jeden sobie czmychnął pod najbliższą bramą, a drugi stanął na środku i tak się najeżył, że lepie było trzymać się z dala. Ominąłem więc szerokim łukiem tą bandę i udaliśmy się w kierunku autka - do domku.
ale fajne budynki

ale zapaszki

oooooo chyba widziałem koteczka

Po powrocie do domku był remont. Brudzący i nudzący remont. Najmniejszy pokoik zyskał swój nowy kolor. Kolor się udał i wygląda fajnie. Wydaje się trochę większy. Ja jednak się tam nie wtrącałem i wolałem spać. Starałem się spać i po prostu podziwiać efekty. No dobra budziłem się jeszcze jak było jedzonko. Oczywiście dzięki zaspanym oczkom wyglądałem jeszcze bardziej słodko i zawsze coś tam mi wpadło do mordki. 
ale się chyba podzielisz?

Fajnie, że malowanie powoli posuwało się do przodu, szkoda tylko, że bałagan zamiast się zmniejszać to się powiększał no i czas poświęcony na spacery również bardzo ucierpiał. Ech no, ale jakoś damy radę. Od czasu do czasu warto trochę zmieni tryb życia. Z pewnością wkrótce spacery wrócą - jak tylko malowanie się zakończy.

zmęczony jestem i  a żaden spacer nie idę.

W środę nawet nie było czasu na jedną najmniejszą fotkę. Spacery ograniczały się do podstawowych zadań. W domku praca szła do przodu. Malowanie i przestawianie mebli oraz przenoszenie rzeczy z jednego miejsca na drugie. Już powolutku liczyłem liczyłem by malowanie się skończyło. Już widziałem to oczami wyobraźni, ale niestety daleka droga była przed nami.
We czwartek remont trochę zwolnił i dzięki temu spacerowaliśmy i było trochę zdjęć. Jednak bałagan się nie zmniejszył i trochę nawet urósł. Pudła, pudełeczka i pojemniczki były wszędzie ledwo dało się znaleźć miejsca do spania. W ogóle to muszę, wam powiedzieć, że  mój ponton powoli nadaje się do wyrzucenia. Chyba powoli muszę się zacząć rozglądać za czymś nowym
no powiedz Pańcia w jakich warunkach ja mam spać? Gdzie mam spać?

no powiedz to ma być wygodne?

no popatrz w moje oczy i powiedz - wygodnie?

Dzionek powoli leciał do przodu. Dla naszej zwierzęcej bandy był to bardzo senny czas. W między czasie dowiedzieliśmy się, że ten czwartek to tłusty czwartek. To taki dzień, gdzie wszyscy objadają się słodkościami aż im brzuchy pękają. No i tak spojrzałem po nas wszystkich i jakoś tego nie widziałem. No pytam się gdzie te słodkości? No gdzie te pełne brzuszki? Ja śniadanko zjadłem normalnie, obiadek też wyglądał na taki jakiś zwykły. Liczyłem, że wieczorem się coś zmieni. Tymczasem ściana za telewizorem powoli zmieniała kolor na nowy. Już nie była brązowa, a szara, a raczej szaro fioletowa.
daj spać człowieku

ten ręcznik na dekoderze to świetna sprawa

Gdy powolutku się ściemniało to pojechaliśmy do Gliwic. Jakieś dziwne sprawy załatwialiśmy i odwiedziliśmy mieszkanko z kafelkami, gdzie oprócz standardowego nabrudzenia pojadłem trochę pączków. W końcu te słodkości pojawiły się i mój brzuszek powolutku się napełniał. O tak byłem bardzo zadowolony z tego faktu. Słyszałem, tylko, że nie powinienem jeść wieczorem, bo będę gruby. Jednak jeśli gruby znaczy, że mam brzuszek pełen pączków to ja chcę być gruby. W zasadzie jakby zamiast pączków było cokolwiek innego to też bym się cieszył.
ale czemu tylko trochę?

Przyszedł piątek, piąteczek a w naszym mieszkanku przyszedł czas na tapetowanie. Najmniejszy pokoik miał być ozdobiony tapetą. Jedna ściana miała być piękna i dość szybko. Niestety okazało się, że szybko jest pojęciem względnym. Człowiek pierwszy raz w życiu tapetował, więc tylko szybko przekazałem mu podstawowe informacje co i jak i zostawiłem go samego. Niech się "chłop" wykaże. Szło mu to powolutku, ale szło pewnie dzięki pomocy Farta.  Na szczęście tapeta w końcu wylądowała na ścianie a my się zebraliśmy na wypad na miasto na obiadek.
no weź tu też pomaluj tym klejem, bo ominąłeś

Człowieki po krótkim spacerku zostawiły mnie w autku i sobie poszli. Ja oczywiście musiałem pilnować, ale mi się przysnęło. Człowieki obudzili mnie i na całe szczęście nic się nie stało z autkiem - więc mimo wszystko dobrze się spisałem. Dostałem najwspanialszy prezent - dupki z pizzy. Oj ugryzłem jeden malutki kawałeczek, ale w domku to była prawdziwa uczta. Objadłem się jak bąk i marzyłem jedynie by się wyspać. Ze zdziwienie patrzyłem na Farta jak wylegiwał się na moim legowisku, chciałem tam przecież spać, ale z pełnym brzuchem nie miałem siły aby go zgonić i położyłem się tam, gdzie stałem - zasnąłem jak kamol. Fart tym czasem bawił się czymś swoją ulubioną zabawką - szeleszczącym papierkiem po cukierku. Robił to jednak w takiej pozycji, że aż zastanawiałem się, z czego ma on kręgosłup. Po nocnym spacerku w końcu mogłem wrócić na swój pontonik a potem na legowisku do sypialni.
tak, to całkiem normalna pozycja


zabawa

dobranoc

W sobotę o poranku poszedłem na spacer. Słoneczko świeciło dość mocno a ja miałem nadzieję, że ostatni raz w tym sezonie widzę śnieg. Liczyłem po cichu, że on już odejdzie i wróci przez kolejną gwiazdką - już taki miękki i puszysty. No w każdym razie rozprostowałem łapki, załatwiłem co musiałem załatwić i odetchnąłem świeżym powietrzem. To wielka radość. 
noooo taki poranek to ja rozumie

Po powrocie do domku to zabraliśmy się za porządne sprzątanie. Remont jeszcze trwał, ale nasz salon już miał całkiem nowy kolor i już był zabezpieczony lakierem przeciwglutowym. Dzięki temu nasze ściany będą zawsze czyste. Porządne sprzątanie zakończyło pojawienie się Wiki. Oczywiście bardzo mocno i natarczywie przywitałem ją w drzwiach. Zasiadła, człowieki zjedli a ja ich porządnie pilnowałem. Koty tym czasem zajęły się torebką Wiktorii. No właziły do niej, wcierały się i próbowały coś zabrać. Długo to trwało aż w końcu okazało się, że Wiki przywiozła Pańci placki ziemniaczane. Po wyjaśnieniu tej zagadki pojechaliśmy na zakupy. Obejrzeliśmy różne rzeczy w różnych miejscach i w końcu wróciliśmy do domku aby odpocząć. Sobota była odpoczywająca i leniwa.
no puść człowiek tam są placki!

Niedziela od rana była jakaś inna. Na spacerku śniegu już nie było. Szybko załatwiłem tą sprawę i po powrocie zjadłem śniadanko. Praktycznie w trakcie jedzenia okazało się, czemu ta niedziela była jakaś inna. Przyjechał do nas gospodarz mieszkania z kafelkami, czyli Pan z Fajką. Po długich i wylewnych powitaniach z mojej strony powolutku przebrał się do roboty.
a śniegu już nie ma!

Człowieki zabrali się za malowanie sypialni. Szybko przeprowadzili w niej rewolucje i meble stanęły na środku pokoju i najpierw sufit stawał się bardziej biały a ściany zmieniały kolor na taki jak wszędzie indziej. Całej tej operacji doglądała Fuksja. Ona pilnowała aby wszystko było wykonane zgodnie z zasadami malarstwa pokojowego. Ja to pilnowałem Pańci czy aby dobrze odpoczywa. Głównie to robiłem, bo od czasu do czasu wskakiwałem do pokoju aby sprawdzić co i jak się dzieje. Przez tą moją ciekawość cały się upaćkałem farbą, ale przecież w trakcie malowania nie może być inaczej i trzeba być brudnym - tak po prostu.

Fuksja, nadzorca generalny

to malowanie ma się dobrze, dzięki mojemu oku

Ta kontrola miała pozytywny wyniki i razem z Pańciem mogliśmy zostawić malowanie w rękach naszego gościa i udaliśmy się na spacer. Szybko wszystko załatwiliśmy i nawet spotkałem wesołego biegającego pieska. Przywitałem się z młodym psiakiem i nawet chwilkę się pobawiłem, ale został on w końcu przypięty przez swoich człowieków do smyczy i sobie poszli w siną dal. My zresztą też. Wróciliśmy do domku aby skończyć malowanie a przede wszystkim zabrać się za sprzątanie tego wszystkiego.

cześć

Gdy wszystko zostało pomalowane i najcięższe meble zostały zostały ustawione na swoich miejscach. Odprowadziliśmy gościa do jego auta, przy okazji troszkę pospacerowałem - znowu. Po powrocie do domku koty korzystały z różnych rzeczy i się bawiły a ja z Pańciem nosiłem rzeczy do sypialni i sprzątałem. Na koniec dnia wszystko oprócz półek i książek było a swoich miejscach. Ja byłem bardzo zmęczony i gdy tylko człowieki pomyśleli by iść do sypialni to ja tam popędziłem i zakopałem się w kocykach w swoim legowisku. Do ugryzienia!
koce zabawy i ich miejsca do spania

śpię, nie budzić do 2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz