niedziela, 12 listopada 2017

Niskopodłogowy listopad

Tak jak pisałem wcześniej, bardzo dawno temu niestety musiałem zrezygnować z codziennych opisów naszego życia psiego i kociego. Trochę zwlekałem z tym, ale w końcu zdarzyło się coś, czym musiałem się z Wami podzielić. Otóż w Święto Niepodległości pomimo niezbyt sprzyjających warunków Śląski Klub Jamników zorganizował spacerek. Oczywiście nie mogłem opuść takiego fajnego wydarzenia. Ponadto wiedziałem, że na spacerku oprócz olbrzymiej ilości jamników i ich pozytywnie zakręconych ludzi będzie też jeden basset o imieniu Boluś z SOS Bassety. Dodatkowo razem z Pańciem zaprosiliśmy Lexi, która znalazła domek dzięki Nasze Bassety. Żeby nie było mieszka tylko kilkanaście kilometrów od nas.
Lexi

Boluś

W każdym razie spacerek rozpoczynał się dokładnie o 11 na lądowisku dla helikopterów. Dokładnie wiedzieliśmy gdzie to i ile czasu nam potrzeba na dojazd. Wstaliśmy wcześniej i wszystkie niezbędne rzezy przygotowaliśmy dnia poprzedniego i oczywiście jak zwykle byliśmy w wielkim niedoczasie. Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę. Ubrani, szybko pędzimy do LaBuni a ta nas dzielnie wiezie na miejsce. Punkt 11 zaparkowaliśmy tuż obok punktu startu. Niby wszystko ok, ale jeszcze musieliśmy przygotować brykę Aurory. Szybko lecimy, bo ludzie już gotowi do drogi i widzimy jak robią sobie zbiorowe zdjęcie. W końcu jesteśmy, w końcu idziemy. Niemal od razu spotykamy Lexi z którą bardzo otwarcie się witam. Krótka pogaduszka człowieków i idziemy dalej. Tam czeka na mnie Sisi z RodoSzorskiTeam, która w swojej niebieskiej kiecce wyglądała zjawiskowo.  Psiaków była co niemiara i nawet nie dałem rady się, że wszystkimi przywitać. Każdy człowiek, który do mnie zagadywał, oczywiście najpierw zaglądał i zagadywał do Aurory. No, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Ja zająłem się psimi sprawami i poznałem Bolusia wraz z jego wspaniałymi opiekunkami. W końcu rozpoczął się spacer i wszyscy ruszyliśmy w drogę. Trzymaliśmy się blisko Bolusia. Ja dreptałem na smyczy a on sobie biegał wszędzie, gdzie tylko chciał. No może gdybym ja tak słuchał jak on to też, mógłbym sobie pobiegać. Nie niestety ja jestem sobą i dreptałem sobie obok człowieków na niezbyt długiej smyczy. Sam spacerek nie był bardzo długo i jakoś specjalnie wymagający kondycyjnie, ale był bardzo przyjemny. Pogaduszki, zapaszki i załatwianie psich spraw. Lexi trzymała się trochę z przodu a my z opiekunami Bolusia raczej kryliśmy tyły. Boluś latał wszędzie i w każdą stronę. Powolutku sobie dreptaliśmy a człowiek jakoś nie miał głowy do robienia fotek. To wszystko pewnie przez nasze delikatne spóźnienie, które jak już mówiłem nie było w ogóle moją winą. Pogoda była dość kapryśna a słońce tylko na chwilkę nas odwiedzało. Najwyraźniej trochę się obraziło na nas, a może to zapowiedź zbliżającej się kroczek za kroczkiem zimy. Spacerek przeleciał w miłej atmosferze a my wróciliśmy na lotnisko, gdzie sobie troszkę pobiegałem. Nawet Pańcio pozwolił mi pobiega swobodnie na starej smyczy. Zjadłem kilka smaczków i trochę zapoznałem się z człowiekami, którzy czekali na spacerowiczów ze swoimi troszkę starszymi psiakami. W pewnym momencie zapędziłem się dość daleko odprowadzając Lexi do auta, że musiałem zostać przyprowadzony z powrotem przez bardzo miłą rodzinkę spacerową. Niestety nie mogliśmy spędzić zbyt wiele czasu z psiakami bo nagle zrobiło się dość zimno i to dużo bardziej niż wcześniej a Aurora już dawno powinna być przebrana. Tak więc ciepło pożegnaliśmy się z człowiekami i ruszyliśmy  do LaBuni i do domku. Trochę okrężną drogą i przez deszcze wielkie.
Podsumowując spacer było super. Bardzo się cieszyłem, że poznałem dwa bassety.  Mam nadzieję, że będzie nam dane spotkać się jeszcze nie raz i nie dwa razy. Wielu pozytywnych ludzi kochających swoje psiaki to naprawdę zastrzyk energii w zimne listopadowe południe. Przeszliśmy nie wiem ile, ale na pewno nie były to rekordy życiowe, to było zwykłe spacerowanie w gronie psiaków, a i w takim towarzystwie to Park Śląski wyglądał jakoś tak pozytywniej. Nawet wszędobylskie błoto jakoś nam nie przeszkadzało. No tylko szkoda, że tak mało zdjęć zrobiliśmy, bo było tyle wspaniałych psiaków.
Sisi w szałowej kreacji - RudoSzorstki Team

Lexi

jak tu jej nie głaskać Lexi

Z Bolkiem (foto Magdalena Zajkowska)

z Lexi (foto Magdalena Zajkowska)

po wyścigu 

idziemy  co prawda z tyłu, ale do przodu (foto Agata Sobolewska-Bródka)

jamniki jak to jamniki, nawet w święto pracuje

halo mały człowieczku - nie upadaj tak (foto Magdalena Zajkowska)

Boluś z fanami

to już końcówka spotkania - zimno dokucza (foto Małgorzata Guminiak)

ktoś tu ma przekąskę? (Asia Lis)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz