środa, 15 lipca 2015

Sztuczki

Kto rano wstaje ten co prawda ma dłuższy dzień, ale na pewno chodzi niewyspany. Dodatkowe hałasy powodowali robotnicy stawiający rusztowanie nam przed oknami. W każdym razie jakoś tak ruszyliśmy niemrawo aby rozpocząć nowy dzień. Jakoś nam ten poranek upłynął. Ja tylko wyczekiwałem aby jak najszybciej wrócić do domku i spać. Może winna temu była pogoda, a może po prostu moje lenistwo!
wracajmy już do domku!

wspólny sen

oj jak wspaniale się śpi

W domku oddałem się ukochanym czynnością - poszedłem spać! Fuksja jeszcze chodząca w kubraczku bardzo szybko i ochoczo dołączyła do mnie Fuksja. Sen jedynie od czasu do czasu zakłócały nam hałasy dochodzące za okna sypialni i kuchni - tak to budowlańcy. No niestety od czasu do czasu miałem iść sprawdzić co tam się wyrabia. W między czasie Borowski zabrał się za sprzątanie. Ech On i te jego głupie pomysły. No po prostu zastanawiam się jak żyć w tym świecie! W zasadzie to już powolutku szykowaliśmy się do wyjścia na popołudniowy spacerek, a tą chwilkę między początkiem przygotowań a zamknięciem drzwi wykorzystałem na zabawę z Fuksją.
co tam się wyrabia!

zabawa

Ruszyliśmy nas spacerek. Nie był to zwykły spacerek, bo poszliśmy po Panią aby wyciągnąć ją z pracy. Droga jednak nie była taka łatwa. Bo szliśmy okolicznymi łąkami. Ten czas wykorzystałem na malutkie zwiedzanie i na załatwianie swoich psich spraw. Było bardzo miło i bardzo przyjemnie, a każdą chwilą tego spacerku bardzo się delektowałem. Buszowałem w największych trawach szukając tego czegoś. W końcu okazało się, ze tym czymś był patyczek, znaleziony niemal na środku drogi. Z tym, że wiele rzeczy i wydarzeń zaciekawia mnie na kilka chwil i potem od razu znajduje coś ciekawszego.
no to idziemy!

na tym zdjęciu jest basset, aż trudno uwierzyć!
ale pięknie


a spaceruję tak

mój patyczek

Gdy dotarliśmy na miejsce to okazało się, że jeszcze chwilkę musimy poczekać. Ten czas postanowiłem spożytkować na zwiedzaniu i podziwianiu różnych dziwnych rzeczy. Nawet próbowałem się zabrać za prowadzenie śmiesznego autka, ale niestety nie dałem rady wsiąść. W każdym razie sobie trochę pospacerowałem i pochodziłem oglądając, Pan cykał zdjęcia i tak jakoś ciekawie było.
spacerkiem

może pojedziemy?

W końcu jednak zwiedzanie zmieniło się w zabawę ze sznurem. Sznur to nie tylko przeciąganie i łapanie go w zęby, ale także a przede wszystkim aportowanie. Jeśli mam humor i mam ochotę na takie zabawy to nie ma zmiłuj się, trzeba mi rzucać aż ręka uschnie, no chyba, że wcześniej się znudzę. Muszę się jednak pochwalić, że w te klocki jestem doskonały.
no trzymaj i ja

ej czemu nie ciągniesz sznura?

aportuje jak mistrz

W końcu jednak Pani była wolna i mogliśmy spokojnie wracać do domku. Nim się zorientowałem już byliśmy w domku. Fuksja oczywiście jak to ona szybko się do Borowskich przytuliła. I w czasie gdy Oni jedli to ta najnormalniej w świecie im przeszkadzała. No dobra może nie przeszkadzała, ale się najnormalniej w świecie tuliła, na swój własny ciekawy sposób.
tule się!

miziaj mnie!

Jednak na tym dzień się nie skończył. Pojechaliśmy w odwiedziny do Franka, jednak ja musiałem poczekać chwilę w aucie a Oni sobie gdzieś poszła. Na szczęście nie długo poczekałem. Z Panem poszliśmy na malutki spacerek, na taki nie za długi nie za krótki a w sam raz. Powąchałem i załatwiłem wszystkie swoje psie sprawki i poszedłem na chwilkę odwiedzić Franka. Ten mnie przywitał na swój charakterystyczny sposób. Obszczekał a ja oczywiście nie pozostawałem mu dłużny i sobie pogadaliśmy dość głośno. Potem nie było zmiłuj się i zostałem uspokojony na krótkiej smyczy, przez co Franek też jakoś tak uspokoił się, ale nie do końca. W każdym razie pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do domku. Szybko dotarliśmy do domku i poszliśmy spać. Do ugryzienia!
w Piekarach Śląskich

2 komentarze: