O poranku gdy słońce już dawno się obudziło i nieśmiało zaglądało do naszej sypialni ja do samego końca, do ostatniej chwili unikałem wstawania z pontonika. Niestety mimo rolet i siatki na rusztowaniu, którą zostawili mili robotnicy to okrutne słońce trafiało idealnie w mój nosek i wstać musiałem. Zresztą rakietowa Fuksja już od dawna biegała wszędzie i nigdzie. Już chyba zapomniała o tym swoim kubraczku.
chyba czas na wstawanie?
Gdy Borowscy powoli się rozbudzali to Fuksja postanowiła zwiększyć szybkość swojego biegania, dopiero słowo śniadania pozwoliło jej się trochę opanować i uspokoić a nawet dać trochę pogłaskać.
śniadanie?
Nim jednak nacieszyłem się śniadaniem, które już wylądowało w moich miskach to poszedłem na spacer. Zdecydowanie wolę takie rozwiązanie, bo po powrocie mam już pusty brzuszek i rozprostowane kosteczki Na spacerku mimo wielkiego upału i duchoty było fajnie. Zrobiliśmy małą rundkę po osiedlu. Obyło się bez żadnych rewelacji oczywiście oprócz upału, który był niemiłosierny i w te pędny wróciłem do domku z jęzorem sunącym po ziemi.
na spacerku
no głaskaj głaskaj
W domku ledwo zasnąłem, ledwo położyłem głowę na kocyku a już musiałem wstawać i jechać gdzieś. Dopiero minęła chwila jak wróciłem - tak przynajmniej mi się wydawało. Okazało się, że ta chwilka to trwała kilka godzin i było już popołudnie. No masakra jak, gdzie kiedy ten czas mi uciekł. W każdym razie pojechaliśmy do Gliwic. Po drodze natrafiliśmy na wielkie anomalie pogodowe. Nagle pojawiła się ściana deszczu, prawie gradu i wiatr. Po chwili wszystko ucichło a termometr w aucie pokazywał temperaturę niższą o niemal 10 stopni Celsiusza. Na szczęście przetrwaliśmy ten szał natury i dojechaliśmy do sklepu. Znowu odwiedziliśmy sklep meblowy. Znaczy ja czekałem przy autku a Borowscy odwiedzali sklep meblowy. Po niedługim czasie wyszli bez foteli.
Pojechaliśmy dalej, do Bojkowa gdzie czekali już Fred wraz z opiekunami i wesoła mała blondynka. No i się zaczęło odpoczywanie i czekanie na grilla. Po niedługim czasie, gdy grill już się palił w pełni, dołączyli kolejni weseli ludzie, których już znałem. No i zaczęła się wyżerka. Karkówczeka, boczuś i do tego masa innych przysmaków sałatkowych.
pilnuje Pani
i jak tam mój grill?
czekam i czekam
ale śmieszne?
Byłem na smyczy, bo próbowałem ukraść przysmaki ze stołu. Jakoś nie potrafię zrozumieć, że coś tam jest nie dla mnie i jak będę grzeczny to zapewne dostanę co nieco. Tak sobie gawędziliśmy i podjadaliśmy, znaczy ludzie, bo ja z Fredem to trochę ganiałem za butelką, trochę się kłóciłem z Panem. Ogólnie to dzień jak co dzień. Nagle zacząłem się denerwować i szczekać tak po prostu. Czułem że zbliża się burza, która przegoniła biesiadników pod daszek a potem całkowicie rozpędziła imprezę. Odwieźliśmy rodzinkę Freda do domku i wstąpiliśmy na chwilę do remontowanego mieszkanka. Tam całość prawie skończona i prawie a wszystko wygląda tak pięknie.
W końcu późno w nocy wróciliśmy do domku. Jeszcze zrobiłem małą rundkę wokoło bolku i szybko poszedłem spać. Fuksja stęskniona na nami bardzo tulała się do Borowskich ale ostatecznie też padła. Zamykamy oczy w oczekiwaniu na nowy tydzień. Do ugryzienia!
spanie - pozycja 01
spanie - pozycja 02
dobranoc
Czy Fuksja jeździ z Wami w dłuższe podroże ? Jest przystosowana do samochodu ? Czy po prostu zostaje cały dzień sama 😉
OdpowiedzUsuńCzy Fuksja jest przystosowana do podróżowania. Hmmm można tak powiedzieć. Od znalezienia siedziała w autku. Jeździła z nami wszędzie na wakacjach:) Siedziała w lodówce torbie turystycznej i zwiedzała z nami Chorwację.
UsuńObecnie czasami ją zabieramy a czasami zostaje. Różnie to bywa?