Skoro świt nakłaniałem Borowskich do pobudki, zwłaszcza tego śpiącego bliżej przejścia - Borowskiego. Czekałem i czekałem aż w końcu noskiem poszturchałem i się obudził i poszliśmy na spacerek. To wszystko dzięki mojemu działaniu. Całe szczęście, że dość szybko się zebrali, bo bardzo mi się chciało.
dzień dobry!
Po spacerku przyszedł czas na odpoczywanie, na leżakowanie. Spaliśmy sobie w najlepsze na naszych czerwonych leżankach. Ja uwielbiam spać na swoim kocyku, bo jest taki super wygodny zwłaszcza, gdy jest ładnie poskładany. Fuksja natomiast upodobała sobie nową podusię Pani. Wyraźnie dała do zrozumienia, że od teraz jest to tylko jej i kropka.
gdzie początek a gdzie koniec?
psi rogalik!
Pan nie dam nam jednak od tak spać, bo trzeba było odkurzyć mieszkanko i się przez to trochę wybudziłem. Jednak ja i tak nie miałem najgorzej, bo Borowski postanowił poprzeszkadzać Fuksji. Trochę ją pogłaskał trochę ją podenerwował, ale ogóle Fuksji to się podobało i nie denerwowała się za nadto. No ale niestety się nie wyspała.
dokuczający Pan
Gdy nawet ja już się wybudziłem z sennego przedpołudnia to postanowiłem zacząć naśladować Panią i zabrałem się za czytanie książek. Jednak nie robiłem tego od tak dla przyjemności. Ja postanowiłem sobie tworzyć listę potraw jakie chciałbym spróbować w najbliższym czasie. Przeglądałem książkę z przepisami dla piesków. Dowiedziałem się z niej wielu ciekawostek o jedzeniu dla piesków i co najważniejsze już wiem, czemu Borowscy nie dają mi czekolady oraz winogron. Dodatkowo nim zagłębiłem się w przepisy to poczytałem o zaletach danej potrawy. Jest tylko jedna wada, bo nikt nie napisał, jak to smakuje. W sumie jednak to nie jest ważne, bo przecież ja i tak zjem wszystko. Autorką książki, którą z tego miejsca polecam jest Ja, Ty i 2 Psy, a szerszą recenzje, w której trochę więcej pisze za sprawą moich opinii jest Tutaj. Serdecznie zapraszam.
no nie przewracaj jeszcze strony bo nie doczytałem!
W końcu wszystko już się skończyło, lista się zrobiła więc mogliśmy spokojnie pojechać. Fuksje pożegnaliśmy słowami Pilnuj Domu. Jakoś tak powiem szczerze, że nie mam przekonania o tym, że ona jakoś szczególnie mocno pilnuje naszego mieszkanka. No ale w każdym razie załadowaliśmy się do autka i ruszyliśmy w drogę. Od razu wiedziałem, że jedziemy do Gliwic, zresztą to mówili. Wiedziałem też, że jedziemy odwiedzić Freda. Po drodze jednak zatrzymaliśmy się w sklepie. Co już się chyba staje małą tradycja. W każdym razie Pani poszła do sklepu a ja z Panem zaparkowaliśmy w cieniu i kręciliśmy się wokół LaBuni. Muzyczka cichutko grała a ja sobie leżałem na chłodniejszych płytkach, przy okazji wzbudzając niemałą sensacje i uśmiechy wśród przechodniów. Pewnie miałem coś na uszach albo na nosie i się ze mnie śmiali.
kiedy będzie Pani?
Wielka kolejka sprawiła, że Pani wróciła po znacznym czasie. Jakbyśmy mieli materiały to naprawili byśmy połamaną ostatnimi czasy dokładkę zderzaka w LaBuni i pewnie nawet byśmy pomalowali, ale niestety. Nie mieliśmy tego więc autko zostało nie naprawione. W każdym razie Pani wróciła i pojechaliśmy dalej. Och pod blokiem Freda wystrzeliłem jak torpeda i byłe na miejscu przed wszystkimi. Oczywiście dopadłem do misek, ale ona jakieś takie skromna była. No trudno w każdym razie przywitałem się i liczyłem na więcej, ale Pan kategorycznie poprosił aby nic mi nie dawać - i niestety nic nie dostałem!
U Freda trochę posiedzieliśmy i trochę sobie poleżałem i powąchałem. Nawet próbowałem zachęcić Milkę do zabawy, ale ona uciekła a Fred na mnie powarkiwał. Miła i przyjemna sielanka zakończyła się gdy wyszliśmy jak myślałem już do autka, ale się myliłem. Poszliśmy na malutki spacerek z Fredem, a w zasadzie to przenieśliśmy się do mieszkanka w trakcie remontu. Tak więc szedłem za nim krok w krok. Mnie prowadził Pan a Fred za swoją Wiką, czyli moją człowieczą koleżanką, z którą sypiam jak jest u nas.
co tam wywąchałeś?
ej poczekajcie!
W remontowanym mieszkanku przywitał mnie fajnie zrobiony duży pokoik. Prezentuje się okazale i imponująco podobnie jak już wcześniej ukończone kuchnia i przedpokój. Pozostał jeszcze tylko mały pokoik, ale to nie była robota na niedziele. W niedziele je się lody. Znaczy inni jedzą lody a ja patrzę. Z każdej strony się patrzę i próbuję zdobyć. Jakbym nie patrzył, jak bym nie próbował, to nikt ze mną nie podzielił się lodami - wielka szkoda!
no daj gryza!
weź nie bądź sobą
Dobrze, że chociaż mogłem napić się wody i to dużo. Tak więc trochę się zadowoliłem i w miarę szczęśliwy wróciłem do LaBuni i do domku. Droga minęła mi na śnie, ale przy parkowaniu byłem już gotowy do wysiadania i do przywitania z Fuksją. Szybko wbiegliśmy po schodach i Fuksja już czekała na nas pod drzwiami. Przywitaliśmy się i dostała przekąski w postaci biszkopcików. Ja tez miałem okazję zjeść te biszkopciki i nawet udało mi się zabrać jednego od Fuksji. Mimo iż są tak niepozorne, to są bardzo dobre. Te ciasteczka miały nam osłodzić myśli o zdejmowaniu szwów w poniedziałek rano. Do ugryzienia!
daj mi ciasteczko
tylko trzymaj równo
Bardzo fajny blog. Zapraszam do mnie - dopiero zaczynam :D
OdpowiedzUsuń