środa, 20 maja 2015

Mordercze słońce w pudle

Nie potrafię zrozumieć, po co się tak wcześnie wstaje jak można by tak spać do południa, albo nawet i dłużej. Niestety w takich pięknych chwilach przeszkadza natura i obowiązki. Po odwiezieniu Pani i załatwieniu wszystkich ważnych spraw ruszyliśmy z Panem na podbój.
Z Panem musieliśmy wysłać dwie paczki. Jedna u nas pod nosem a drugą praktycznie na drugim końcu miasta. Tak więc na początku był mały zgrzyt, bo od razu spędziliśmy kilka minut na czekaniu pod zamkniętymi drzwiami poczty. Akurat była 15 minutowa przerwa. Ech pół dnia czynne a my trafiamy na przerwę.
otwarte?

Ech chwilę się wynudziłem, ale w końcu się udało i mogliśmy ruszyć dalej. Mieliśmy kilka kilometrów przed sobą a pogoda wyraźnie dopisywała w naszej wędrówce. Około 20 stopni w słońcu i lekki wiaterek. Tak więc można iść i iść. Po drodze obwąchałem wszystko co nadawało się do obwąchania.
daleko jeszcze?

Gdy przechodziliśmy przez centrum miasta to byłem już lekko zmęczony i trochę się irytowałem. To była dopiero połowa droga i swoją złość i frustracje wylewałem na sznurze do gryzienia, który w ręce dzierżył Pan. Nagle się znaleźliśmy w Parku Skałka. Nawet tego nie zauważyłem w trakcie wyładowywania swojego niezadowolenia na sznurze. 
to jest park?

Pan specjalnie nas tu skierował abym się napił. Oczywiście trochę się obawiałem z tego skorzystać, bo myślałem, że mnie wepchnie do wody albo coś. O dziwo nic takiego się nie stało i mogłem spokojnie sobie pić wodę. Przy czym raczej było to szaleńcze chłeptanie. Rozluźniające i bardzo chłodzące.
piję!

W końcu niestety musieliśmy ruszyć dalej. Ech z wielkim smutkiem żegnałem się z orzeźwiającą wodą. No ale jak obowiązki wzywają to trzeba ruszać. Dotarliśmy pod sklep w którym znajdowała się wysyłaczka paczek. Ja zostałem przymocowany do barierek na parkingu. Z dala od aut i przechodniów i w morderczym południowym słońcu. Przypominam było 20 stopni. Pan zniknął z pola widzenie. Wyglądałem za nim i już po chwili widzę, że wraca. W miedzy czasie w mojej okolicy zaczął kręcić się jakiś malutki samochodzik z Panią, która mi się jakoś dziwnie przyglądała. Trochę się obawiałem, bo bałem się, że mnie zabierze albo coś jeszcze gorszego. Ta Pani tak się na mnie zapatrzyła, że mało Go nie rozjechała. Chyba się zdenerwowała, bo cały jej misterny plan porwania mnie spalił na panewce.
Gdy Pan się ze mną przywitał i zaczął odwiązywać to z auta dało się słyszeć jakieś syczące wrzaski, które najogólniej krytykowały mojego ukochanego Pana, za nieodpowiedzialność i znęcanie się nad zwierzętami zostawiając je w pełnym słońcu. Od razu popatrzyłem na niedoszłą porywaczkę spod byka, bo przecież nie jestem jakimś zwierzęciem a bassetem. Ech Pan chwilę z nią podyskutował i sobie po prostu poszliśmy zostawiając gdzieś za plecami porywaczkę.
Reszta spacerku była już trochę w gorszych nastrojach przez porywaczkę z srebrnym małym citroenie, która pewnie tego nigdy nie przeczyta, ale muszę jej powiedzieć: nie pozdrawiam pani niedoszłej porywaczki i nawet bym się z panią nie przywitał jest tylko natrętną babą!!!!!!!!!!! Ech przepraszam, znowu się zdenerwowałem.
W drodze powrotnej, która była trochę szybsza znowu zawitaliśmy do Parku aby się napić. Ba można by powiedzieć, że się kąpałem. Całe łapki aż do białych skarpet włożyłem do wody. No po prostu życie na krawędzi.
pływam

W domku od razu w kimono, znaczy się zasnąłem jak kamyczek. Spałem w najlepsze i ledwo się obudziłem aby pomóc Panu przy obiedzie i poszliśmy po Panice. W końcu po powrocie mogliśmy otworzyć paczuszkę, która od rana leżała zamknięta. Liczyłem, że będzie tam jakieś pyszne jedzonko dla mnie w końcu przyszła z zooplus. No i się nie myliłem było tam jedzonko, ale niestety nie dla mnie!
co tu macie!

wszystko dla mnie!

Fuksja od razu wiedziała, że to dla niej i strzegła tej paczki jak oka w głowie. Okazało się, że była tam żelowa szczotka do czyszczenia różnych przedmiotów z sierści - nie było okazji jej sprawdzić, bo przecież my jesteśmy najczystszymi pupilami. Super chłonny ręczniczek też był naszym wspólnym prezentem. Znaczy moim i Fuksji. Dla mnie był szampon do kąpieli i co najważniejsze dwie sylikonowe składające się miseczki - wakacyjne! Oprócz tego to dla kota zamykacze do puszek z mokrym jedzeniem i masa jedzenie. Wielkie puszki to jej zwykłe mokre jedzenie i dostaliśmy jeszcze za zakupy gratis w postaci malutkich i nowych puszeczek. Już się nie mogę doczekać, aż sobie trochę spróbuję, choć Fuksja niechętnie dzieli się swoim mokrym jedzeniem!
Po zakupowych wrażeniach przyszła pora na wieczorny spacerek. Na nim dużo przeszliśmy, ale szybciutko się uwinęliśmy, bo było sporo złości i nerwów. To chyba przez tą zmianę pogody zarówno Ja jak i Pan byliśmy nie w sosie. Choć początkowo wszystko było dobrze, to skończyło się źle. To wszystko wróciło z nami do domku i zaraz wylądowałem w kagańcu. Oj źle się działo w "Państwie duńskim" oj bardzo źle. W dodatku musiałem spać sam w salonie, bo mi sypialnie krzesłem zastawili. Dopiero o czwartej nad ranem Pan się nade mną zlitował i pozwolił dołączyć do reszty rodzinki. Poniosło mnie, poniosło nas. Jutro też jest dzień, na pewno będzie lepszym dniem. Do ugryzienia!
a zaczynało się tak pięknie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz