Dzień po wyborach obowiązkowo musi być dniem wielkiego odpoczynku. W zasadzie to się chyba źle wyraziłem, bo w naszym przypadku to może być jedynie mowa o relaksie na świeżym powietrzu oczywiście poparty dużą ilością marszu, dużą ilością kilometrów. Przecież wyzwanie samo się nie zrobi.
W każdym razie po odwiezieniu Pani pojechaliśmy z Panem na malutki spacerek do Parku Chorzowskiego. Mimo wczesnej godziny między drzewami po ścieżkach i trawnikach przemieszczało się wiele osób. Jedni jeździli rowerami, inni jeździli na rolkach a niektórzy jak my korzystali ze swoich nóżek.
Pogoda była fantastyczna raz świeciło słońce, a raz niebo zasnuwały chmurki tak dla ochłody. Kręciliśmy się po parku nad jeziorkiem, po dobrze znanym mi terenie. W zasadzie nic mnie tu nie zaszkodziło. Wąchanie sprawiało mi wiele radości, ale brakowało mi nutki ekscytacji związanej z odkrywaniem nowego. Na szczęście bliskość jeziorka pozwoliła mi utopić smutki w wodzie.
ech ładnie pachnie, ale to już było
te schody też już znam
topię smutki
ale mnie nie wepchniesz??
Pan widział, że coś mi w duszy nie tak. Rozumiał, że mimo iż byliśmy tu dość dawno to te wszystkie kąty już znam. Pan jak to On postanowił zadziałać i udaliśmy się dalej, znacznie dalej niż zwykle, aby odkryć nowe i nieznane.
to my tam idziemy?
Zamiast skręcać w drogę powrotną poszliśmy dalej. Aż z wrażenie upuściłem swój sznur, który do tej pory przez większość czasu niosłem. Zaczęło się wielkie szaleństwo. Latałem od krzaczka do krzaczka, biegałem między trawiastymi skwerkami. Wszystko mnie fascynowało. Wspinałem się na murki i podziwiałem absolutnie wszystko. Taki relaks to naprawdę rozumie. W końcu zmęczony poległem wśród kwiatów, aby choć chwilkę odsapnąć. Przyjemny chłodek z jeszcze mokrej trawy sprawił, że wstąpiły we mnie nowe siły i mogłem wrócić do autka o własnych siłach pod drodze delektując się wodą z nowego oczka wodnego.
na murku
relaks na trawie
o pyszna woda "z pierwszego tłoczenia"
W trakcie drogi do domku rozmyślałem jakie to fajne to moje życie. Zwiedzam świat, słoneczko mi ciągle przyświeca. Miskę mi dają pełną żarcia, a raczej nie pełną, ale z właściwą ilością jedzenia i do tego mogę spać niemal nieograniczoną ilość czasu. Jedynym moim zadaniem jest dbanie o dobro i bezpieczeństwo moich człowieków i mojej siostrzyczki. Ech to dbanie jest bardzo męczące, więc po powrocie najnormalniej w świecie poszedłem spać. Mój szlafroczek zajęła Fuksja, więc ja postanowiłem odpocząć na swoim pontoniku.
do spania
przywłaszczyła sobie mój szlafrok
no co jestem mądrzejszy więc ustępuje
Do końca dnia kolejne kilometry nabiliśmy w naszym wyzwaniu. Kolejny dzień zakończył się bezpiecznie i spokojnie i wszyscy cali i zdrowi szykowaliśmy się do spania. Gdy Borowscy leżeli w swoim łóżeczku to ja z Fuksją rządziłem na kanapie. Dopiero gdy skończyli czytać książki i światło w sypialni zgasł to udaliśmy się na swoje zwyczajowe pozycje. Do ugryzienia!
na kanapie, fajno jest!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz