Odwieźliśmy Panią i po małym objeździe po mieście wróciliśmy pod domek i poszliśmy na malutki spacerek. W zasadzie spacerek nie był taki malutki, bo obeszliśmy całe nasze skromne osiedle. Po drodze załatwiłem wszystko to co musiałem. Nie spotkałem absolutnie nikogo, tylko słyszałem jakiegoś głośno ujadającego pieska. W końcu wróciliśmy do domku aby położyć się spokojnie spać na przedpołudniową drzemkę.
Usadowiłem się wygodnie na kanapie i Pan nawet nie krzyczał ani się nie denerwowała. Gdy tylko sobie znalazłem wygodną pozycję to niemal od razu zasnąłem jak kamyczek. Spałem w najlepsze, ale niestety zostałem zbudzony i musiałem wyjść na dworek i wsiąść do autka.
śpię jak kamyczek
Znowu jechaliśmy dobrze znaną mi trasą. Okazało się, że jedziemy do domku z kafelkami. Remont jest prawie ukończony bo brakuje tylko drzwi wewnętrznych i mebelków. I właśnie z tymi ostatnimi związana jest nasza wyprawa. Okazało się, że LaBunia musi przetransportować kupę drewna. Ja zostałem z gospodynią a Pan z fajką i Pan pojechali w siną dal. Ja się krzątałem to tu to tam spacerowałem po mieszkanku a w końcu się położyłem pod oknem i przysnąłem.
Wtedy pojawili się uciekinierzy i wnosili wielkie kawały drewna. Takie naprawdę duże. Ja oczywiście poleciałem za Panem do autka aby mu pomóc, aby Go pokierować gdzie ma wnosić rzeczy. Wtedy trafiłem na smycz. Już nie mogłem pomaga a jedynie głośno wołałem Pana aby wiedział gdzie iść jakby zapomniał po drodze. W końcu wszystko się wniosło a ja spokojnie mogłem dokonać inspekcji czy wszystko się dobrze wniosło i złożyło.
inspekcja
Po tych oględzinach pożegnaliśmy się cieplutko i wróciliśmy do domku. Tam od razu dołączyłem do Fuksji w jej ciężkiej pracy związanej ze spaniem.
Fuksja śpi
Pan w tym czasie sprzątał i coś gotował. Nie rozumiałem po co to robi skoro tyle pyszności jest jeszcze w lodówce. Do wody z kiełbasek dodał kiełbaski, wątróbki i do tego jeszcze ryż - to jest jedzonko dla mnie!!!! Ach cały dzień się gotowało więc liczyłem, że na kolacje zjem sobie coś naprawdę smacznego. Niestety w między czasie musiałem iść po Panią na spacer.
ee to gdzie idziemy?
Na całe szczęście szybko dotarliśmy na miejsce - piechotką. Chwilę oczekiwania na Panią, poświęciliśmy na spacerowanie i odwiedzenie kolegi na służbie - wartownika. Przywitaliśmy się bardzo dostojnie i zachowawczo i niestety nie pobawiliśmy się bo płot a poza tym to Pani już nas wołała.
cześć
W drodze do domku trochę się podenerwowałem na Pana. Podgryzałem mu trochę nogawki, ale wiecie tak dla żartów. Wróciliśmy do domku aby sobie kontynuować spanie. To zostało przerwane dopiero kolacją i dużo późniejszym spacerkiem, na którym spotkałam nie wielka przygoda. Spotkaliśmy małe wesołe żyjątko z krótkimi łapkami, które bardzo śmiesznie chodziło na krótkich łapkach. Szybciutko do niego podbiegłem chcąc się pobawić. Merdałem przyjaźnie ogonkiem, ale zwierzak skulił się pod murkiem. Podszedłem do niego tylko powąchałem i chciałem go poszturchać noskiem, ale Pan mnie przyciągnął trochę na smyczy i ostrzegł abym się nie pokłuł. Wyjaśnił mi, że to jeż i bliski kontakt z nim mógłby być dla mnie bolesny. No nic w końcu wróciliśmy do domku i próbowałem dołączyć do Pani na kanapie. Niestety musiałem obejść się smakiem i pójść na swój fotel.
Ja i jeż
W końcu sobie zasnąłem na podłodze, gdzieś tam pod kanapą a z czasem na nogach Pana. Fuksja gdzieś sobie tymczasem buszowała i sobie również szukała miejsca do spania. Chciała na dekoderze, ale niestety nie udało się bo ten był zajęty przez kwiatka i krowę. Ostatecznie poszła spać u siebie na legowisku kaloryferowym.
Fuksja i jej zajęte legowisko
Gdy Borowscy poszli spać do sypialni ja zostałem i wpasowałem się idealnie w kanapę. Tak sobie długo pospałem i nawet nie wiedziałem kiedy przeniosłem się do moich Borowskich. Na pewno byłem tam ostatni. Niestety nad ranem zdarzył mi się wypadek i popuściłem troszkę w małym pokoju. Pan był bardzo zawiedziony mną a mi zrobiło się przykro. Do ugryzienia!
na kanapie fajnie jest!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz