Od rana wyczuwało się pozytywnie napięta atmosferę. Na całe szczęście dawno się tak nie wyspałem. Zresztą na cieplutkiej i mięciutkiej kanapie inaczej się nie da. Nawet nie chciało mi się iść na spacer i tylko silne argumenty Pana nakłoniły mnie do wyjścia na dworek. Pogoda była raczej średnia więc długo nie chodziliśmy.
Po powrocie do domku zająłem się z Panem przygotowaniem stołu. Z naszą pomocą, znaczy moją i Fuksji była to szybka praca. Co prawda co chwila sprawdzaliśmy stan ułożenia i domagaliśmy się poprawienia - zwłaszcza Fuksja.
to krzesło trzeba przestawić
Fuksja weź leć przesunąć obrus a ja z kanapy zobaczę, czy jest dobrze
W końcu dy Pan się posłuchał nas to wszystko poszło z górki i stół był gotowy. Brakowało jeszcze tylko gości i pysznych potraw prosto z kuchni, które były dla nas znaczy dla zwierzęcej części rodziny zamknięta. My chcieliśmy tylko pomóc a tym czasem drzwi były zamknięte.
stół bez potraw
no wpuśćcie mnie ja pomogę!!!
Na szczęście od czasu do czasu mogliśmy zajrzeć do środka gdy człowieki nosili potrawy na stół. Tak wszystko kręciło się w szybkim tempie, aż w końcu przyszli pierwsi goście. Przywitałem się z nimi jak zawsze bardzo intensywnie. Po chwili wyczekiwania przybyli następni goście. Pyszne acz późne śniadanie wielkanocne się rozpoczęła. Byli wszyscy oprócz opiekunów Franka. Fred i ja sobie spokojnie leżeliśmy w okolicy stołu a ludzie rozmawiali ze sobą i jedli czasami coś nam podrzucając. Było spokojnie i wesoło a Fuksja gdzieś siedziała schowana w sypialni. Ech ją chyba przeraża taka ilość głośnych ludzi.
W trakcie posiłku poszliśmy na spacerek z Fredem i z Panem z Fajką no i oczywiście z moim Panem. Było wietrznie i bardzo zimno, ale bardzo mi się to przydało. Pokazałem Fredowi moje okolice i wróciliśmy.
Jeszcze trochę goście posiedzieli ale powolutku zaczęli się wykruszać. Im mniej ludzi było w domku tym Fuksja stawała się bardziej śmiała. W kocu impreza się skończyła i zabraliśmy się za szybkie sprzątanie i w końcu można się zrelaksować i pospać. Z tym, że wtedy Fuksji się włączyło łobuzowanie i grasowała po stoliku ze święconką i podkradała różne rzeczy z niego, ale ich nie jadła tylko bawiła się nimi. Ja tylko raz podkradłem czekoladowego zająca i go zjadłem. To spowodowało przeniesienie przysmaków na stół i przez to nie miałem możliwości na kolejne przysmaczki. Bardzo chciałem coś jeszcze zjeść, ale nie dałem rady się do koszyczka dostać i cały wieczór spędziłem na piszczeniu i próbach dostania się na stół. Wybrudziłem przy tym cały obrus.
no dajcie jeden!
Moją gehennę przerwało przybycie opiekuna Franka. Wpadł nas odwiedzić, zjadł trochę ciasta i posiedział z nami, przy okazji mnie głaszcząc. Fuksja dostojnie się z nim przywitała i co jakiś czas sprawdzała czy jeszcze jest. Jednak gość długo nie posiedział i opuścił nas.
czemu wszyscy sobie idą?
Przed nocnym snem odbyłem jeszcze jeden spacerek i w końcu położyłem się spać. Najpierw u siebie na fotelu, ale bardzo szybko przenieśliśmy się do sypialni i do spania. Do ugryzienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz