Poniedziałkowy poranek to niezłe zaskoczenie i wielka frajda. Na spacerek na pobliską łąkę wybrałem się nie tylko z Pańciem, ale także z Fuksją. Ona jest bardzo dziwna. Najpierw za każdym razem patrzy tęsknym wzrokiem gdy wychodzimy, ale gdy jest w szelkach to za żadne skarby wyjść nie chce. Mało tego zapiera się wszystkimi kończynami. Dopiero jak weźmie się ją na ręce to jest bardzo szczęśliwa i może iść. I jak tu ją zrozumieć, z jednej strony chce a z drugiej mówi nie.
Fuksja na spacerku
Z Fuksja doszliśmy tylko na łączkę. Nigdzie dalej nie było sensu iść. Po co jej taki spacer skoro i tak tylko ją się nosiło. Dopiero na miejscu została położona i po chwilowym szoku, zabrała się za eksploracje najbliższej okolicy. szczerze powiedziawszy to najbardziej w tym wszystkim interesowały ja latające owady. Gdy ona zajmowała się takimi pierdołami to ja po prostu robiłem to, co piesio robi na spacerkach. Czyli po prostu spacerowałem i wąchałem okolice. Przy okazji załatwiałem takie malutkie psie sprawy.
otrzepuje się
no weź tu jest fajnie
Gdy w końcu się przekonała do wszystkiego to zadawało się, ze łąka jej się podoba i to mimo przechadzających się nieopodal psiaków. W końcu Pańcio zadecydował, że powoli wracamy do domku. Fuksji się to bardzo podobało i pędziła jak szalona. Ledwo za nią nadążałem. Po chwili już każde z nas chciało być na froncie naszej wesołej kolumny. Całą drogę powrotną przedreptała na własnych łapkach. Mało tego nawet po schodach wlazła sama. Mi spacerek bardzo się podobał i chyba Fuksji też. Oboje byliśmy równie mocno wymęczeni a dodatkowo Fuksja zajęła moje spanie. Ja więc położyłem się obok Pańci. Zasnęliśmy jak susły
polowanie
to co wracamy?
kto pierwszy ten lepszy
W domku nie było dane mi długo pospać, bo ledwo porządnie zmrużyłem oczy to już musiałem wstawać i jechać coś załatwiać, coś odbierać. No więc ruszyliśmy naszą LaBunią w drogę i jak się okazało już po chwili byliśmy na miejscu. Załatwiliśmy to co trzeba, czyli odebraliśmy materiały do szycia dla Pańci i pojechaliśmy na spacerek. Okazało się, że idziemy nad jeziorka w Rudzie Śląskiej. Po drodze zaplątałem się w jakiś tam dziwnych krzaczkach i coś ze sobą zabrałem. Potem szybciutko poszliśmy okrążyć jeziorko proste jakby odrysowane od linijki. Tam oczywiście pozbyłem się tymczasowej ozdoby i zabrałem się za wyczerpujące uzupełnianie zbiorniczka/ W między czasie spotkałem wesołego acz zdystansowanego pieska. W dość szybkim tempie okrążyliśmy całe jeziorko. Kosztowało to nas sporo energii i wysiłku, ale się udało. Szczęśliwy i zmęczony wróciłem do autka a potem do domku. Takie upalne spacerki to nie dla mnie.
co się śmiejesz?
cześć!
może stąd się napiję?
chwila wytchnienia
to co jedziemy?
W domku musiałem bardzo porządnie wypocząć. Oj spałem tak bardzo jak nigdy przedtem a przynajmniej nie spałem tak od kilku godzin. Gdy Pańcia udała się na balkon odpocząć, to razem z Fuksją nie mogliśmy jej nie towarzyszyć. Tak więc leżeliśmy obok niej, pod nią i w ogóle najbliżej jak tylko się dało. No zupełnie nie wiem czemu nam włączył się taki tryb opiekuna. W każdym razie bardzo przyjemnie nam się drzemało na balkonie i tak aż do wieczorka.
możesz nie przeszkadzać? my tu odpoczywamy
Dzień powoli chylił się ku upadkowi - kończył się. Za oknem robiło się ciemno i szykowałem się do spania, do nocnego spanie. Musiałem jednak wstać i wyjść, ale to nie był o taki tam spacerek, to był wielki wyjazd. Pojechaliśmy z Pańciem daleko, bardzo daleko - na lotnisko. Oj coś ostatnio często je odwiedzam. Na miejscu okazało się, że spędzimy na tym lotnisku kilka godzin, bo samolot z gospodarzami mieszkanka z kafelkami jest spóźniony. Tak się domyślam, że gdzieś się zatrzymał po drodze, bo jakiś korek był, albo coś - może na jakiś punktach poboru opłat. Chodziłem po całym parkingu i oglądałem wszystko z zaciekawieniem. Kilka osób mnie bardzo głaskało a kilka bardzo cieszyło się na mój widok. Ostatecznie wróciłem do autka bo byłem zmęczony. Tęsknie wyglądałem przez okno i wypatrywałem naszych człowieków. W końcu Pańcio zostawił mnie w aucie i po chwili wrócił już ze wszystkimi. Przywitałem się i pojechaliśmy ich odwieź do ich domku a potem do nas. Oj jak ja byłem zmęczony i jak ja byłem niewyspany.
kiedy oni przyjdą?
ale jak to jeszcze ich nie ma?
a to nie oni?
ojej a się zmęczyłem już tym czekaniem
We wtorek o świcie w ogóle nie chciało mi się wstawać i w ogóle nie chciało mi się nigdzie wychodzić. Chciałem się tylko wyspać. Niestety spacerek musiał być i to dość długi. Oj się nałaziłem po okolicach najbliższych. W trakcie spacerku, gorącego spacerku mało nie usnąłem idąc. Oj zrobiło się bardzo sennie i chciałem jedynie wrócić aby spać. No i wróciłem i już kładłem się spać, ale człowieki wyszli - zostawili mnie. Powiedzieli, że jest za ciepło bym z nimi jechał i został w aucie. No i się zdenerwowałem i cały czas jak ich nie było to nie tylko szczekałem, ale także wyłem i płakałem za nimi. Czułem, że już nigdy nie wrócą. I wiecie co? Wrócili! Zupełnie nie wiem co we mnie wstąpiło, przecież człowieki mnie kochają, ale powiem szczerze, że się na mnie obrazili i się nie odzywali, za to moje szczekanie - bardzo długo byli zawiedzeni moją postawą. Zawiodłem ich.
a może wracajmy
ale śpiący jestem
ale ciepło
Na szczęście przy człowiekach to mogłem się porządnie wyspać, aż do wieczorka, kiedy to razem z Pańcią i Pańciem poszedłem na spacerek. W to samo miejsce co rano, ale nie leśnie, tylko głównie po łąkach. W między czasie zająłem się trochę sprzątaniem tej naszej okolicy. Powiem szczerze, że jestem zszokowany tym, że wszędzie są jakieś papierki i śmieci. Naprawdę nie rozumie, jak to jest, że człowieki znoszą to wszystko do lasu i zostawiają. Przecież po co to nosić taki kawał drogi jak pod każdym blokiem jest kosz na śmieci? Ech musiałem wyręczyć trochę tych złych ludzi i samemu zaniosłem jedną butelkę do kosza na śmieci. Może niewiele, a w zasadzie to na pewno mało, ale z drugiej strony lepsze to niż nic. Do ugryzienia!
znalazłem śmiecia
sam to wyrzucę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz