Niedziela tak jak i sobota od dłuższego czasu była zakreślona na czerwono w moim kalendarzu. Na czerwono zaznaczam tylko najważniejsze wydarzenia. To dodatkowo było zakreskowane. Tego dnia o 14 miał rozpocząć się II Gliwicki Spacer Szczęścia. Oczywiście ten dzień nie rozegrał się do końca według planu. My zawsze wszystko robimy na ostatnią chwilę i zawsze jesteśmy w niedoczasie.
plakaty na mieście
Najpierw na wczesny obiad pojechaliśmy na bardzo wczesny obiad do Freda. Mimo iż byliśmy punktualnie, bo wszystko mieliśmy wyliczone co do minuty, to i tak musieliśmy czekać aż będzie gotowy. W dodatku miseczki były puściutkie i prawie musiałem obejść się smakiem. Na szczęście Pańcio w lodówce znalazł jakąś starszą szyneczkę i podzielił ją między mnie i Freda. Uf, ale czas leciał i w końcu pojawił się obiadek. borowscy szybko go zjedli i szybciutko popędziliśmy do LaBuni. O dziwo razem z nami zabrała się Wiki. Miałem nadzieje, że cała nasza paczka uda się na spacer, ale bardzo się myliłem, bo dziewczyny odwiozłem na miejsce docelowe spaceru a sami z Pańciem pojechaliśmy na star. Byliśmy bardzo w niedoczasie, ale na szczęście zdążyliśmy w ostatniej chwili. Akurat gdy marsz powolutku miał ruszać. Z parku Grunwaldzkiego ruszyliśmy na plac Mickiewicza a z tamtą rozpalonymi uliczkami starówki na rynek. Potem niemal główną ulica miasta do Parku Chopina. W spacerku uczestniczyło kilkadziesiąt psiaków, a wśród nich 20 psiaków do adopcji. Schronisko dla zwierząt w Gliwicach ma wspaniały pomysł na akcję i wspaniałych wolontariuszy. Psiaki były były grzeczne. Cały marsz był doskonale zorganizowany i od początku był prowadzony przez radiowóz policyjny. Dało to mu niesłychanej rangi. Później spacerek zamykał samochód straży miejskiej. Wszyscy czuli się niezwykle bezpiecznie. Po drodze w trakcie marszu dołączyła się do nas Gaja która wyjątkowo spokojna była. Może to ten szczytny cel tak na nią wpłyną.
akurat powolutku ruszają
adopcyjne psiaki
marsz rusza
idziemy przed siebie
niektórzy mają zdecydowanie łatwiej
na szarych ulicach, kolorowy marsz
na zielonej trawce
to już Park Mickiewicza
piękne psiaki idą
koledzy z akcji krwiodawstwa
wolontariusze się bardzo wyróżniali
spacerowe wsparcie
władza
idziemy radośnie w szczytnym celu
krótkie nóżki dają radę
wszystkie
mimo gorąca wszyscy idziemy
Gaja i już jesteśmy w parku Chopina
na trawce w parku
ostatnie chwile marszu
Marsz skończył się nieopodal sceny na której trwały tańce i śpiewy. Wszystkie niemal psiaki usadowiły się w jednym miejscu, na łączce między sceną a Palmiarnią. Wszędzie były porozstawiane miseczki z wodą. Dzięki temu każdy piesek miał wody pod dostatkiem.
pieski szukają miejsce
Gaja jakoś tak lepiej siada
picie dystyngowane, picie z gracją
Potem gdy ze sceny poleciała głośniejsza muzyka to postanowiliśmy się oddalić aby poszukać Pańci. Oczywiście po niezbyt długich poszukiwaniach znaleźliśmy ją na koczyku zaczytaną w książce. Wiki robiła podobne dziwne rzeczy. W każdym razie przywitaliśmy się a potem odwiedziliśmy oddalone o kilka metrów zabytkowe motory a potem to już poszło z górki. Jeszcze chwilę pokrążyliśmy po pikniku. Witałem się ze wszystkimi pieskami, jakie spotkałem na swojej drodze. Człowieki różne nie głaskali i w zasadzie się powolutku zbieraliśmy. Znaczy ja z Pańciem, bo Pańcia została i czekała aż wrócimy z LaBunią. Tak więc po raz drugi przeszedłem spacer szczęścia, ale w drugą stronę. Szybciutko podjechaliśmy po Pańcie i do domku. Uf byłem zmęczony, wszyscy byliśmy zmęczeni i szybko poszliśmy spać.
wypoczywają szczęścia
zmęczone, ale szczęśliwe
piknik na całego
słodziak
kolega ten został przyprowadzony przez Gaję
małe szczęście
ja i motory
ładnie czekał na swoich człowieków
mały piękny piesek
trochę większe też są piękne
ten co miał wcześniej szczęście
i jego szczęśliwa siostra
czesć
ostatnie chwile z Gają
ten to dopraszał się o mizianie - tak trochę po basseciemu
z Bułą
ale się zmęczyłem
zmęczyłem i strachałem hałasów
Na koniec chciałem życzyć wszystkim psiakom ze schroniska szczęścia i znalezienia kochających domków. Serdecznie chciałem podziękować organizatorom za taką piękną inicjatywę i Krzysztofowi, który widzi we mnie to czego moja buła nie widzi. Do ugryzienia!
Jak zawszevpiękna i szczegółowa relacja Furiatku �� ciesze się że wzięliście udział w tak ważnym wydarzeniu .. To wielka sprawa.. Chorzowskie schronisko również organizowało takie parady i miałam zaszczyt niejednokrotnie brać w nich udział jako wolontariuszka.. Świetna sprawa ułatwiająca wielu ludziom podjęcie decyzji o adopcji schroniskowych psiaków.. Szczotek został własnie adoptowany podczas walentynkowej parady "Zakochaj sie w kundelku" pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńto będę wyglądał za takimi spacerami z chorzowskiego schroniska:)
UsuńSuper, tylko niestety wtedy Furiatek musiałby zostać z Pańcią... ��
Usuń