O poranku grawitacja działa jakoś bardziej. Wstając rano mam jakieś takie wrażenie, jakbym był jakimś pilotem myśliwca bojowego i wykonywał jakieś ciasne manewry przy dużej prędkości. No po prostu uniesienie głowy to prawie "nadpsie" osiągnięcie. Zawsze staram się z tym czekać aż do ostatniej możliwiej chwili.
jak to już wstajemy?
Już z samego rana zebraliśmy się do LaBuni i pojechaliśmy do Bojkowa, na "działkę". Bo muszę się pochwalić, w końcu mogliśmy zamienić tylne koła z zimowych na letnie, bo przyszła w końcu felga zamiast tej która nie pasowała. Musieliśmy to zrobić z samego rana, bo już nie mogliśmy się doczekać. Właśnie w tym celu udaliśmy się na "działkę" bo tam leżą rzeczy potrzebne do tego. Tak więc zabraliśmy ze sobą oponkę i gotowe koło i pojechaliśmy do znajomego wymieniacza opon.
spakowałeś wszystko, czy znowu będziemy musieli się wracać?
U wymieniacza musieliśmy chwilę poczekać, ale gdy tylko wjechaliśmy na podnośnik to minęło kilka chwil i już było zrobione. LaBunia stała na wszystkich pięknych kółeczkach. Aby dodać przysłowiową wisienkę do tego pięknego LaBuniowego tortu trzeba było trochę go posprzątać.Tak więc wróciliśmy do Bojkowa, gdzie zabraliśmy się za wyciąganie wszystkiego z autka a potem to już jakoś zleciało. Odkurzanie i pranie parą. Pańcio krzątał się jak mróweczka a ja to wszystko oglądałem zachowując odrobinę dystansu i przede wszystkim spokój basseta. Czasem jednak musiałem zainterweniować i poszczekać na kręcących się za płotem ludzi. W końcu nie tylko doglądałem całej pracy, ale także pilnowałem bezpieczeństwa. Taki dyrektor i ochroniarz w jednym.
no patrzę, że powoli ci idzie!
czy tam ktoś jest?
muszę iść to sprawdzić!
ale im pokazałem!
Na szczęście mimo swojej powolności Pańcio w końcu skończył i mogłem wskoczyć do czyściutkiego autka. Zrobiłem to z wielką ochotą i pojechaliśmy. Odwiedziliśmy wyremontowane mieszkanko, gdzie podjadłem kilka paróweczek. I w końcu do domku. Po tak aktywnym dniu dość szybko wylądowałem w legowisku gdzie Pańcio przykrył mnie kocykiem i po chwili już spałem jak kłoda.
może tak
a może tak?
Czy już kiedyś wspominałem o tym jakie to silne działanie ma grawitacja z rana. Moje legowisko przypomina wtedy co najmniej wnętrze czarnej gwiazdy. Tak mi się wstawać nie chciało, że hej. Mimo tego, że słońce prosto w oczy świeciło to ja twardo spałem i się niczym nie przejmowałem. Dopiero, gdy usłyszałem sypiące się do miseczki jedzenie to zdecydowałem się podnieść z wyrka. Dzień się zaczął.
no dobra wstaje
W piąteczek trochę czasu spędziliśmy na rozjazdach. W zasadzie to pojechaliśmy z Pańcią do centrum Katowic, gdzie troszkę pospacerowałem. W zasadzie to poznałem bardzo nowe okolice, których wcześniej nie widziałem. Na nieszczęście miałem niewiele czasu na poznawanie okolicy parkingu LaBuni. W momencie, gdy chcieliśmy się trochę odsunąć, trochę odejść, pozwiedzać to zadzwoniła Pańcia, że już na nas czeka. No i całe moje zwiedzanie poszło, gdzieś daleko. A już miałem tą wspaniałą przygodę przed oczami.
jak woda
dam sobie ucho pomiziać, że tego budynku tam przed chwilą nie było
W drodze do domku cały czas słuchałem Pańcia jak musimy się spakować na wyprawę, która nas czeka kolejnego dnia. Z opowieści, czułem, że to będzie wspaniały dzień. Naprawdę się rozmarzyłem o tym jak będę się wylegiwał nad jakąś rzeczką i będę moczył uszka i łapki w wartkim nurcie chłodnej wody. Widziałem jak otaczała mnie góra moich zabawek, no ale niestety okazało się, że najpierw trzeba jeszcze wrócić do rzeczywistości i posprzątać mieszkanko. Wcześniej jednak Pańcio zrobił porządek w moich zabawkach. Ja od razu zabrałem się za wybieranie jednej lub wszystkich na swoją wyprawę i naprawdę miałem wielki problem się zdecydować. Wziąłem sznur, piłkę i świnkę. Zachomikowałem to pod stołem gdy Pańcio wsypywał resztę do mojego pudła. Idąc wcześniej spać liczyłem, że nie zapomnimy zabaweczek i kilka wciśnie się do wypchanego po brzegi plecaczka. Do ugryzienia
decyzja, decyzja...
może rybkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz