Sobota już od samego rana była dniem bardzo mokrym, żeby to tak delikatnie powiedzieć. Mimo wszystko po śniadanku szybko ruszyliśmy całą trójką w drogę. W domku pozostała tylko Fuksja. Bardzo się cieszyłem, że wszyscy pójdziemy na ten wielorasowy spacerek zorganizowany przez Niedoinformowani. Tymczasem było trochę inaczej, bo odstawiliśmy Pańcie do tego miejsca co byliśmy tam w środę. Pańcio ją odprowadził a po chwili wrócił i pojechaliśmy. Szybko dotarliśmy pod Żyrafę w Parku Śląskim. Były tam już piesie, ale tylko malutkie i tylko kilka.
czekamy na resztę
Z czasem pojawiały się kolejne pieski. Takie większe i mniejsze. Z czasem zrobiło się dość tłocznie. Ja naliczyłem jakieś 20 piesków, a człowieków to chyba było trochę więcej. Pieski się ze sobą witały, człowieki zresztą też prowadzili przeróżne konwersacje. Niektóre psiaki znałem inne nie. Jakoś tak czekaliśmy dość długo, ale dzięki temu było więcej czasu na podziwianie i rozmowy. Pańcio zrobił kilka fotek podobnie jak i inni. Oj się działo, bardzo cię działo.
znak z moją podobizną.
podziwiam pieski
jestem teraz spokojny
weź im też cyknij!
czarny jak noc, na szczęście nie z charakteru
Aza bardzo śpieszyła się aby się ze wszystkimi przywitać
kudłaty
101 dalmatyńczyków
były tylko dwa
dwa labki
W końcu jednak wszystko się ruszyło. Udaliśmy się na wycieczkę wokół zoo i dalej pod planetarium. Powiem wam szczerze, że pomimo niezbyt ładnej pogody to sporo spacerowiczów było. Jednak nie spotkaliśmy tak licznej grupy jak nasza. Jedne pieski jak ja chodziły na smyczy inne biegały luzem ganiając się po lasku i szukając najróżniejszych rzeczy. Biegania i radości nie było końca. Dotarliśmy na postój nieopodal kamyczka, na którym bardzo dużo psiaków pozowało.
z patyczkiem
na tym zdjęciu są dwa psiaki
prezesi
no te ten biegał jak szalony
Aza ma parcie na szkło
Pomnik owczarka
Niestety my w tej chwili musieliśmy się ze wszystkimi pożegnać i wracać po Pańcie. Do autka była spora droga i sobie ten czas umilałem a to patyczkiem a to bieganiem a to chwila miziania. Pańcie odebraliśmy i po chwili już byliśmy w domku i wszyscy mocno odpoczywaliśmy. Do czasu a dokładniej to do wieczora, kiedy to z Pańciem zabraliśmy się za lepienie pierogów ruskich, czyli pierogów z ziemniakami i serem. No po prostu powiem wam, dzięki naszemu fioletowemu robocikowi cała praca jest dużo prostsza i szybsza. Bo wyrabiał za nas ciasto i wałkował ciasto. Do nas to tylko należało wycięcie kółeczek, nałożenie farszu i zalepienie a następnie ugotowanie. Czyli cała ciężka praca została nam odebrana. Uf to dobrze, bo teraz lepienie pierogów jest przyjemnością a nie ciężką pracą. Zresztą z nami zawsze wszystko jest przyjemnością, a razem z Fuksją dość mocno wspieraliśmy człowieka w tej pracy. A to sprawdzaliśmy farsz, a to sprawdzaliśmy ciasto, a to po prostu wspieraliśmy duchowo Pańcia. Ostatecznie nawet zakończyliśmy lepienie pierogów przed czasem zjadając resztę ciasta i farszu. Ech Pańcio w zasadzie był dość zadowolony i dobrze. Lepienie mimo iż przyjemne to trwa dość długo i człowieki zjedli obiad około godziny 22. Ech no ale pierogi to można jeść i o północy.
tylko sprawdzam farsz
tam są ugotowane!
Niedziela to jak się okazuje również aktywny dzień. Po śniadanku ruszyliśmy na spacerek a w zasadzie to zawiozła nas LaBunia. Pańcio mi mówił, że około południa ma być spotkanie na wybiegu, więc nie mogło nas tam zabraknąć. Jednak pojechaliśmy dużo wcześniej aby sobie pospacerować po Parku Śląskim. Najpierw sprawdziliśmy stan na wybiegu a potem w drogę. W trakcie mokrego spacerku spotkałem kilka wesołych psiaków bardzo chętnych do zabawy, ale niestety wołanych przez swoich człowieków. W takcie spacerku odwiedziłem jeden z wielu baseników, ale nie po to by sobie popływać, ale po to by się napić. Zresztą w taką pogodę to nie trzeba było pływać aby być mokrym.
ale smaczna woda
cześć!
staruszek spotkany na trasie
mam patyczek i co mi zrobisz?
W końcu wróciliśmy na wybieg. Tam panowały totalne pustki jednak do spotkania było jeszcze sporo czasu. Tak więc sobie pospacerowaliśmy a po chwili pojawiły się bassetki, oczywiście bardzo je przywitałem i oczywiście bawiliśmy się jak szaleni, przez chwile. Dość szybko wytraciliśmy całą energia. Bardzo zaskoczyła mnie Gabi, bo była już bardzo otwarta i od razu zabrała się ze mną za zabawę. Szczekała i zachęcała, biegała i wariowała. Była zdecydowanie inna niż ostatnimi czasy. No po prostu nie ten pies! Nawet się na nią pogniewałem za podgryzanie moich nóżek, ale na szczęście tylko na chwilę. Niestety dziewczyny nie były ze mną zbyt długo, bo jak się okazało Gabi miała nocne problemy z charczeniem i obie jechały do Weta. Więc je ciepło pożegnałem życząc zdrowia.
spacerowanie w samotności
powitanie dziewczyn
Gabi jeszcze z tyłu
Gabi oznacza teren
dwie na jednego
Gabi zachęca do zabawy
szczekaniu nie było końća
no z dwoma to ciężko nie być w defensywie
no ale nie w nóżkę
osaczony
biegająca danka
szczekanie
chwila wytchnienia i patrol
odpczynek
powrót do zabaw z Figą
no a ta znowu mnie gryzie
szaleńczy bieg
pożegnanie
Na wybiegu za długo sam nie było, bo jak się okazało po chwili na wybiegu pojawiła się młoda czekoladka o imieniu Czika. Szalała i biegała a ja nie byłem w stanie za nią nadążyć choć bardzo próbowałem. Smutne też było to, że nie było już wody, że cała została wypita a my zapomnieliśmy zabrać ze sobą butelkę. Mimo wszystko szaleństwa trwały w najlepsze. Około południa okazało się, że nikt się nie pojawia na spotkaniu. Jednak nie podłamaliśmy się za bardzo i postanowiliśmy jeszcze poczekać trzydzieści minut. Niestety Czika poszła, więc i my sami poszliśmy.
giegamy
zaraz cię dogonię
no ale nie skacz po mnie
no dobra chwila wytchnienia
to co jeszcze pobiegamy?
to co żegnamy się?
W domku zmęczony uzupełniłem płyny i zmęczony położyłem się spać. Obudził mnie dopiero szykujący się do wyjścia Pańcio. Nie uwierzycie zostawił mnie, zostawił mnie z Pańcią. Pojechał sam a ja z Panią. Przez pewien czas piszczałem tęskniąc, chwilę pospałem. Niestety wiedziałem, że Pańcia ze mną nie wyjdzie bo nie może się ruszać za bardzo, a mnie już po kilku godzinach bardzo fizjologia przycisnęła. Niestety Pańcio się nie pojawiał, więc musiałem posiusiać trochę w kuchni. Pańcia się nie denerwowała a dwadzieścia minut później pojawił się Pańcio i też się nie denerwował. Poszedł ze mną na spacerek i załatwiłem wszystko co trzeba. Szybko jednak wróciliśmy i w końcu mogłem bezpiecznie pójść spać. Do ugryzienia!
Oj Ty niedobry Pańciu hehe biedny Furiacik czuł sie opuszczony ;) super aktywny tryb zycia ;) pozdrawiamy ! Y.W.SZ.P.
OdpowiedzUsuńW domu była Pańcia i Fuksik. Ale my nie wystarczamy Furiatowi do szczęścia. Pies jest uzależniony od swojego Pańcia.
UsuńTak,wiem I oczywiscie pozdrawiam , doskonale znam to kiedy nasze pupile wybieraja sobie jednego PRZEWODNIKA ;) sama mam jedna "-fetyszystke " ktora po moim wyjsciu zbiera po calym domu moje ciuchy I pieknie ozdabia je swoja sierscia ... tak z tesknoty mimo ze dom pelen ludzi hahah chyba uczy mnie sprzatac ;) pozdrawiam
Usuń