wtorek, 29 marca 2016

Święta

Ojejku bardzo, zaniedbuje Bloga ostatnio, ale jak tu siąść i pisać, jak wokół dzieje się tak wiele dobrego a czasami i troszkę złego. No w każdym razie dzieje się tyle, że nie ma kiedy siąść przy komputerze i cokolwiek napisać. W każdym razie teraz postanowiłem szybciutko przybliżyć Wam moje Święta Wielkanocne. No więc zacznijmy od soboty. Ta była raczej ponura i wszyscy czekaliśmy na zmianę pogody. Rano pojechaliśmy do Gliwic, gdzie odwiedziłem mieszkanko z kafelkami. Znaczy zostałem tam, gdy Borowscy poszli świecić koszyczki z pokarmami. W końcu to obowiązkowy obyczaj aby iść z koszyczkiem do kościoła. W każdym razie poszli i na szczęście dość szybko wrócili a my pojechaliśmy do domku. Za oknem jeszcze hałasującego autka zaczynało coraz bardziej padać. Tak więc wiedziałem, że puki co to my nigdzie nie pójdziemy, a miało być tak pięknie. Wróciliśmy do domku, gdzie trochę posprzątaliśmy. W trakcie tej pracy za oknami robiło się coraz weselej a deszczyk odchodził gdzieś w niepamięć. Tak więc ruszyliśmy z Pańciem na wybieg dla psów w Parku Ślaskim. Od razu zobaczyłem, że biegają tam inne psiaki. Co prawda nie było ich wiele, ale wszystkie już znałem i to dość dobrze.
obwąchuje świat
Po chwili już szalałem i biegałem za psiakami. Zabawa była dość fajna i dość przyjemna, ale niestety niezbyt długo. Powolutku zabawa się rozkręcała i gdy już było naprawdę fajnie to psiaki zaczęły się rozchodzić i z wolna wychodzić. Na szczęście pojawiały się kolejne. Pojawił się hysky do biegania. Zabawa zdawała się nie mieć końca jednak w końcu byłem tak zmęczony, że ledwo doczłapałem się do LaBuni.
biegnę do was się pobawić

co tak patrzycie - bawmy się

to biegamy?

no weź się przesuń

eee czemu wszyscy wychodzą?

cześć, a ty będziesz się bawić?

zabawa!

no weź ty też się pobaw

e chyba czas do domku

W domku położyłem się w zasadzie tam gdzie udało mi się doczłapać. Po chwili już spałem i to w czasie, gdy wokół działo się tak wiele. Pańcia coś tam szyła a Pańcio kontynuował sprzątanie. Nie zaprzątałem sobie jednak tym głowy i tylko od czasu do czasu ktoś mnie przesuwał z miejsca na miejsce. W końcu przyszła pora i na mnie. W końcu mnie Pańcio zawołał a ja licząc na jakieś smakołyczki w te pędy poleciałem. co się okazało. Miałem wizytę pod prysznicem

no co to za przeszkadzanie. Ja chcę spać

Do łazienki przyszła też ciekawska fuksja, która z bezpiecznego miejsca na ręczniku obserwowała wszystko co się dzieje. Ona zawsze przychodzi i obserwuje, gdy tylko ktoś bierze prysznic. Tym razem wygrzewała mój ręczniczek i cieszyłem się z tego powodu, bardzo mocno, bo najbardziej nie lubię zimnego ręczniczka. Kąpiel była wielką przyjemnością. Najpierw Pańcio namydlił mnie jak zwykle, jednak zapach był zdecydowanie inny. Też, dłuższy czas piana leżała na mnie. W końcu się spłukało a ja byłem jakby odnowiony i świeższy i w końcu byłem gotowy na święta, choć przed nami było jeszcze sporo roboty. Znaczy przed Pańciem, bo ja sobie tylko leżałem i schnąłem, gdy łazienka i kuchnia się czyściły. 

ciekawska grzeje mi ręcznik

o tak mocz mnie bardziej

cudowny ciepły deszczyk

Niedziela to pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych, choć dla nas to już drugi, bo przecież święta są od kiedy tylko koszyczek ze święconką ląduje na stole. No w każdym razie z samego rana pojechaliśmy do Freda i jego rodzinki. Było tam bardzo tłoczno, był nawet Franek. Ludzie duzi i mali a wszystko to przy syto zastawionym stole. Ogólnie nawet nie wiedziałem, kiedy w tej miłej atmosferze zleciało nam kilka godzin. Tak więc musieliśmy się ciepło pożegnać i udaliśmy się w odwiedziny do mieszkanka z kafelkami. Tam również stał stolik na którym było pełno jedzenia. My tam również posiedzieliśmy, nawet kilka razy prawie udało mi się coś zdobyć/dostać pysznego. Ostatecznie szczęśliwi i zmęczeni wróciliśmy do domku. Tam przyszedł czas na odpoczynek i trwał on bardzo bardzo długo. Dobrze, że świeciło słoneczko i wieczorkiem, późnym wieczorkiem wychodząc na dwór mogłem się nim cieszyć. W zasadzie to nie chciało mi się iść, no ale przecież kiedyś trzeba, bo natury nie ma szans oszukać. Zresztą trochę się objadłem i taki spacer był bardzo potrzebny. Spacerek w promieniach słońca przebiegał po pobliskich łąkach i w lesie. Miałem okazję nie tylko zrobić to co musiałem, ale także obwąchałem wszystko co się dało i tropiłem jakieś ciekawe zwierzęce zapaszki. Ponadto znalazłem chwilę aby pobawić się patyczkiem. Taki świąteczny spacerek jest bardzo potrzebny każdemu, ale to naprawdę każdemu po syto zastawionym stole. No więc pierwszy dzień świąt zleciał nam bardzo przyjemnie i przede wszystkim spokojnie i spacerowo.

to co idziemy gdzieś dalej?

poczekaj gonię cię!

no idziesz?

chowam się

tutaj jestem

chwila z patyczkiem

w lesie na długiej smyczy

co ja tam widzę?

Co do poniedziałku, to słońce przywitało nas z samego rana. Nie było chwili do marnowania. Przed śniadaniem mieliśmy jeszcze mała zabawę z wodą jak to w lany poniedziałek, ale potem to było już całkiem zwyczajnie, choć nie do końca. Śniadanie było odświętne, ale chwilę później było już normalnie. No może nie do końca, bo od raz pojechaliśmy na Wybieg dla Psów w Parku Śląskim. Po zaparkowaniu naszej LaBuni na naszym zwyczajowym miejscu ruszyliśmy przed siebie. Maszerowałem szybciutko jak na szpilkach. Nie mogłem się doczekać. Przebierałem łapkami i liczyłem, że ktoś tam będzie, bo przecież po pierwsze późno wstaliśmy i długo jedliśmy śniadanko.

no idziemy?

no chodźmy

Niestety wybieg był pusty, ale jak się okazało to nic straconego, bo przecież w okolicach jest gdzie pospacerować. Tak więc udaliśmy się na pobliskie łączki a raczej mógłbym powiedzieć trawniczki. Wszystko pięknie i równe a wszędzie zieleń i ptaszki. Te jednak nie chciały się ze mną bawić, bo gdy tylko ruszałem się z nimi przywitać to ciekał. No, ale na szczęście trochę zdjęć udało nam się zrobić. Odwiedziliśmy pobliski basenik, gdzie napiłem się tak dużo, że niemal nie pękłem. W końcu po chwili pozowania na schodach udaliśmy się na powrót na wybieg.
czemu te ptaszki, nie chcą się ze mną bawić?
idziesz za mną?

a się opiłem

chwila dla reperatorów

Na wybiegu okazało się, że jest już kilka pisaków. Niektóre były dobrze mi znane a inne były całkiem obce. Jeden z dobrych znajomych bardzo wyrósł i się go mocno bałem. No ale tak to jest jak widuje się przyjaciół raz na jakiś czas. Chwilę pobawiłem się z buldogiem a potem z dobrze mi znanym bokserem. Przyjaciele pojawiali się i odchodzili. Przyszedł Foxik, czyli mój kolega z miasta. To tutaj się najczęściej spotykamy. Pańcia Foksa jest bardzo miła dla mnie i ciągle mnie głaszcze. Po chwili pojawiła się piękna młodziutka bokserka i przyszedł Uzi, niestety między nim a Amftafką o wdzięcznym imieniu Furia doszło do poważnej bójki. Skończyło się to nerwami i Uzi sobie poszedł. Furia była już bardzo poddenerwowana i prawie do końca pozostała na smyczy. 

z buldogiem

biegnę!

ech ale oni tańczą

to chyba tango?

no co?

ech chyba mam dość

nie uciekaj 

co tam robicie?

nie podskakuj!

ale śmieszy ten dowcip

uwaga, nastroszyłem uszy

z Foxem

o tak miziaj mnie

gdzie masz patyczek?

nowa młoda bokserka

no co ty nie powiesz

ja Fox i Furia

kto ma dłuższy język?

No baw się ze mną

Pojawiały się pieski głośniejsze i cichsze. Spokojniejsze i bardziej aktywne. Jedne broniły swojego Pańcia a inne zajmowały się swoimi sprawami. W każdym razie każdy znalazł miejsce dla siebie na wybiegu. Pojawiła się nawet Figa. Atmosfera się trochę rozluźniła, gdy wybieg opuściła Furia. Zrobiło się już bardzo tłoczno, ale się w ogóle nie przejmowaliśmy i każdy bawił się jak mógł. Ja już powoli opadałem z sił, całe szczęście, że była miska. Niestety albo była pusta, albo ktoś ją opróżniał. Koniec końców, dobrze, że była mama Figi, bo Ona mnie uwielbia i głaskaniom nie było końca.  Było przyjemnie i świetnie. Takie wypada to doskonały sposób na spalanie nadmiarowych kalorii. Aż nie chciało mi się wracać, ale nie miałem siły zostać. Dobrze, że Figa szła z nami. 

te to pilnowały Pańcia swojego

bawię się z Koko

o ile się nie mylę to Wedel

długowłosy młyn

hanibalka lekterka

to chyba Walc

tak mi dobrze

no oddaj miskę

Zazdrosny Fox

W domu zastałem Fuksję bawiącą się swoją zabawką, której recenzje możecie zobaczyć, tutaj. No jej zabawa w zasadzie ograniczała się do spania przy niej. Naprawdę nie wiem co jej się stało, że taka zabawka leży niemal odłogiem. Ja idąc za jej przykładem po prostu poszedłem spać. Wykończony byłem bardzo tymi świętami. Do ugryzienia!
ach ta Fuksja się bawi

czas spać, a spacer to jutro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz