środa, 2 marca 2016

Ekstra dzień

O poranku okazało się, że mamy jeden dzień ekstra w tym roku. Pańcia powiedziała mi, że to jest chyba rok przestępczy, czy coś takiego. Szkoda, że dodatkowy dzień nie był niedzielą. Taka druga z rzędu by się przydała. Te ekstra dwadzieścia cztery godziny mogły być dowolnym dniem tygodnia, ale wybrały akurat ten nieszczęsny poniedziałek. W dodatku słońce zapomniało o nas tego dnia. Tak więc cały ten dodatkowy czas zużyłem a w zasadzie zużyliśmy na spanie i relaksowanie się!
doskonałe miejsce na ten ekstra dzień
Wszystkie spacerki ze względu na niesprzyjającą aurę były bardzo szybkie. Tak więc całe dnie spędziłem leżąc pod stołem na swoim pontoniku.a Fuksja wylegiwała się na foteliku. Tak sobie spokojnie nudziliśmy się, aż Pańci dała znać, że czas na nią. Tak więc pojechaliśmy po Nią bo padało, bo kropił deszcz a w zasadzie to padał. To było jedyne i najważniejsze wydarzenie tego dnia, które wywołały jakieś wielkie emocje. Tak więc naprawdę doskonale wykorzystaliśmy te dodatkowe godziny. Robiłem to co tak kocham i w dodatku robiłem to więcej i bardziej niż rok wcześniej.


na fotelu leży leń

super, że jest te dodatkowe 24 godziny

po zastanowieniu, muszę to potwierdzić

Wtorek to pierwszy dzień nowego miesiąca. Nasz dzień zaczął się normalnie, ale miałem sporo energii pomimo tego, że słońce zapomniało o nas, ale bardzo intensywnie i z wielkim zaangażowaniem zastępował je deszcz. No nie bardzo podobało mi się to zastępstwo, ale przecież nie można aż tak narzekać, przecież słoneczko mogło w ogóle nie wstawać. No ale nie ważne, jaka była pogoda, ważne jak ruszyliśmy na spacerek po załatwieniu porannych spraw. Udaliśmy się do lasku nad jeziorko. Tym razem odwiedziliśmy to z prawej strony ulicy. Raz dwa zaparkowaliśmy na leśnym parkingu i ruszyliśmy. W zasadzie to było wszędzie mokro i naprawdę odechciewało się wszystkiego. Liście i wilgoć kleiły się do brzuszka a łapki ciągle trafiały na jakieś obślizgłe coś na ziemi. Ech szkoda gadać. Całe szczęście, że las był pełen zapachów i zewsząd dochodził śpiew ptaków. To jakoś tak zawsze potrafi pozytywne nastroić. W każdym razie dreptaliśmy z Pańciem na około jeziorka. Raz bliżej wody a raz dalej. Ja biegałem od lewej do prawej i od prawej do lewej wąchając i nasłuchując natury. Z czasem zwykły deszcz zmienił się w śnieg, ale to i tak mi nie przeszkodziło w poszukiwaniu najlepszego zejścia do wody. W końcu spacer nad jeziorkiem bez picia wody z owego jeziorka jest spacerem straconym. Woda była lodowa ale z drugiej strony bardzo orzeźwiająca. Muszę stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, że dzięki tym strasznym deszczom i śniegom poziom wody w każdym zbiorniku wodnym powoli się podnosi. To chyba dobrze, tak mi się wydaje. Jednak mam nadzieje, że nie będzie się tak podnosił w nieskończoność. W każdym razie po jednym bardzo przyjemnym kółeczku na którym niestety nikogo nie spotkaliśmy wróciliśmy do autka i do domku.
ale tu mokro

tu też

a co to za miejsce - to tu przesiadują wędkarze?

wodne orzeźwienie

W domku bardzo skrupulatnie korzystałem z tego, że Pańcio ciągle siedzi na podłodze. No dobra na poduszkach. Śmieje się, że ma japońskie biuro. No nie ważne jak zwał. Kładłem się koło Pańcia i siadałem aby mnie głaskał i miział a przy okazji starałem się wymyślić plan przedarcia przez zaporę w postaci leżącego krzesła. Kombinowałem jak dostać się do zamkniętego małego pokoju. Jeszcze przyjdzie czas i pora na moją ofensywę na to miejsce.
jakby tam wejść?

może jak będę tak siedział to samo się otworzy

Oczywiście nie samym mizianiem pies żyje, były też obowiązki. Trzeba było co nieco posprzątać. Ech jak ja tego nie lubię, bo hałas, bo zamieszanie, bo zakazy z chodzeniem. No chyba, że mnie też odkurzają. Fuksja oczywiście zadomowiła się na Fotelu. Co prawda Pańci mógł na nim siedzieć, ale uznawał, że sokoro pożyczył je Pańci to musi poczekać aż mu je odda. Tak więc Fuksja zakopała się w podusiach i wystawał jedynie łepek. Gdy wychodziliśmy na spacerek to od próbowałem ją obudzić aby jej przekazać by pilnowała domku. Nie była za bardzo zadowolona, zwłaszcza, gdy chciałem zabrać jej podusie.

o tak sprzątaj mnie!

hej słuchaj, obudź się!

dobra dobra zostawiamy cię w spokoju.

Szliśmy po Panią więc wyszliśmy trochę wcześniej. No jakie było moje zdziwienie, gdy się okazało, że cały świat jest biały. Nie mogłem uwierzyć, w to co się dzieje. Nie mogłem uwierzyć, że ledwie kilka chwil temu zima wydawała się być czymś odległym a tymczasem ona czaiła się za rogiem i odwiedziła nas tak znienacka. Wskoczyliśmy do autka podjechaliśmy do Pańci. Nie czekaliśmy jednak na Panią bezczynnie, tylko poszliśmy na spacerek po okolicach leśnych. Ta natura mnie zaskakuje jak szybko potrafi zmieniać swoje oblicze. W jednej godzinie wiosna a w innej zima. Śnieg jest lepszy niż błotko więc spacerowało się z wielką przyjemnością, szkoda tylko, że słoneczka ciągle nie było. Obwąchiwałem świat. Te miejsca dobrze znam, ale każdego razu są tam inne ciekawe zapachy. Te zawsze zajmują mój nos. Próbuje je zidentyfikować  a w śniegu jest to o wiele wymagająca sprawa. Muszę jeszcze dodać, ze leśne spacerki w śniegu mają w sobie coś magicznego. Wszystko wygląda jak z bajki, aż żałowałem, że nie mogliśmy się tym delektować za długo, bo trzeba było wracać po Pańcię. 
chodź za mną

tu byłem - Furiat

w leśnych kniejach

na ścieżce białości

tędy wracajmy

Wróciliśmy do autka, do Pańci a potem do domku. Tam było znowu spokojnie, znowu cicho i sennie. Jakoś tak bardzo odpowiada mi to nowe biuro Pańcia. Jest tak nisko i tak blisko, że aż żal byłby z tego nie korzystać. Wielkim żalem było by nie leżeć przy Pańciu przed snem i nie dać się głaskać. Po takiej dawce miziania nie ma możliwości aby sen był zły i czymkolwiek zakłócony. Do ugryzienia!
drzemka z mizianiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz