Czasami zastanawiam się po co ja wstaję na tych wakacjach. Przecież to bez sensu. Jak się obudzę to muszę wyjąć a wychodzić mi się nie chce. No po prostu masakra jakaś. Spanie na balkonie jest super. Lekki chłodek wiaterku, przyjemne widoki - no chyba, że wisi pranie. Niestety spać wiecznie nie można i musiałem iść na ten spacer.
nie chcę ale muszę
No i poszliśmy w daleką drogę do centrum. No nie było to tamto - droga ta jest co najmniej męcząca. Dobrze, że o świcie słońce jeszcze nie pokazuje swoich wszystkich piekarniczych możliwości. Po drodze napotkaliśmy na wspaniałe motocykle i skutery. Strasznie się boję takich piekielnych maszyn, ale gdy stoją, gdy nie wiozą swojego Pana to są niezwykle interesujące i piękne. Coś w nich magicznego jest zwłaszcza w tych starszych, a pięknie utrzymanych,
magiczne
wesołe
Droga do centrum nie by łatwa. Co chwila chciałem wracać do domku ale uparty Pan mnie ciągnął i ciągnął. Nie miałem żadnego wyboru i musiałem iść. Mimo wszystko mimo tych cierpień spacerek można zaliczyć do udanych i jakoś tak plażowanie po takim lekkim spacerku wydaje się być o wiele bardziej przyjemne
wracajmy już!
W centrum "wielkiego" miasta zeszliśmy troszkę na boczne uliczki, w zasadzie to na jedną boczną uliczkę. Wejścia do domków, piękne drzewka i krzewy oraz pachnące kwiaty. W zasadzie niczym się to nie różniło od głównej ulicy, ale było troszkę ciszej, troszkę spokojniej. W centrum akurat trafiliśmy na przygotowujący się do załadunku prom. Chciałem tam wchodzić, ale niestety biletu nie miałem. Myślałem sobie po co kapitanowi bilet? Przeszliśmy portem i promenadą i wróciliśmy do domku. Na śniadanko i na plaże.
w bocznej alejce
wsiadamy?
no chodź!!!
ale coś tu pachnie
Plażowanie to doskonale wiecie, co się tam odbywa trochę pływania z Borowskimi, tak zwanego moczenia pupki. Trochę przesiadywania na rękach Pańci i w końcu wielogodzinne wylegiwanie na kamyczkach i suszenie się. W zasadzie to miałem nadzieje, że ta morska woda trochę podleczy moje problemy skórne na szyi, ale niestety nie jest tak łatwo! Ciągle jestem mokry i moja skórka się robi coraz bardziej czerwona. Ech ciężkie jest życie basseta. Zważywszy, że ten dzień na plaży był o wiele bardziej pochmurny niż poprzedni. Musiałem nawet siedzieć pod ręczniczkiem bo było mi tak zimno. Jedynie 27 stopni pokazywał termometr! Skandal. I to mają być ciepłe wakacje?
na plażę!!!!!
Hej wracajcie
u Pańci na rączkach
u Pańcia na rączkach
wygrzewanie
ej no wy znowu w wodzie. A ja!?
uf jak dobrze!
ale wygodne kamyczki!
czy ktoś powiedział jedzenie?
pod ręczniczkiem!
Plaża w końcu się skończyła i wróciliśmy do domku coś przekąsić, umyć się i na miasto. W sumie to przeciągnęło się do kilku godzin i spacerek odbywał się już w blasku chowającego się słoneczka. W zasadzie to wolałem zostać i pozmywać, ale mi nie pozwolili i musiałem iść.
wy idźcie a ja pozmywam
Rewelacja po prostu rewelacja. Zrobiliśmy małą rundkę zwiedzania i odwiedziliśmy falochron oraz przystań dla łódek. Przy okazji przywitałem się ze starymi kumplami. Co prawa porozumiewają się on w innym języku, ale jakoś dajemy radę. Przy okazji chciałem przypomnieć, że Chorwacja to kraina kotów, można je spotkać na każdym kroku i o każdej porze dnia i w każdej możliwej pozycji. Niestety wszystkie te koty reagują złością na próby zabawy.
kotek tu kotek tam
cześć!
i ty cześć!
słońce zachodzi!
w blasku!
Już cały dzień powoli się kończył i nic ciekawego się stać nie powinno, a jednak. Gdy już było ciemno, ale nie za późno bo z portu dobiegała jeszcze skoczna muzyka postanowiliśmy się wybrać na spacerek. Nie bez oporów z mojej strony. Powolutku sobie człapałem, gdy na swojej drodze spotkałem wspaniałego Labradora. Przyjazny koleszka machał ogonkiem tak jak ja. Witaliśmy się i on padł na ziemie. Był bardzo zmęczony i odwodniony. Pan go pogłaskał i pomiział. Oboje wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia i postanowiliśmy działać. Szybko poszliśmy do domku. Zabraliśmy pusty pojemnik po serze, butle wody i podzieliłem się z Biszkoptem/Luckim (takie dostał robocze imiona Labrador) swoimi chrupkami i ruszyliśmy do niego. Chrupki i wodę dostał. Pan powiedział, że jak jutro rano będzie się tu błąkał to go przygarniemy. Chudzinka się bardzo ucieszyła z jedzenia. Nie patrzyliśmy jednak jak je tylko poszliśmy do domku. Ciekawe czy będzie na nas czekał następnego dnia! Do ugryzienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz