Nad ranem podejrzanie dobrze mi się spało. Tak jakoś chłodniej było i rześko, aż wstawać się nie chciało. Jednak coś mnie tknęło aby jednak te oczka otworzyć i to co zobaczyłem to napawało mnie mieszanymi uczuciami. Z jednej strony czułem radość, bo w końcu trochę ochłody i odpoczynku od tego palącego słońca. Z drugiej natomiast strony czułem się oszukany, bo Borowscy ciągle mi powtarzali, że w Chorwacji nie pada. Otóż pada i to bardzo mocno, czasami tak, że aż uszy więdną.
no i jak ja teraz pójdę na spacer?
W końcu jednak deszcz zapomniał padać i była możliwość wyjścia i szybkiego załatwienie ważnych psich porannych spraw. Temperatura była bardzo przyjemna, było co najmniej o 10 stopni chłodniej niż dnia poprzedniego. Wszędzie mokro i nie było gdzie łapki postawić aby nie wdepnąć w kałuże. Coś mi mówiło, że plaże raczej sobie odpuścimy.
mokro
pochmurno
wilgotno
Po śniadanku przyszedł czas na leniuchowanie i to nie takie zwykłe, ale bardzo intensywne. We wszystkim towarzyszył nam deszcz bardzo mocny deszcz. Dla lokalnych mieszkańców było to zbawienie bo zagrożenie pożarowe gwałtownie się obniżyło. W przerwie między deszczem postanowiłem z Pańciem wyjść zobaczyć jak się ma nasza plaża. Wzięliśmy ze sobą oczywiście aparat. Mieliśmy nadzieję, że nagle nie zacznie padać bo o parasolu na wakacjach to nikt nie pomyślał.
ale fale
ech a gdzie to słoneczko
w takich warunkach pływać nie będę
z góry wygląda to pięknie
nie popływam tym
Gdy tylko weszliśmy do domku to z nieba zaczął padać deszcz. Mieliśmy wielkie szczęście. Po krótkiej acz intensywnej ulewie zebraliśmy się cała bandą do miasta na zakupy podstawowych artykułów spożywczych - wina i lodów. Miasto nie było puste, ale było na pewno puściejsze. Po deszczu i w chmurach wszystko jakoś inaczej wygląda. Wszystko jest takie bardziej pachnące.
a winko kupujemy tutaj
w porcie jest dużo wody, w zasadzie to po uszy
I znowu gdy wróciliśmy do domku i zabraliśmy się za szykowanie obiadku to z nieba polały się hektolitry wody. Znowu mieliśmy szczęście, a ja niestety nie mogłem uczestniczyć w przygotowaniach do obiadu, bo zaglądam wszędzie i troszkę przeszkadzam, więc czekałem w pokoju. Choć bardzo chciałem wyjść to się nie dało - drzwi były zamknięte.
wypuście mnie - też chcę pomóc w przygotowaniu do obiadu
W końcu mnie wypuścili i razem zjedliśmy. Znaczy w zasadzie to patrzyłem jak jedzą, ale mojemu Panu, niezdarze zawsze coś wypadnie i mam okazję do zjedzenia co nieco.
Gdy już ciemno się robiło, to człowieki wpadli na pomysł kąpieli. Wariaci wskoczyli do wody mimo wielkich fal. Z dala było widać, że woda zimna, ale oni twardo pływali. Chciałem ratować Panią w wodzie, ale byłem na smyczy i nici były z mojej pomocy. Zresztą po chwili zastanowienia Pani uratowała się sama. W końcu doskonale pływa
człowieki co wy robicie?
już cię ratuje!
Potem siedliśmy wszyscy na tarasie i przy przekąskach gadaliśmy do późnej nocy. W zasadzie gadaliśmy do czasu aż nie przegonił nas deszcz, który pomimo daszku zalewał cały stół prawie, bo zacinał z każdej strony. Ja byłem zmęczony ja chciałem spać i w końcu poszliśmy. Zasnąłem na swoim kocyku w jednej chwili. Do ugryzienia!
zasypiam
śpię
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz