Wczorajszy dzień był jak każdy ostatnio bardzo zakręcony. Jak zwykle rano posprzątaliśmy a potem udaliśmy się na miasto. Odwiedziliśmy weta, który tylko wypisał jakieś papierki. Następnie udaliśmy się do centrum. Nie muszę pisać, że z nieba lał się żar a my szliśmy. Nie powiem też, że przed wyjściem dostałem pełną miskę wody której nie wypiłem i w drodze bardzo tego żałowałem. U weterynarza też nie wypiłem, bo byłem zafascynowany małym koteczkiem czekającym ze mną w kolejce.
Na mieście w większości czasu czekałem na Pana, który to wchodził do kilku sklepów. W końcu po dłuższym czasie wracaliśmy do domku. Bardzo się z tego powodu cieszyłem i niemal biegłem, bo byłem bardzo zmęczony, a im szybciej będę w domku tym szybciej odpocznę. Żywy ogień leciał z nieba a ja biegłem. W domku jak długi położyłem się przy misce i dziękowałem, że ją mam. Wyżłopałem całe trzy pełne miseczki, zjadłem i poszedłem spać.
Gdy przewracałem się z boku na bok po kilkuset godzinach, to mój Pan oznajmił, że znowu wychodzimy. Nie chciało mi się, ale co było robić, przecież beze mnie sobie rady nie da?
W autku ruszyliśmy do Pani, która jeszcze siedziała w pracy. Pan mnie zostawił z Nią i coś tam zaczął robić. Wychodził, wchodził a ja z nudów i ze zmęczenia (bo przecież nie wypocząłem po mieście) zasnąłem, co chwila się budząc tylko aby ukraść coś do zjedzenia z kosza, lub poślinić papier. Ech w końcu Pan zrobił co miał zrobić i poszliśmy do domku bez Pani. Ta dołączyła do nas po kilku godzinach.
W domku rewolucja, wszystkie rzeczy lądowały w torbach a ja próbowałem coś z tego uszczkną dla siebie. Udało się zabrać/zniszczyć jakieś kosmetyki, kartki, skarpetki, spinkę do włosów oraz jakieś reklamówki i torebki. Przeniosłem się do Pana, bo Pani miała mnie dość, ukradłem kilka paluszków i kilka chipsów po czym położyłem się spać, jeszcze wcześniej siłowałem się z Panem z wykorzystaniem sznura.
Sen długi sen i poranek dalszego wariactwa. Nikt nie chce wstawać a budziki nie dzwonią!
To jest ostatni post na najbliższe kilkanaście dni, albowiem ZŁA PANI nie chce mnie zabrać ze sobą na wakacje i muszę zostać z Fredem. Może to i fajnie, ale bardzo będę tęsknił i bardzo mi z tego powodu przykro, że jadę gdzieś zostawiając mnie. Nie ładnie oj nie ładnie. Do ugryzienia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz