Już sam tytuł sugeruje, że dziś był jakiś wyjątkowy dzień, a tym czasem nic bardziej mylnego. To był zwykły dzień, który jak zwykle spędziłem na spaniu, ale takim wielkim spaniu. Przerywałem tylko na jedzonko i krótkie spacerki - bo kto o zdrowych zmysłach spacerowałby przy takich warunkach atmosferycznych. To spałem na legowisko, a to na swoim ulubionym foteliku.
No tak było do czasu, aż miała wrócić Pani. To wtedy się rozbudziłem i nawet wyłem nawołując ją. Niestety nie pomogło. Pani przyszła dużo później i się dopiero wtedy ożywiłem. Poszedłem z Panem na spacer. Byliśmy ja On i sznur. Szalałem jak wariat.
tu zdziwiony
którą gałązkę teraz obgryść?
ej, dawaj mój sznur
mam go!
o jakiś ciekawy zapaszek
oddawaj sznura!!!
dopadłem
teraz to ja nie wiem czy chce ten sznur
Wymęczyłem się jak koń po westernie! Ledwo wdrapałem się na górę i ostatkiem sił wgramoliłem się na fotelik i zasnąłem w taki sposób, że nogi zwisały mi z fotela, a mordka wkleiła się w oparcie. Ech, znowu nie mam zdjęcia, bo po co mi robić zdjęcia w śmiesznych sytuacjach? A tak poważnie, to po co naładować zawczasu baterie? Lepiej potem mówić: nie było czym zrobić sweet foci.
Gdy się wyspałem i zjadłem biały serek pomieszany ze swoim jedzonkiem, to zabrałem się za swoje zabawki. Były one ukryte w wiaderku i Oni pewnie nie wiedzieli, że ja wiem, że one tam są. Otóż wiem i zabrałem się za wiaderko. Wywaliłem je i powoli każdą zabawkę wyciągałem i bawiłem się nią przez 5 minut. Biegałem z nimi po całym mieszkaniu, szczekałem na nie i tak zleciał mi długi długi czas. W końcu przypomniałem sobie, że jestem poważnym pieskiem i rzuciłem je tam, gdzie stałem i poleciałem na swój fotel spać!
Dobrze jeszcze napiszę posta i idę w kimono. Do ugryzienia i przeczytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz