niedziela, 27 listopada 2016

Przyjąłem gościa

Poniedziałek po tak wielkiej dawce atrakcji musiał być leniwy i relaksujący. Jak się jednak okazało Pańcio miał trochę inny plan. Pojechaliśmy załatwiać jakieś załatwialskie sprawy a potem spacerowaliśmy. Znaczy najpierw przejechaliśmy kawałek. Zaparkowaliśmy pod "średnicówką" i ruszyliśmy w te pędy na spacer po lesie. Słoneczko rozświetlało całą okolicę.
idziemy w las

niedziela, 20 listopada 2016

Imprezownia

Sobota, deszczowa sobota już od świtu zapowiadała się, na niezłe ziółko. Wszystko zaprzysięgło się przeciw mnie. Biometr był bardzo niekorzystny. Nie wiedziałem, co ze sobą począć. W dodatku Pańcio zamiast pozwolić mi się wyspać to ciągał mnie po całym świecie. Na szczęście już wsiadając do LaBuni zrobiłem małe siusiu i potem nie musiałem się z niej w ogóle ruszać. Pańcio gdzieś po drodze się zatrzymał i gdzieś poszedł. Ja tylko się cieszyłem, że zostaje, bo deszcz lał jak jakiś szalony. Wrócił Pańcio w końcu i był cały przemoczony. Już wiedziałem, że dobrze zrobiłem, że nie wychodziłem i nie miałem zamiaru. Niestety, wyjść musiałem bo pojechaliśmy na otwarcie nowego wybiegu dla dla psów w katowickiej dzielnicy Józefowiec - Wełnowiec. Akurat, gdy wysiadaliśmy to padać przestało.
ile ludzi, a przed wszystkim ile psiaków

piątek, 18 listopada 2016

Zemsta w śnie

Jakoś tak się wszystko składa, że niektóre dni są dużo gorsze niż pozostałe. Czasami ma się poczucie, że cały świat uwziął się na nas. Czasami mamy po prostu dość. Tak się jakoś składa, że taki życiowy kryzys zazwyczaj przypada na ten pierwszy dzień tygodnia - poniedziałek. To chyba jest spowodowane tym końcem weekendu. No szczerze powiedziawszy ten dzień mógłby czasami po prostu zniknąć. Ten poniedziałek był właśnie taki. Poranny spacer był szybki i krótki i bardzo dobrze, bo miałem ochotę tylko spać i jak najszybciej wrócić pontoniku i spać.
aaaaaaaaaa wracajmy już!

niedziela, 13 listopada 2016

Niepodległość w marszu

Piątek był wyjątkowym dniem w tym tygodniu. Tego dnia świętowaliśmy rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Dla nas ten dzień nie różnił się prawie niczym. Nie wywiesiliśmy flagi za oknem, bo ona wisi u nas zawsze. Nie poszliśmy na żaden marsz, a po prostu pospacerowaliśmy trochę po okolicy. Zresztą pogoda nie była zbyt sprzyjająca. Po prostu dzień jak co dzień. Z tą różnicą, że niemal wszystko było pozamykane.  
idziemy na spacer

czwartek, 10 listopada 2016

Jesienny zwrot

Poniedziałki najlepiej rozpoczyna się od spaceru. Ciężko było nam wstawać i długo gramoliliśmy się z wyrek. W końcu jednak po śniadaniu i całym tym porannym zamieszaniu, ruszyliśmy z Pańciem na spacer - LaBunia zawiozła nas do Parku Śląskiego. Zaparkowaliśmy daleko od wybiegu. Wiedziałem więc, że nie będzie swobodnego biegania a jedynie chodzenie na smyczy. Na całe szczęście mieliśmy naszą lekko popsutą automatyczną smycz o długości 8m. Bieganie było dość swobodne. 
no rusz się.

niedziela, 6 listopada 2016

Kocia jesień

W tym tygodniu poniedziałek, taki prawdziwy poniedziałek był dwa razy. No bo po wolnym wtorku przyszła środa, czyli poniedziałek dwa. No dobra nie ma się co nad tym rozwodzić. Po prostu ruszyliśmy. Pojechaliśmy na zakupy, bo trzeba było uzupełnić braki w lodówce. No więc pojechaliśmy. Na miejscu nim Pańcio poszedł do sklepu to przeszliśmy się po okolicy, a w zasadzie to wzdłuż nowej drogi. Razem z Pańciem zastanawialiśmy się co to za droga i kiedy powstała, bo nic a nic o niej nie wiedzieliśmy.
w nieznane

wtorek, 1 listopada 2016

Protest z awarią

Poniedziałek zaczął się bardzo szybko. Pańcio obudził się rano aby pojechać sprawdzić ten agregator bo coś w nim piszczało. Nim jednak ruszyliśmy aby załatwiać ważne sprawy to po prostu musieliśmy zjeść śniadanie, w końcu Pańcia musi jeść w miarę regularnie, bo inaczej jest osa i bez jedzenia nie podchodź. W czasie czekania na śniadanko, które gotowało się mieliśmy czas aby pooglądać baraszkujące koty. No w sumie to nie wiedzieliśmy, czy się bawią, czy może walczą, ale robiły niezły raban.
to walka czy przyjaźń