środa, 29 czerwca 2016

Wybiegowy

W poniedziałek jak to w poniedziałek, czyli dołek. Nudy i jeszcze raz nudy. Naprawdę nie chciało nam się nigdzie wychodzić i nigdzie ruszać. W dodatku było tak jakoś byle jak. Nawet Fuksja postanowiła tego dnia nic a nic nie robić. Wyczekiwaliśmy na powrót dziewczyn, przy okazji trochę sprzątając. W zasadzie to ten dzień mógłby zniknąć i po niedzieli mógłby być piątek, drugi piątek. Tego dnia Fuksja na powrót zaprzyjaźniła się mocno ze swoim drapakiem z dziuplą i legowsikiem. W zasadzie można powiedzieć, że do niego przyrosła. Dzień trochę przyśpieszył przy obiadku jednak wszyscy czekaliśmy na koniec tego strasznego dnia i wtorek. W końcu wtorek to dzień bliżej piątku.
nudyyyyy

niedziela, 26 czerwca 2016

Czas wracać do codzienności

Co to był za piątek, to chyba nie muszę mówić nikomu, kto mieszka w Polsce. Wychodząc na dwór miało się wrażenie, że otwiera się bramy piekieł. W związku z tym spacerki tego dnia były raczej nie za długie. Unikałem jak ognia betonu i tym podobnych ludzkich wynalazków. Staraliśmy się to robić jak najwcześniej i jak najpóźniej aby uniknąć palącego słońca. W domu nie było o wiele lepiej. Na szczęście wentylator chodził pełną parą. Nie wiele pomagał, ale jednak jakoś dało się przetrwać. Fuksja wylegiwała się na moim kocyku a ja nie chcąc jej przeszkadzać siedziałem przy fotelu Pańcia i robiłem minę oburzonego
Fuksja i jej sposób na upały

czwartek, 23 czerwca 2016

powakacyjna depresja

Cały wtorek chciałem spędzić na spaniu. Chciałem spać i odespać te całe wakacje a przede wszystkim tą podróż. Tymczasem ledwo się dzień zaczął a już musiałem szybko spacerować przy okazji wnosząc resztę rzeczy z auta. Znaczy Pańcio wnosił a ja mu troszkę przeszkadzałem. No w każdym razie potem nie było lepiej, bo zamiast odpoczywać, pojechałem z Borowskimi. Pańcie zostawiliśmy a z Pańciem pojechaliśmy na wybieg. Ten blisko nas, czekając aż dostaniemy telefon do powrotu.
ale pustki

wtorek, 21 czerwca 2016

Powroty

Nasz ostatni cały dzień wakacji zaczął się bardzo leniwie. Po szybkim porannym spacerku całe przedpołudnie spędziliśmy na tarasie. Pańcio coś tam komputerował, ja drzemałem a Pańcia jak zwykle w ogródku wygrzewała się w słoneczku. Co prawda nasza gwiazda chowała się za chmurki, ale i tak było bardzo przyjemnie.

 
leniwy weekend

niedziela, 19 czerwca 2016

u nas w Chorwacji

Czwartek był bardzo wietrznym dniem i pełnym niepogody. Wiatr wiał tak bardzo, że aż moje uszy żyły własnym życiem. Do południa się wylegiwaliśmy w domku. Tylko od czasu do czasu wychodząc na taras. Dopiero potem się zaczęło. Postanowiliśmy całą trójką zwiedzić miasto w którym przyszło nam mieszkać. Postanowiliśmy pokazać Pańci plaże jaką znaleźliśmy. Co prawda w tych warunkach pogodowych nie prezentowała się zbyt pięknie, ale i tak było co oglądać.
no tak na część plaży wejść nie mogę

czwartek, 16 czerwca 2016

Sfuriatopogoda

Cały wtorek postanowiliśmy nie ruszać się do naszej mieściny. Po takich słowach z samego rana miałem nadzieję, że cały dzień będziemy leniuchować na tarasie lub w ogródku. i w zasadzie tak prawie było. Rano udałem się na spacerek po najbliższej okolicy apartamentu w którym śpimy i leniuchujemy. Fajnie było bo biegałem bez smyczy. Czułem się wolny jak ptak i w ogóle.
wolny jak ptak, biegam sobie, to tu to tam

wtorek, 14 czerwca 2016

Na południu bez z mian

Droga z piątku na sobotę była długa i męcząca. W sumie to jechaliśmy 14 godzin i 30 minut. Z tym, że przeszło cztery godziny z tego czasu to różnego rodzaju postoje i spania. Sporo się tego zebrało, ale buła jakoś przez cały tydzień był bardzo zmęczony. Jechaliśmy całkiem spokojnie i oszczędnie. Ja w zasadzie całą drogę przespałem i budziłem się tylko na postojach głośno dając znać, że na parking wjeżdża Furiat. Budziły mnie również wszelkie jedzonka otwierane w aucie. Tutaj również miałem interes – odbierałem swoją część, taki podatek.. Jednak chciałem zauważyć, że sen był  taki na czuwaniu.
Kupujemy winietę – Czechy

piątek, 10 czerwca 2016

Wybiegi

Ech cały ten tydzień zaczął się bardzo, ale to bardzo interesująco. Po pierwsze z samego rana dowiedziałem się, że czeka mnie wspaniała niespodzianka. Niestety to nie było wszystko dowiedziałem się też, że czeka nas bardzo ciężka praca przez cały tydzień. No i się zaczęło. Poniedziałek cały poświeciliśmy na naprawienie LaBuni. Coś tam w niej treszczało, coś tam skrzypiało od dłuższego czasu to trzeba było naprawić. Ten nagły pośpiech wskazywał tylko na jedno. LaBunia będzie nas gdzieś wiozła.

środa, 8 czerwca 2016

koniec początku

Jak inaczej można rozpocząć piątek, czyli ostatni dzień tygodnia, pracującego tygodnia? Oczywiście na wybiegu. Nie jechaliśmy za daleko, bo kierowaliśmy się na pobliski wybieg na Batorym. Było duszno i było gorąco. Niestety prawie cały czas byłem sam i tylko na chwilkę pojawił się inny piesek - tylko na chwilkę. Tą krótką chwilę spędziłem na gonitwach i na szaleństwach. 
uwaga gonię cię

piątek, 3 czerwca 2016

Ciągle w drodze

We wtorek słońce naprawdę dawało z siebie wszystko co potrafiło. Tutaj nie chodziło tylko o nasłonecznienie a o ciepełko, które generowało. Jednak mimo wszystko nie poddaliśmy się i pojechaliśmy na pobliski wybieg. Cieszyłem się, że nie będę tam sam, bo gdy tylko podszedłem pod wejście to zauważyłem, że na wybiegu biegają trzy psiaki. Dwa niemal identyczne i jeden biały szalony. Po chwili pojawiła się jeszcze jedna czarna piękność.
cześć