wtorek, 31 maja 2016

Leniwa niespodzianka

Po tak burzliwym i wyczerpującym piątku nie pozostało nam nic innego jak odpoczywać i relaksować się oraz kurować swoją kontuzje. Ech ograniczałem wszystkie swoje wyjścia do maksymalnego minimum. Znaczy człowieki moje mi ograniczali. Jedynie szybkie spacerki pod blokiem i wokół niego i nawet Pańcio mnie znosił ze schodów za każdym razem. Ja sobie chodziłem powolutku co jakiś czas kuśtykając. Pańcio przez cały dzień masował mi łapki i wszystko w okolicy. Powiem szczerze, że przez głowę przeszło mi, że mógłbym tak poudawać przez kilka dni. Jednak coś mi się wydaje, że wtedy wylądował bym u Weta i mogło by się dziać o wiele więcej.
czas wstać i się przeciągnąć

sobota, 28 maja 2016

Wybieg w kwiatach

Środowy poranek to mała wyprawa. LaBunia dawno nas nie woziła, ale teraz musiała. Tak na rozgrzewkę pojechaliśmy do Rudy Śląskiej i z okna oboje zobaczyliśmy piękną łąkę niedaleko Średniowiecznego Grodu w Kochłowicach. Oczywiście zaparkowaliśmy nieopodal, czyli kawał drogi od wspomnianej i wypatrzonej łąki. W końcu się udało i było warto się zatrzymać i nawet przejść te kilka kroków. Mogłem się zanurzyć w kwiatach.
a kuku, tu jestem

środa, 25 maja 2016

spacer w trasie

Poniedziałkowy poranek to niezłe zaskoczenie i wielka frajda. Na spacerek na pobliską łąkę wybrałem się nie tylko z Pańciem, ale także z Fuksją. Ona jest bardzo dziwna. Najpierw za każdym razem patrzy tęsknym wzrokiem gdy wychodzimy, ale gdy jest w szelkach to za żadne skarby wyjść nie chce. Mało tego zapiera się wszystkimi kończynami. Dopiero jak weźmie się ją na ręce to jest bardzo szczęśliwa i może iść. I jak tu ją zrozumieć, z jednej strony chce a z drugiej mówi nie.
Fuksja na spacerku

poniedziałek, 23 maja 2016

II Spacer Szczęścia

Niedziela tak jak i sobota od dłuższego czasu była zakreślona na czerwono w moim kalendarzu. Na czerwono zaznaczam tylko najważniejsze wydarzenia. To dodatkowo było zakreskowane. Tego dnia o 14 miał rozpocząć się II Gliwicki Spacer Szczęścia. Oczywiście ten dzień nie rozegrał się do końca według planu. My zawsze wszystko robimy na ostatnią chwilę i zawsze jesteśmy w niedoczasie.
plakaty na mieście

niedziela, 22 maja 2016

Na spacer zawsze czas

Piątek, piątunio od rana rozpieszczał nas dobrą pogodą. Co prawda jeszcze super ciepło nie było, ale i tak warto było ten czas spędzać po prostu na świeżym powietrzu. Nawet Fuksja czuła, że musi wyjść bo inaczej ją rozniesie. Na pewno przyjdzie jej czas na wyjście, ale jeszcze nie teraz. My z Pańciem wybraliśmy się do Katowic. Zostawiliśmy po drodze Pańcie i pojechaliśmy odwiedzić jeziorka, tuż obok autostrad - zrobiliśmy szybki renesans na Dolinie Trzech Stawów. Zaraz na parkingu przywitał nas gospodarz. Jednak był trochę nieśmiały i zaraz zniknął w krzakach.
komitet powitalny

piątek, 20 maja 2016

Wybiegowa paczka

Niemal że o świcie, czyli tuż po porannym spacerku i śniadanku i pospaniu trochę, dotarła do nas paczka. Duża i ciężka a z kuriera to pot spływał. Oj pudło wielkie i mimo naszych prób nie dało się otworzyć. Trzeba było użyć Pańcia do otwarcia, a w zasadzie to jego przeciwstawnego kciuka, który jakby był stworzony do nożyczek. W każdym razie udało nam się  dostać do zawartości. A tam w końcu suche jedzonko dla mnie. To za którym tak bardzo tęskniłem. 
a co to tam jest?

środa, 18 maja 2016

4xsmutno

Poniedziałek zaczął się aktywnie, bardzo aktywnie. Mimo bardzo niesprzyjającej pogody ruszyliśmy do Chorzowa na zakupy. Nie były to byle jakie zakupy, bo zakupy dla mnie. Poszliśmy po obrożę przeciw kleszczową, do naszego ulubionego stacjonarnego sklepu. Całe szczęście, że droga tam może prowadzić przez nasz okoliczny las.
idziemy lasem

wtorek, 17 maja 2016

W końcu są dziewczyny

Jeśli jest sobota to znaczy, że ja jestem na wybiegu. Nie inaczej było i tej ostatniej soboty. Cieszyłem się, że w końcu mogłem zobaczyć dziewczyny, czyli Figę i Gabi. Dawno ich nie było na wybiegu, bo Gabi przechodziła operacje sterylizacji. Musiałem je zobaczyć i sprawdzić jak się czuje nasz rekonwalescentka.
cześć, jak tam twoje blizny?

sobota, 14 maja 2016

Dwa samotne spacery

Czwartkowy poranek był cudowny. Naprawdę chciało się iść na spacer. Nawet nakłaniałem Borowskiego aby wstał i się zebrał ze mną. No i powiem wam szczerze, że nawet mnie posłuchał. Bo tylko 15 minut mojego piszczenia i już wychodziliśmy. Oczywiście nigdzie daleko nie szliśmy tylko zwiedziliśmy okoliczne łąki i lasek na górce. Słoneczko świeciło, ptaszki śpiewały a aromat wiosny rozchodził się po całym świecie. 
ale pogoda, w sam raz na spacer

czwartek, 12 maja 2016

Atak Klonów

Środa była dniem wyjątkowym i nie mogło być inaczej - zasłużył na osobny wpis. Tak więc od początku. Z rana po lekkim spacerku wygodnie ułożyłem się spać, w czasie gdy Fuksja razem z Pańciem oglądali nowy odkurzacz, ba nawet go włączyli i wyczyścili całą podłogę. Samo włączenie i odkurzanie Fuksji nie przypadło do gustu, ale składanie tego wszystkiego było dla niej nie lada gratką.
no weź to też tam przyteguj do tentego

środa, 11 maja 2016

Cały dzień

Poniedziałek, już z samego rana skupiliśmy się na oszczędności. LaBunia musiała odpocząć, a bo ostatnio mimo iż dzielnie nas wozi to wygląda na zmęczona. W każdym razie, o poranku przeszliśmy się szybciutko po łąkach i lasach w pobliżu naszego mieszkanka. Taki szybki spacerek pobudza krążenie a przede wszystkim poprawia humor na początek tygodnia. 
wracamy już?

poniedziałek, 9 maja 2016

Spotkania

Sobota to tradycyjny wypad na wybieg. Tym razem jednak nasza tradycja została bardzo urozmaicona. Pojechała z nami Pańcia. Pańcia jednak z nami na wybieg nie szła. Została po drodze na kocyku zanurzona w książkach. Pogoda sprzyjała takim czynnościom. Słoneczko i ciepełko to też dobra pogoda do biegania po wybiegu. Tak więc z wielką satysfakcją zobaczyłem, że za płotkiem śmigają psiaki. Prawie wszystkie już doskonale znałem i od razu się do nich przyłączyłem. 
ale biegają

sobota, 7 maja 2016

Gofrowy spacer

Czwartek skoro świt pojechaliśmy do Gliwic i to tylko po to aby odebrać jakieś wielkie zakupy Pańci. Przy okazji załatwiliśmy kilka innych ważnych spraw. Najpierw szukaliśmy bardzo długo tego sklepu od zakupów. No powiem szczerze, ze naprawdę sądziłem, że nigdy nam się nie uda. W tym właśnie momencie stanęliśmy pod drzwiami sklepu. Ja zostałem w LaBuni a Pańcio zniknął w starym budynku za rozpadającymi się drzwiami. Po dłuższej chwili pojawił się z wielkim workiem wypełnionym czymś bardzo miękkim. Po chwili doszła do tego gąbka. To wszystko ledwo weszło do naszej LaBuni. Pańcia jak rozwija swoją pasję, to można powiedzieć, że się w tańcu nie pier$!@#$, nie cycka, znaczy się. Potem pojechaliśmy odwiedzić mieszkanko z kafelkami a potem na spacerek nad pobliskim jeziorkiem.
ale tu są zapaszki

piątek, 6 maja 2016

Majowie pierogi złego samopoczucia

O niedzieli nawet mówić nie będę. Bo mnie wywieźli i porzucili u Freda. No dobra nie było to takie straszne, bo pełna miska i w ogóle, ale przecież muszę narzekać aby Borowscy nie obrośli w jakieś tam piórka, czy coś takiego. Gdy wrócili to akurat byłem na spacerku, ale udawałem, że ich nie widzę. Grałem niedostępnego. W każdym razie po powrocie do domku od razu położyłem się spać z pełnym brzuszkiem. To była dobra niedziela. Poniedziałek to kontynuacja majowego długiego weekendu. Święto Flagi czy też Barw Narodowych spędziłem bardzo aktywnie, zaczynając swoje dreptanie po świecie od okolic Międzynarodowego Centrum Kongresowego w katowicach. Pańcie zostawiliśmy kilka metrów od parkingu na którym chwilę później staliśmy.
poczekaj ja tu spaceruje a nie biegam

niedziela, 1 maja 2016

W Górę Bulle

Sobotni poranek zaczął się bardzo szybko. Od razu wstałem razem z Pańciem i szybciutko zabraliśmy się za śniadanie a potem to nawet nie wiedziałem kiedy, ale raz dwa trzy znalazłem się w LaBuni. Wyglądając przez szybkę szybko zorientowałem się, że jedziemy do Gliwic. Ech niby fajnie, ale spodziewałem się, że ta wyprawa będzie lepsza będzie gdzieś dalej. Jednak zaskoczyło mnie to, że prawie nie zatrzymywaliśmy się i w biegu wskoczył do nas gospodarz z mieszkania z kafelkami. I pojechaliśmy dalej, oj pojechaliśmy. Szybko, bardzo szybko mknęliśmy autostradą i tak praktycznie większą część drogi. Nawet nie próbowałem wychylać się przez szybkę, bo pewnie by mi uszka urwało. Pozostawało mi tylko przytknąć nos do szyby. Nagle zatrzymaliśmy się na parkingu i o dziwo. Dookoła pełnio psiaków.
cześć wszystkim