Ojejku bardzo, zaniedbuje Bloga ostatnio, ale jak tu siąść i pisać, jak wokół dzieje się tak wiele dobrego a czasami i troszkę złego. No w każdym razie dzieje się tyle, że nie ma kiedy siąść przy komputerze i cokolwiek napisać. W każdym razie teraz postanowiłem szybciutko przybliżyć Wam moje Święta Wielkanocne. No więc zacznijmy od soboty. Ta była raczej ponura i wszyscy czekaliśmy na zmianę pogody. Rano pojechaliśmy do Gliwic, gdzie odwiedziłem mieszkanko z kafelkami. Znaczy zostałem tam, gdy Borowscy poszli świecić koszyczki z pokarmami. W końcu to obowiązkowy obyczaj aby iść z koszyczkiem do kościoła. W każdym razie poszli i na szczęście dość szybko wrócili a my pojechaliśmy do domku. Za oknem jeszcze hałasującego autka zaczynało coraz bardziej padać. Tak więc wiedziałem, że puki co to my nigdzie nie pójdziemy, a miało być tak pięknie. Wróciliśmy do domku, gdzie trochę posprzątaliśmy. W trakcie tej pracy za oknami robiło się coraz weselej a deszczyk odchodził gdzieś w niepamięć. Tak więc ruszyliśmy z Pańciem na wybieg dla psów w Parku Ślaskim. Od razu zobaczyłem, że biegają tam inne psiaki. Co prawda nie było ich wiele, ale wszystkie już znałem i to dość dobrze.
obwąchuje świat