piątek, 29 stycznia 2016

Swoje własne światło

Poniedziałki to take dni tygodnia, kiedy wszystko się zmienia. Już o tym wiele razy pisałem, ale ten poniedziałek był niesłychanie depresyjny - to jak się okazało był ostatni dzień ze śniegiem. W zasadzie chyba zaczęła się już powoli wiosna. Choć z drugiej strony tym śniegiem jeszcze za bardzo się nie nacieszyłem. Szczerze powiedziawszy to miałem nadzieje, że będzie jeszcze leżał. Zresztą ja lubię śnieg, bo jest taki mięciutki i w dodatku się na nim nie brudzę. W każdym razie poranny spacerek po załatwieniu formalnych spraw odbyłem nad stawem Zacisze.
olaboga, ale pusto

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Po uszy

Dawno nie pisałem, a to wszystko przez ten mój malutki rozumek. Myślałem, że mam napisany weekend i pierwszą połowę tygodnia. Jednak wszedłem i okazało się, że jestem w wielkim błędzie. Tak więc jak najszybciej postaram się nadrobić tą niedogodność. W piątek jak co dzień wstali o poranku wstali człowieki. Szykowali się do wyjścia, a ja nie mogłem zmarnować takiej okazji. Ciepłe łóżeczko takie samotne wołało mnie. Tak więc to wszystko dodało się do siebie i poleżałem na łóżeczku jak król. Oj wszystko wydało się, gdy nie stawiłem się, aby towarzyszyć Borowskim w śniadanku. Pańcio mnie przyłapał, ale o dziwo, po prostu powiedział abym szedł. Ociągając się uczyniłem to i ruszyliśmy.
naprawdę muszę?

piątek, 22 stycznia 2016

Pies policyjny

Środa od świtu była ponura i szara, ale muszę powiedzieć, że mimo wszystko była dość fajna a to ze względu na podróż którą odbyliśmy z Pańciem. Człowiekom było jakoś lżej na sercu i jakoś tak spokojnie mogłem Pańcie zostawić pod opiekom Fuksji. Oj jechaliśmy dość długo, a po dotarciu na miejscu okazało się, że jesteśmy pod komisariatem Policji. Byłem w małym szoku. Chwilę Pańcio grzebał przy wentylatorze, bo znowu się wyłączał. W tym tym czasie widziałem oczami wyobraźni siebie na służbie, na patrolu lub po prostu szukającego niebezpiecznych substancji. Miałem nadzieję, że przyjechaliśmy aby zapisać mnie do policji. Ech Pańcio zniknął w budynku. Nie rozumiałem jak chce mnie zapisać bez mojej obecności?  Po szybkim powrocie okazało się, że nie chodziło o mnie a o ten ostatni ogień. No nic LaBunia zawiozła nas kawałek dalej i poczekała aż my pochodzimy i pozwiedzamy okolice.
no tutaj to jeszcze nigdy nie byłem

środa, 20 stycznia 2016

Smutna wolność

Poniedziałek, czyli ten znienawidzony przez wszystkich dzień tygodnia. To ona zaczyna cały tydzień i kończy poprzedni. To tak bardzo niedoceniony dzień. Bo nikt nie widzi w nim okazji aby zacząć wszystko od nowa, inaczej a kto wie może i lepiej. Cały poranek Fuksja wystawała przez okno jak zahipnotyzowana. Nie odrywając jej zostawiliśmy ją z Pańcią i ruszyliśmy na spacerek. W zasadzie to na spacerek zawiozła nas LaBunia.
co tak biało za oknem?

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Gościnnie artystyczny

Piątek zaraz po pobudce ruszyliśmy na malutki spacerek. W zasadzie to LaBunia nas zawiozła. W końcu trzeba tą nasza kapryśną damę dzień w dzień rozgrzewać aby nam się nie zastała. Zastana i zimna LaBunia staje się bardzo kapryśna. Tak więc pojechaliśmy z samego rana zwiedzić Park Śląski. Znowu miałem okazję, przez płot pooglądać dzikie zwierzęta. 
cześć owieczki i koziołki

piątek, 15 stycznia 2016

Kapryśna dama w śmieciach

Poniedziałek od rana był bardzo dziwny. Nigdzie nie wstawaliśmy o świcie aby pędzić. Wszystko leciało powolutku i spokojnie. Zwłaszcza rano nie musieliśmy nigdzie pędzić, co było bardzo dziwne. Po śniadanku poszedłem na szybciutki spacerek, załatwiłem wszystko co potrzeba i mogłem spokojnie wrócić do domku aby się relaksować. W końcu byliśmy umówieni na oglądanie LaBuni aby zobaczyć co tam tak hałasuje. To jednak dopiero popołudniu, po obiadku i po sprzątaniu. Ja pomagałem w sprzątaniu a Fuksja pomagała przy obiadku. Zwłaszcza upodobała sobie pomoc w robieniu kotletów. Tym razem skupiła się na jakości jajka w którym mięsko miało być maczane. Po kilku chwila stwierdziła, że się nadaje. Przygotowanie obiadku się udało a kotleciki z kapustką były pyszne. Przynajmniej tak słyszałem.
wszystko jest dobre

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Pośnieżne zaufanie

Piątek był dniem dość specyficznym, żeby to tylko tak lekko ująć. Poranek był ponury, ale za to był bardzo śnieżny. Cieszyłem się z tego powodu bardzo mocno. Jeśli jest zimna to ma być śnieżna a jak ma być śnieg to ma być go bardzo dużo. Najlepiej aż po czubek głowy a może i więcej. Na razie jednak musieliśmy się cieszyć tym co mamy i mieć nadzieję, że szybko nie przestanie padać.
sypie śnieg - w końcu zima!

piątek, 8 stycznia 2016

To dobre dni

O świcie zaraz po śniadanku w ten nieszczęsny poniedziałek ruszyliśmy załatwiać te normalne tygodniowe sprawy. Ze smutkiem pożegnaliśmy się z Pańcią i wróciliśmy do domku. Oczywiście nie było by tak fajnie. Nie wróciliśmy do domku - oj nie. Mimo mrozu i mimo zimna ruszyliśmy na spacer. Dobrze, że sucho było i nic nie padało.
znowu w drodze

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Nowy rok o krok

Pierwszy dzień nowego roku zaczął się bardzo późno. Po takiej trudnej nocy nie chciało się nam wstawać. W zasadzie to muszę wam powiedzieć, że obudził mnie Pańcio i siłą wyciągną na dworek. Pomimo pięknej słonecznej pogody było bardzo zimno. Zostawiliśmy nasze dziewczyny w ciepłym łóżeczku i dreptaliśmy.
zimno i po co wychodziliśmy?

piątek, 1 stycznia 2016

Gorąca zabawa

Ostatni dzień starego roku zapewne na bardzo długo zapamiętam. O świcie mróz był olbrzymi. Mało uszka mi nie odmarzły. Całe szczęście, że nie polizałem nic metalowego. Bo oprócz pozostania w danym miejscu aż do odwilży to jeszcze by się Pańcio ze mnie śmiał. Trawa była zmrożona, przypominała biało zielony dywan ostry i nieprzyjemny niczym łoże fakira. Mimo wszystko jednak spacerek nie był najgorszą czynnością jaką mogłem robić tego dnia. 
a co to za ostre