czwartek, 30 lipca 2015

Robotnicy

Ci robotnicy to mnie wykończą. Co rano nas budzą, no i jak ja mam się wyspać w tym okrutnym świecie? Czy oni nie mogą zacząć pracować odrobinę później, ja wiem tak o 12 albo chociaż 11.59. No, ale  skoro już nas obudzili skoro świt to trzeba było zacząć dzień. Zupełnie standardowo - śniadanie i w drogę. LaBunia nas dzielnie przewiozła i odprowadziliśmy Panią. Znaczy Pan odprowadził a ja czekałem przy aucie. Na szczęście szybko wrócił i poszliśmy na spacerek.
no już jesteś?

środa, 29 lipca 2015

Hałasy za oknem

No więc Poranek był całkiem przyjemny a raczej standardowy. Obudziły nas głośne dźwięki dochodzące z  dworu. To robotnicy przygotowywali się wejścia na rusztowanie czyszcząc wiadra. Czasami wydaje mi się, że robią to specjalnie by nikogo nie zaskoczyć gołego gdy już będą pracować. My wstaliśmy i szybko udaliśmy się w drogę oczywiście po śniadanku. Odstawiliśmy Panią i poszliśmy na malutki spacerek. Nie za długi nie za mały.
Pani odwieziona można więc wracać

wtorek, 28 lipca 2015

Sudoku

Poniedziałek po niedzielnej wpadce miał być nowym otwarciem, takim w którym wszystko co złe i niedobre zostało zapomniane. Całe szczęście tak się chyba stało. Pobudka nie była jakaś zbyt gwałtowna, zresztą słoneczko nie rozpieszczało nas za bardzo swoją mocą. O poranku wszystko przebiegało całkiem normalnie i po odwiezieniu Pani pojechaliśmy na spacerek, nad jeziorko.
na spacerku

poniedziałek, 27 lipca 2015

Mokro

Po sobotniej wyżerce miałem jedynie ochotę spać, spać jak najdłużej. Mój pontonik taki idealny a ja nie miałem ochoty wstawać i ruszać się w ogóle. Tak więc starałem się leżeć jak najdłużej. Miałem nadzieję, że Pan nie będzie wstawał aby odsunąć jak najdalej wyjście na spacer. Niestety iść trzeba było w końcu. Na szczęście na krótkim spacerku załatwiłem wszystkie ważne rzeczy i wróciłem do domku, aby pospać w salonie zaraz po tym jak żebrałem przy śniadanku Borowskich.
dziś nie wstajemy!

niedziela, 26 lipca 2015

Grill

Pomimo, że z rana robotnicy nas nie budzili, ba nawet ich w ogóle nie było po spacerku. Błoga cisza i spokój pozwoliły nam na długie spanie i długie leniuchowanie. No dobra nie było to takie długie lenistwo pospacerowe, ale jednak chwilę mogliśmy spokojnie poleżeć. Nawet Fuksja znalazł na chwilę sobie jakieś fajne i nowe miejsce na drzemką.
pudełko

sobota, 25 lipca 2015

Ciężki dzień

Już nie raz wspominałem o tym, że poranne wstawanie jest bez sensu a przede wszystkim jest bardzo męczące. Gdyby nie potrzeby fizjologiczne to spałbym całe przedpołudnie nie ruszając się nawet ze swojego pontoniku. Zważywszy, że dzień poprzedni był bardzo męczący psychicznie.
jeszcze pięć minut

piątek, 24 lipca 2015

Powrót do czerwieni

Ech cały czwartek był jakiś taki inny, taki dziwny. Rano po odwiezieniu Pani pojechaliśmy w dłuższą drogę. Oczywiście całość przespałem, a obudziło mnie dopiero gaszenie silnika LaBuni. Spokojnie wyszedłem i trochę pospacerowałem po okolicy remontowanego mieszkanka. Spacerek jak to spacerek, był owocny ale niestety szybki. W te pędy polecieliśmy do mieszkanka aby ocenić stan remontu

czwartek, 23 lipca 2015

Nie

Ech po pływackich wyczynach dnia poprzedniego, miałem dość emocji i chciałem jedynie odpocząć, przy Pani, ale niestety mój plan spalił na panewce, bo z samego rana odwieźliśmy Panią po czym sami zabraliśmy się na malutki spacerek do dawno nie odwiedzanego parku Skałka. Wcześniej jednak pojechaliśmy na małe zakupki. Ja niestety czekałem w aucie.
coś mi kupiłeś?

środa, 22 lipca 2015

Za burtą

Zaczynam się powolutku przyzwyczajać to tego, że Pani jest w domku. Z nią jakoś dzionek jest dłuższy, lepsze i chyba spokojniejszy. To bardzo fajne uczucie mieć całą rodzinkę przy sobie cały czas, Dzionek płynął nam bardzo spokojnie i głównie na spaniu, które ratowało nas od upału.

wtorek, 21 lipca 2015

Niecodzienność

Ten dzień był jakiś takiś zdecydowanie inny. Rano jakoś powolutku i nieśpiesznie wstawaliśmy. Wszystko toczyło się powolutku, jakby w zwolnionym tempie. Powolutku zjedliśmy śniadanko i pojechaliśmy LaBunią w ostatnio dość często odwiedzane miejsce. Tam poczekałem na swoich Borowskich leżąc w trawce i popijając wodę w kałuży. Pomyślicie sobie zapewne, że jak mogą mnie tak zamęczać. Otóż mogą i jest to dla mnie nawet trochę przyjemne, choć przypięty jestem do autka na dość krótkiej smyczy.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Grillowa niedziela

O poranku gdy słońce już dawno się obudziło i nieśmiało zaglądało do naszej sypialni ja do samego końca, do ostatniej chwili unikałem wstawania z pontonika. Niestety mimo rolet i siatki na rusztowaniu, którą zostawili mili robotnicy to okrutne słońce trafiało idealnie w mój nosek i wstać musiałem. Zresztą rakietowa Fuksja już od dawna biegała wszędzie i nigdzie. Już chyba zapomniała o tym swoim kubraczku.
chyba czas na wstawanie?

niedziela, 19 lipca 2015

Ciężarówka obwoźna

Cała sobota miała być dniem spokoju i wypoczynku a okazała się dniem aktywnego poszukiwania, no właśnie poszukiwania czegoś co wymarzyła sobie Pani. Okazało się, że Pani zamarzyło się przemeblowanie salonu a raczej wzbogacenie go o fotelik i leżankę. Ten pierwszy dla Pana, przynajmniej oficjalnie a leżanka to oczywiście dla Pani. Jednak wszyscy dobrze wiemy, że skończy się na tym, że mebelki te będą dla Fuksji i dla mnie. Możecie domyślić też się jeszcze głównego koloru tych nowych wymarzonych mebli.

sobota, 18 lipca 2015

Aktywnie

W piątek rano spanie jest dla cieniasów, zwłaszcza w ładny i pogodny dzień a przed wszystkim gdy chce się bardzo sikać. Bardzo żałuje, że toaleta jest dla mnie za wysoko, bo bym mógł zdecydowanie dłużej pospać. A tak jak już wyjdę i wrócę to już nie śpię snem porannym a przedpołudniowym, a to zupełnie inna para kaloszy. 
hej czas wstawać!

piątek, 17 lipca 2015

Na zamku fajnie jest

No czwartek to był naprawdę szalony dzień, ale taki, że nie miałem czasu na chwile wytchnienia. Od rana razem z Fuksją zapewnialiśmy Borowskim rozrywkę, próbując ich obudzić a nawet zepchnąć i wygonić z łóżka. Dość szybko się nam to udało
ja tu tylko tak leżę, ale może się przesuniesz bo mi ciasno.

czwartek, 16 lipca 2015

Dzbanek Lawendy

Ostatnio bardzo często nasze poranki, odbiegają od tych zwykłych które wryły się w moje życie, do których przywykłem. W takie inne dni wstajemy i normalnie się szykujemy do wyjścia po czym LaBunia wiezie nas w przeciwnym kierunku niż w dni zwykłe, normalne. Czy to znaczy, że powoli muszę się szykować na zmiany rytuału? W każdym razie jedziemy wysadzamy Panią i czekamy na nią spacerują trochę po okolicy. W końcu Pani wróciła, trochę smutna, ale postanowiła poprawić sobie trochę humor malutkimi zakupami. Tak wiec szybciutko pojechaliśmy pod sklep i Pani sama poszła szaleć między półki sklepowe a my znowu czekaliśmy.
prze sklepem przy kolejce

środa, 15 lipca 2015

Sztuczki

Kto rano wstaje ten co prawda ma dłuższy dzień, ale na pewno chodzi niewyspany. Dodatkowe hałasy powodowali robotnicy stawiający rusztowanie nam przed oknami. W każdym razie jakoś tak ruszyliśmy niemrawo aby rozpocząć nowy dzień. Jakoś nam ten poranek upłynął. Ja tylko wyczekiwałem aby jak najszybciej wrócić do domku i spać. Może winna temu była pogoda, a może po prostu moje lenistwo!
wracajmy już do domku!

wtorek, 14 lipca 2015

Z deszczu w słońce

Poranek był w drodze. Znowu pojechaliśmy w miejsce które ostatnimi czasy dość często odwiedzamy. Tam razem jednak zostawiliśmy Panią i pojechaliśmy szukać miejsca do zaparkowania. Na szczęście dość szybko się ono znalazło i już miałem wychodzić na spacerek z bagażniczka gdy z nieba zaczął lecieć zimny deszcz. Mimo parasola było to straszne przeżycie. Nie miałem w ogóle ochoty na chodzenie i jedyne o czym marzyłem to szybko wrócić do autka.
tak pada a my tu chodzimy. Po co?!

poniedziałek, 13 lipca 2015

I pojechali

Skoro świt nakłaniałem Borowskich do pobudki, zwłaszcza tego śpiącego bliżej przejścia - Borowskiego. Czekałem i czekałem aż w końcu noskiem poszturchałem i się obudził i poszliśmy na spacerek. To wszystko dzięki mojemu działaniu. Całe szczęście, że dość szybko się zebrali, bo bardzo mi się chciało.
dzień dobry!

niedziela, 12 lipca 2015

Dbamy o kondycje

Ech i po co w sobotę się wcześnie wstaje? A no po to, żeby sobie rozprostować łapki na porannym spacerku i zjeść śniadanko. Potem znowu można położyć się spać i to na dość długo. Przynajmniej do czasu aż cię nie obudzi jakiś smakołyk, albo jakieś domowe zamieszanie. Fuksja ten czas wykorzystała na leniuchowanie wtulona w Panią lub Pana.
Pani tuli

sobota, 11 lipca 2015

Opaska kary

W piątek z samego ranka zrobiłem malutki spacerek, wesoły spacerek. Pogoda nie była jakoś wyjątkowo pozytywna, ale przynajmniej nie padała. Na spacerku zrobiłem wszystko co najważniejsze, wszystkie potrzebne dla pieska takiego jak ja czynności. Jednak najważniejszym było to, że znalazłem idealny patyczek i się nim pobawiłem. Ba znalazłem nawet dwa lub trzy patyczki. Każdy był piękniejszy od poprzedniego.
mam patyczek o fikuśnym kształcie

piątek, 10 lipca 2015

Wycieczka z oknem

Poranki a potem przedpołudnia to dla nas po prostu ciężki czas. Jesteśmy zmęczeni, niewyspani a mi w ogóle nie chce się spacerować. Zazwyczaj więc gdy tylko odwieziemy Panią i potem idziemy na spacerek to tylko szybko, raz dwa załatwić co trzeba i jak najszybciej do domku aby spać. W końcu jestem rekonwalescentem i nie powinienem opuszczać oddziału pooperacyjnego a nawet łóżka.
no jeżynki są, ale wracajmy już!

czwartek, 9 lipca 2015

Pogoda pod psem

Rano jeszcze witało nas słoneczko. Szybko więc wstaliśmy i pojechaliśmy z zawieźć Panią. Na krótki spacerku odbył się po okolicznych łączkach. Nie szliśmy daleko bo jakoś tak nam się nie chciało i w ogóle jakoś było tak nijako. No chyba rozumiecie, że czasami ma się taka ochotę aby absolutnie nic nie robić i wrócić do domku aby spać. Cały jednak ten poranny spacerek miał jedną wielką zaletę były świeże kałuże po nocnej i porannej burzy, która zresztą mnie obudziła. To przez nią się nie wyspałem i potem już byłem taki markotny.
jaka pyszna woda!

środa, 8 lipca 2015

Niefortunna decyzja

W domku od rana wszystko było jak należy i bardzo normalnie. Dzionek upalnie nas przywitał i po zjedzeniu śniadanka udaliśmy się do czekające na nas LaBuni. Odwieźliśmy Panią i udaliśmy się na szybki spacerek. Szybko spacerowaliśmy, bo słońce znowu pokazywało 100% swoich możliwości, jeśli nawet nie tysiąc a przed nami była jeszcze masa roboty. Musieliśmy pojechać na inspekcje do remontowanego mieszkanka. Droga jak zwykle zleciała mi szybko, ale nawet się nie zdrzemnąłem. Po dojechaniu na miejsce od razu rozprostowałem kości i malutki spacerek z autka do mieszkania bardzo dobrze wykorzystałem.
idziemy

wtorek, 7 lipca 2015

Kolejny raz

Rano nie oszczędzaliśmy się, nie czekaliśmy na nic, tylko szybciutko z samego rana zebraliśmy się z łóżeczek i rozpoczęliśmy nowy dzionek. Szybko zjedliśmy śniadanko i ruszyliśmy w drogę, ale to nie było takie normalne ruszanie. Tym razem z nami ruszyła Fuksja. W końcu przecież musieliśmy pojechać do Weta. Najpierw pojechaliśmy jednak do pracy Pańci. Fuksja poszła z Panią a ja z Panem na spacerek. 

poniedziałek, 6 lipca 2015

Nad książką

Ostania niedziela była bardzo ale to bardzo leniwym dniem. Fuksja w dalszym ciągu ograniczała swoje ruchy do minimum. Z tym, że to nie z bólu, czy choroby, ona po prostu tak reaguje na swój kubraczek. Zachowuje się prawie jak sparaliżowana. Całą tą "chorobę" potęguje ten wszędobylski upał, przed którym nie sposób uciec. Tak więc większa część dnia spędziliśmy w domku na spaniu na zimnych kafelkach
musimy iść na spacerek?

niedziela, 5 lipca 2015

Dużo

Na sobotę cieszyłem się od dłuższego czasu. Miałem nadzieję, że nie będę musiał iść z samego rana na spacerek, miałem nadzieję, że sobie pośpię. Nie było jednak tak różowo. Udaliśmy się na spacerek tak jak każdego dnia w tygodniu. Na szczęście bardzo szybko wróciłem do domku po tej morderczej wyprawie z promieniach słonecznych, które niczym laser wypalały każdy skrawek skóry czy trawy. Po prostu z nieba to chyba ktoś wylewał lawę, albo coś takiego!
wracajmy

sobota, 4 lipca 2015

OIOM

Pobudka w upalny dzień nie jest łatwa i to mimo tego, że słońce wdziera się przez okno niczym głód w żołądek skoro świt, niczym poniedziałek po niedzieli - ogólnie z wielką przesadą. W każdym razie wstaliśmy i szybko pojechaliśmy załatwić ważne sprawy na spacerku. Na pożegnanie Fuksja zaanektowała mój kołnierz do zabawy. Nie przeszkadzało mi to w ogóle bo w tamtej chwili chciałem o nim zapomnieć i zostawić gdzieś w dali za sobą.
aneksja

piątek, 3 lipca 2015

Poszła pod nóż

Rano obudziło nas dość mocne słońce. Sen w kołnierzu wcale nie był najgorszy. Wyspałem się, choć lepiej było by bez niego, no ale wszystkiego mieć nie można. Od razu po pobudce i małym śniadanku ruszyliśmy na spotkanie nowego dnia. Pojawiło się coś całkiem nowego, ciekawego. Zabraliśmy ze sobą Fuksje. W drodze wszystko sobie przypomniałem. Na tylnej kanapie przypomniałem sobie, że ja mam wizytę kontrolą a Fuksja operacje, taką podobną do mojej.

czwartek, 2 lipca 2015

Rekonwalescencja

Pomimo wszystkich przeciwności losów dość dobrze wypocząłem podczas snu. Nie przeszkodziło mi zrzucenie z łóżka i nie przeszkodził mi nawet ten abażur na szyi. Wyspałem się i trochę wypocząłem. O emocjach dniach wczorajszego przypominało jedynie wygolenie na łapce pod welfron srebrny kolor ciałka na polu operacyjnym i ten abażur. Nic nie bolało, nic nie dokuczało. Aż chciało się żyć.
to co wstajemy!

środa, 1 lipca 2015

Operacja

O poranku wstałem jak zwykle środku tygodnia obudziłem się ze swoimi Borowskimi i stała się rzecz niesłychana. Nie dostałem swojego śniadanka a myślałem, że  to niejedzenie to jakiś mało śmieszny żart lub dowcip.  Oj jak bardzo się myliłem a bolało mnie jeszcze bardziej to, że Fuksja mogła sobie napełniać brzuszek zupełnie bez ograniczeń. W końcu jednak przyszła pora by wyjść Wtedy jeszcze miałem nadzieję, że zjem na świeżym powietrzu.
małe drapanko i idziemy