niedziela, 31 sierpnia 2014

Wyjazd

Po pobudce i zdjęciu kagańcu szybko wyszedłem z Panem na spacer. Przeszliśmy się na około bloku i jeszcze troszkę dalej. Zrobiłem to co piesek zrobić musi w trakcie spacerku. Szybko jednak wróciłem do domku, bo już czekało na mnie jedzonko. Oczywiście wszamałem je niemal jednym tchem, co odbiło się na mnie chwilę później. Pani tymczasem szykowała śniadanko i karmiła Fuksję. Potem Borowscy zabrali się za jedzenie śniadanka, a my z Fuksją postanowiliśmy im w tym towarzyszyć.

Po całej tej biesiadzie Pani zniknęła w sypialni i coś tam znosiła na łóżko. Raz jakiś perfum, raz pastę, kilka skarpetek czy inne takie tym podobne. Mi tymczasem łapczywie zjedzone śniadanko dało o sobie znać. Jednym słowem - wróciło. Ciekawska Fuksja nie pozwoliła mi jednak szybko posprzątać. Na szczęście szybko się znudziła i problem zniknął.
Po całej tej akcji postanowiłem pomóc Pani w sypialni. Jak się okazało Pani nas pakowała, a ja jej pomagałem w jedyny dobrze sobie znany sposób, a więc kradłem różne rzeczy z łóżka i uciekałem z nimi pod stół. Nie opóźniło to jednak pakowania i w końcu cała nasza Paczka udała się do autka z torbami i w drogę. Dojechaliśmy do Sośnicy, gdzie zostałem wysadzony razem z Fuksją. U Freda Pan powiedział mi, abym był grzeczny i spokojnie na Nich czekał. Pani pogłaskała i poklepała dodając "Zostań". Tak więc zostałem. Troszkę smutny, ale zostałem. Potem pojechałem do Bojkowa, gdzie zostałem z Fredem. Pani i Pan do końca dnia nie wrócili. Noc spędziłem w domku Freda. Do ugryzienia!

sobota, 30 sierpnia 2014

Mechanicznie

Zjedliśmy i odwieźliśmy Panią bardzo szybko i ruszyliśmy w drogę, dalszą drogę ku zachodzącemu słońcu. No dobra, było jeszcze rano, ale kierunek drogi mniej więcej się zgadzał. Pojechaliśmy do Bojkowa, aby odpocząć. Coraz bardziej podobają mi się te spokojne i relaksujące poranki na łonie natury.

piątek, 29 sierpnia 2014

Sprinter

Obudziłem się i od razu przywitałem z Borowskimi oraz z Fuksją, i cierpliwie czekałem, aż się obudzą, by im bardziej nie podpadać. Gdy zjedli szybkie śniadanko, ja niecierpliwie czekałem na wyjście i nie mogłem nic przełknąć. Tak więc odwieźliśmy Panią do pracy i pojechaliśmy do parku, ale trochę dalej niż ostatnimi czasy.

czwartek, 28 sierpnia 2014

A gdzie zdjęcia

Pisanie ogonkiem :)

Na spacerku porannym byłem tam gdzie ostatnio hasam, czyli w parku. Polatałem troszkę po trawce i zmęczony wróciłem do domku, gdzie miało czekać na mnie jedzonko. Otóż nie czekało. Przypomniałem sobie, że jak rano ukradłem kanapkę ze śniadania Pan powiedział, że ma nadzieje, iż się najadłem, bo to było moje śniadanie. Tak więc byłem nienajedzony, a na domiar złego musiałem siedzieć w małym pokoju otoczony masą zabawek, ze swoim legowiskiem. Taki tragiczny stan rzeczy powodował u mnie piszczenie na okrągło. Sami powiedźcie jak można w takich warunkach egzystować? Tak więc cały czas leżałem i udawałem czajnik i tylko słowa Pana, abym się uspokoił wywoływał chwilę ciszy - na chwilkę. Tak więc zamiast się pobawić i smacznie pospać to cały czas piszczałem.

środa, 27 sierpnia 2014

Pod parasolem

Obudziłem się i rano za oknem najzwyczajniej w świecie padał deszcz. Ponadto Borowscy jak zwykle zaspali. Przez co w biegu zjedli śniadanie, a ja nie wyszedłem na spacerek, tylko od razu ruszyliśmy do autka i w drogę. Absolutny standard czyli odwieźliśmy Panią, a potem w drogę. Nie jechaliśmy jednak do Bojkowa jak zwykle, ale pojechaliśmy w inne miejsce. Nie znałem tego miejsca, ale Pan mnie oprowadził po nim. Chodziliśmy po trawniczku, po parkingu, a w końcu trafiliśmy do dobrze znanego mi parku. Niestety padający deszcz skrócił bardzo gwałtownie nasz spacer. Tak więc wróciliśmy do autka i tam zostałem, a Pan poszedł gdzieś, zniknął na dłuższą chwilkę. Ja zabrałem się za bardzo poważne rzeczy, czyli spanie.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Łóżkowy zakaz

Śpioszki w oczkach
Po nocnych ekscesach, Pani nie była za bardzo zadowolona podobnie zresztą jak Pan. Zupełnie nie rozumie dla czego, przecież ja tylko chciałem Im wygrzać. Ech i taka wdzięczność za dobre uczynki, tylko złość i krzyki cały dzień!

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Strażnik snu

Niedziela była spełnieniem moich sobotnich snów, a raczej marzeń. Do popołudnia na telewizorze leciały różne filmy, a Pan i Pani kanapowali się delektując się docierającymi do nich obrazami. Trochę przez to wszystko miałem ciaśniej, ale za to było znacznie cieplej i jakoś tak miło.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Farbowanko

Ech poranek był dość straszny. W ogóle nie chciało mi się wstawać po tak męczącym dniu poprzednim. Skoro świt obudziłem się i byłem zmuszony do spacerku, na szczęście po nim mogłem położyć się od razu spać. Niestety nie trwało to za długo bo już przed południem ruszyliśmy na zakupy. Ja oczywiście w zakupach nie uczestniczyłem, ale mogłem sobie  poodpoczywać przy aucie, czekając na moich Borowskich. Dość szybko się uwinęliśmy, bo trzeba było wracać do czekającej na nas Fuksji. 

sobota, 23 sierpnia 2014

Jedzie pociąg z daleka

Rano po krótkiej zabawie z Fuksją i odprowadzeniu Pani do pracy, w głowie Pana zaświtał plan, aby odebrać części do chorej LaBuni. Problem był tylko taki, że owe części czekały na nas w Gliwicach. Kolejny problem jaki zauważyłem był taki, że kulawa LaBunia raczej nie da rady tam dojechać. W mojej główce zrodził się pomysł, że chyba trzeba będzie sprężyć wszystkie cztery łapki, by dojść do celu.

piątek, 22 sierpnia 2014

Na mokro

Poranny spacerek, ten który polegał na odprowadzeniu Pani do pracy, odbywał się w deszczu. Nie był to zbyt wielki deszcz, ale za to bardzo mokry, tak więc wróciłem do domku troszkę cięższy, niż wyszedłem. W domku od razu wskoczyłem na kanapę, a Pan jedyne co zdążył zrobić, to dać mi ręcznik, który siłą wciskał pode mnie. Tak więc kanapa bardzo szybko troszkę namokła. Mało tego, bardzo szybko w moim odpoczynku zaczęła mi przeszkadzać nudząca się Fuksja.
wstawaj!

czwartek, 21 sierpnia 2014

Psycholoszka

W mojej główce nie było tyle byków
Wczoraj w drodze popsuł się samochodzik. O dziwko siedziałem sobie na kanapie zupełnie spokojnie, zupełnie jak zawsze w aucie i nagle jak nie strzeli jak nie jak nie rąbie coś z tyłu. Mało nie umarłem ze strachu, nie no żartuje, ledwo powiekę otworzyłem. Od tej pory każda dziurka w ulicy kwitowana była wielkim hałasem. Okazało się po szybkie diagnozie, że pękła sprężyna w zawieszeniu. Autko pozostawione została na parkingu. Tak sobie pomyślałem, że chyba powinienem przejść na dietę, bo to może tak troszkę moja wina, w końcu ostatnio troszkę przybrałem oczywiście masy mięśniowej.

środa, 20 sierpnia 2014

Miłość

Wczorajszy dzień należał do gatunku tych raczej spokojnych. Kilka chwil przed pierwszym dzwonkiem budzika już z Fuksją byliśmy na nogach. Ja gramoliłem się na wyrko koło ukochanych Borowskich, a kociak wydzierał się ze swojego domku zza krat.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Zazdrość

Koci pazur, ząbek psi!

Poniedziałkowy poranek zaczął się "walką" panowanie w sypialni. Znaczy gdy Borowscy szykowali się do wyjścia, ja ganiałem za Fuksją, by móc pomóc jej zrobić siku i inne takie.
no choć tu!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Niedzielny leń

Pisane siuśkami po śniegu!

Wczorajszy dzień upłynął mi na spokojnej egzystencji w domowym zaciszu, przerywanym jedynie wyjściem na spacer. W końcu należało mi się to, po tak ciężkich i męczących ostatnich dniach. Leniwy dzień zaczął się równie leniwie. Skoro świt, czyli gdy słońce było już dość wysoko poszedłem z Panem, zaraz po jego pobudce na spacerek, nie budząc nawet Pani.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Legionista

Pisane z tarczą w łapkach

Wczorajszy dzień był bardzo interesujący i zdecydowanie inny niż wszystkie dotychczasowe. Działo się wiele ciekawych rzeczy, a mój Borowski robił wiele zdjęć zapominając tylko o jednym, o robieniu zdjęć mi. Tak więc wczorajszy dzień na zdjęciach będzie bezfuriatkowy.

sobota, 16 sierpnia 2014

Odpustowo

Po ciężkiej nocy przyszedł czas na spacerek z Panem. Chodziliśmy sobie po okolicy, dokładnie tam gdzie dzień wcześniej. Mały owocny spacerek i od razu lepiej zaczyna się dzionek. Po powrocie miseczka była pełna kaszy. Z racji tego, że nie było niczego innego, to i to zjadłem. Potem dzionek potoczył się już dość spokojnie i leniwie, trochę pobiegałem po ogródku, trochę pożebrałem o jedzonko. Fuksja tymczasem poznawała pokoik w czym, od czasu do czasu ,jej pomagałem. Ona jednak znalazła sobie idealne miejsce na poręczy, poręczy kanapy :)
idealny dołek

piątek, 15 sierpnia 2014

Połowa kanapy

Wczorajszy post nie bez powodu został gwałtownie i szybko przerwany przez wyjazd, ale dlaczego i jak do tego doszło to zaraz postaram się wam wyjaśnić.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Jak grzmot

Po pobudce i wczorajszych przebojach żywieniowych moich i kota, na Borowskich czekała niespodzianka w postaci siuśków (tak się kończy picie wody po nocy), a chwilę po posprzątaniu owego zajścia, Fuksja zostawiła twarde dowody na to, że jedzonko jej smakowało.

środa, 13 sierpnia 2014

Pasztecik

Fałdek troszkę zasłaniał literki, stąd byki.

Zostawanie w domku to dla mnie wielki problem. Zupełnie nie wiem dlaczego tak się stało. Po prostu pewnego dnia przestało mi się to podobać, nie wiem po czym i nie wiem dlaczego. Po prostu szczekałem i już, przez co ostatnio mam wielkie problemy, bo przez sąsiadów, którym to szczekanie się nie podoba, trafiam w kaganiec i zostaje wywieziony do Bojkowa. Na szczęście wtorek był inny, bo Pan został ze mną.

Nie był to zwykły nudny dzień poświęcony spacerom i spaniu. Musicie pamiętać, że jest z nami kot i dwie straszne fretki.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Kości zostały rzucone

Uszko rozmazywało tusz

Poniedziałek był małym powrotem do rzeczywistości, do dnia codziennego. Poranny spacerek, a potem chwila zabawy z kotem, podczas gdy Borowscy jedli śniadanko. Nagle się ubrali, kotek trafił do transportera, a ja w powietrzu wyczułem pyszną kosteczkę, która na razie była poza moim zasięgiem, na szafce. Oni się już zbierali, gdy kosteczka wylądowała pod pojemniczkiem i zająłem się jej wygrzebywaniem. Nawet nie widziałem kiedy wyszli, ale jak obrałem ją z mięska to zacząłem Ich z utęsknieniem nawoływać. 

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Na kota urok

Pisane od noska
Niedzielny poranek upłyną znowu na nieskrywanej radości z kupki Fuksji, która nastąpiła z samego rana, ledwie kilka godzin po wstaniu słońca. Pan ledwo przytomny wybrał się ze mną na spacerek. Przeszliśmy się w koło bolku bym mógł oddać się uciechą poranka. Po powrocie do domku wróciliśmy do snu. Miałem wrażenie, że spaliśmy 4334545323 dni. Po pobudce śniadanko i dzionek jakoś leciał, a w domku panowało istne szaleństwo. Fredki siedziały w klatce w klatce a wypuszczanie ich w domku to istna katorga więc postanowiliśmy udać się na zakupy. Kot został ja również zostałem zostawiony na chwilkę, ale przypomniałem o sobie i trafiłem w kaganiec. W takim stanie pojechaliśmy do sklepu. Ja pilnowałem autka a Oni robili zakupy. Wrócili dość szybko i udaliśmy się do kolejnego sklepu. Ja byłem już zmęczony i nie chciałem wysiadać z autka, ale musiałem. W tym sklepiku byli krótko bo przynieśli tylko jakieś szelki. Na mnie za małe wiec pewnie dla fretek, bo przecież nie dla Fuksji.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Kupa śmiechu?

Z PAZURKA I USZKA LITERKI TE WYSZŁY

Kto by przypuszczał, że moje mizianie językiem, może być tak przydatne i tak niezbędne. Otóż muszę wam powiedzieć, że Fuksja od czasu pojawienia się u nas w domku oficjalnie nie robiła kupki, co Borowskim wydawało się niepokojące. Słowem kluczowym jest tu "oficjalnie". No ale odkąd przyszedł zakupiony transporter i na noc kocica była tam zamykana, nie było okazji do sprzątania. No i rano wraz z pobudką Pani odkryła wielgachną kupę Fuksji. Chyba ją to bardzo ucieszyło, bo pomimo wczesnej pory uśmiechnęła się i próbowała dobudzić Pana. Ten wstał trochę później, ale zdaje się, że słyszał tę wielką wiadomość, bo rozmawiali o tym z Panią. W końcu poszedłem na spacerek szczęśliwy, bo mogłem sam oddać się swoim potrzebom fizjologicznym i troszkę pobiegać.

sobota, 9 sierpnia 2014

Pudło

Pomazane futrem!

Ostatnimi czasy rytuał poranków jest troszkę inny, niż to dawniej bywało. Gdy dzwoni budzik, to Fuksja zaczyna baraszkować po sypialni wydzierając się wniebogłosy. Od razu dostaje butle, mnie głaskają i dopiero po chwili pakują jedzonko do miski. Po tym wszystkim szybkie wyjście na dworek i czas odwieść Panią do pracy. Potem powrót, kontynuacja spacerku i do domku spać.

piątek, 8 sierpnia 2014

Jak Fuksja w kapciach

Pisane piórem ale trochę uszko wadziło

Mały kot się budził co chwilkę, a przez niego i ja, tak więc nie mogłem się spokojnie wyspać. Chciałem pomóc mu zasnąć, ale nie mogłem go dosięgnąć. Na szczęście moi kochani Borowscy też nie spali. No ale poranek nastał dość szybko i po śniadanku, które zjedli Borowscy wyskoczyliśmy na dworek. Udało się zrobić wszystko nim wyszła Pani, bo ponieważ było już dość późno, to podjechaliśmy z nią do pracy. Byłem smutny, że nas zostawiła, ale ktoś musi zarabiać na moje jedzonko. No, w każdym razie wróciliśmy do domku i sobie troszkę pospacerowałem.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Zmagania z materią

Pisane pazurem i kocim ogonem :)

Nie mogłem sobie odpuści ani na chwilę pokazywania, kto jest najważniejszy. Wraz ze swoim szlafroczkiem i legowiskiem przespałem cały czas w sypialni. Fuksja również tam była, z tym, że spała w swoim etui i to na półce pod oknem przy samej głowie Pani. No nic, była troszkę bliżej niż ja, ale to nie oznacza mojej porażki. Ja byłem czujny, gdy tylko usłyszałem jakiś dźwięk, czy to przekręcających się Borowskich lub miauczenie Fuksji, od razu byłem w gotowości by pomóc. Niestety, mojej pomocy nie potrzebowali, ale za to dostawało mi się małe mizianko. Przyszedł poranek, kot pił z butli swoje mleko, ja dostałem swoje jedzonko do miski, ale go nie chciałem. Pani i Pan zjedli śniadanie, zamykając wcześniej kotka w sypialni, tak aby mi nie przeszkadzał.

środa, 6 sierpnia 2014

It's good to be back

TEKST Z BŁĘDAMI BEZ KOREKTY PISANY PAZURAMI

W końcu nadeszła ta wiekopomna chwila. Minęły miesiące i lata, ale w końcu wrócili moi ukochani Borowscy. Wróciłem ze spacerku i szykowałem się na drzemkę razem z Fredem, u którego już jakiś czas baluję, gdy nagle w drzwiach stanęła Pani. Jakaś taka jej skóra ciemniejsza ale poznałem ją od razu. Przywitałem się z Nią bardzo wylewnie, nawet troszkę się posiusiałem, no dobrze posiusiałem się bardzo mocno. Ledwo skończyłem się witać z Panią i pozwoliłem jej pójść dalej, gdy w drzwiach pojawił się Pan. Cieszyłem się jak wariat, ale nie miałem już czym się posikać, więc tylko go obskakiwałem i śliniłem, a on mnie głaskał, a raczej czochrał.