piątek, 31 stycznia 2014

Samotność

Po pierwsze muszę wspomnieć, że nocną batalię, o pobyt na podłodze w sypialni znowu przegrałem. Na szczęście jest jeszcze dzisiejsza noc, a ja nie zamierzam się poddawać.

Poranne spacerki jak zawsze owocne. Powoli zaczynam zauważać, że Borowscy dorzucają mi czegoś dziwnego do jedzenia. Smakuje prawie tak samo, napełnia mój brzuszek, ale jest z nowej torby. Oby mnie nie truli. Na razie melduję, że żyję. Mało tego - oni nie wiedzą, że wszystko co trafia do mojego brzuszka, to przepada bez wieści i zostaje przetworzone na kupkę i absolutnie w ogóle na mnie nie działa.
Zostałem sam więc miałem czas na spanie i planowanie taktyki na noc. Oczywiście nie omieszkałem się pobawić i, co najważniejsze, powalczyłem ze swoją prawą tylną łapą - no mówię Wam, ona zaraziła się od ogona i żyje własnym życiem!

Pan wrócił, poszliśmy na spacer. Potem łobuzowałem, znaczy chciałem polizać, a mi się ugryzło delikatnie i wylądowałem w kagańcu - zupełnie nie rozumie dlaczego, przecież to nie było specjalnie.

czwartek, 30 stycznia 2014

Święta bo prezenty

Ostatnie noce są bardzo wesołe. Mogę sobie spać, gdzie mi się żywnie podoba, oprócz sypialni. W nocy bojowałem z Panem o możliwość wejścia do sypialni. Tę walkę przegrałem, ale przed nami jeszcze długa wojna.

Dzień zaczął się jak zwykle w tygodniu i koniec końców południe i kilka kolejnych godzin spędziłem sam w zamknięciu. Oczywiście to wszystko przespałem, więc nawet nie wiedziałem kiedy wrócił Pan i przeszliśmy się na spacerek. Bardzo owocny i długi spacerek. Szliśmy co najmniej kilkadziesiąt kilometrów. Szło to wyjątkowo powolnie, co chwila zerkałem za siebie by przekonać się czy jeszcze widać domek. Poza tym było pełno nowych zapachów, a ja wszystko musiałem obwąchać i sprawdzić języko-zębowo.
 zaraz zaraz, czy ja tu kiedyś nie byłem

środa, 29 stycznia 2014

Prosię

Poranek zaczął się niezbyt fortunnie. Zrobiłem potajemnie siusiu, bo już nie mogłem wytrzymać ale naprawdę się starałem i zrobiłem to w bardzo ustronnym miejscu. Niestety znalazł to Pan, zaraz po wstaniu, gdy się ubierał. Okazało się, że tak skrzętnie wybrane miejsce na uboczu już takie fajne nie było. Zsiusiałem się koło samego łóżka Państwa, w miejscu które trzeba pokonać aby wyjść z sypialni. Nie wiem na jakiej podstawie wcześniej wybrałem to "tajne miejsce". Pozostaje mi tylko zwalić winę na moje niewyspanie. No trudno, Pan stanowczo zaprotestował przeciw takiemu zachowaniu, posprzątał i poszliśmy na poranny spacer. Byłem przybity porannym zdarzeniem, ale naprawdę nie mogłem wytrzymać!

Kolejne spacerki z Panem były naprawdę fajne. Obeszliśmy okolice, poznałem kilka nowych piesków. Jeden był taki młodziutki jak ja, ale był znacznie większy niż ja i taki agresywny. Mimo wszystko udało mi się z nim chwilkę pobawić. W domku chwilkę bawiłem się z Panem, przez co moje ząbki nad którymi do końca nie panuję wylądowałem w kagańcu. 

wtorek, 28 stycznia 2014

Furia

O ile dzień, jak każdy wtorek, mijał w samotności, bo Oni wyszli niby do pracy i na uczenie, to dalej już nie było tak różowo. No ale po kolei. Całą noc spędziłem na swoim posłaniu, które jest zlokalizowane w salonie.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Ciężkie życie bassecika

Czasami już naprawdę nie wiem, co mam począć. Czego bym nie robił, Oni są niezadowoleni. Ile można wytrzymać? A ja się naprawdę staram. Przychodzę do Pani, i bardzo grzecznie wylizuję jej rączki. No dobra, czasem omsknie mi się kiełek i troszkę mogę Ją dziabnąć. Ale poważnie - odrobinkę. A tu się zaraz zaczyna - odpycha mnie, robi obrażoną minę, woła fe, pokazuje to ustrojstwo - kaganiec. Czasem, gdy ma pod ręką, bierze taką zabawkę, co niby powinna mi czyścić ząbki, ale - tak sobie myślę, ma służyć jakimś torturom bassecika. Poważnie. Nic w tym przyjemnego. Ale grzecznie zaczynam ją gryźć, w końcu to ma być niby jakaś kara. Za TAKIE niewielkie dziabnięcie. Nawet przecież krewka nie poleciała, nawet śladu nie ma... nie wiem o co tyle hałasu. Codziennie więc daję im do zrozumienia, że jak nie chcą, bym ich lizał po rączkach, to muszą się ich pozbyć. Po co Nam taka zabawka, której nie wolno dotykać? Głupota!

I jeszcze Im się nie podoba, jak czasem popuszczę. Szczególnie jak zrobię to w pokoju. Jakoś przedpokój i kuchnia ich tak nie boli. Ciągle wołają: TYLKO NIE NA PAAANNNEEEELLLEEE! Nie wiem, co to te paaaaanneeeehdufhjvn, ale chyba coś cennego, skoro tak nawołują. Szkoda tylko, że basseciki mają wyśmienitą, ale krótką pamięć. Nigdy nie wiem, gdzie te paaanehdfjhfnxmcn się znajdowały. Kuchnia? Przedpokój? Dla bezpieczeństwa idę pod to zielone udekorowane drzewko, opróżniam pęcherz i... zaś słyszę ten sam tekst. No tak - to w pokoju miałem nie siusiać.

co to są te panele?

niedziela, 26 stycznia 2014

Szybki jak Furiat

Dzisiejszy dzień zaczął się jak każdy z ostatnich jakie przeżyłem, tylko wcześniej. Obudziłem się skoro świt, w sumie było jeszcze ciemno. Pan mi wyraźnie dał do zrozumienia, że 5.20 to zdecydowana przesada, a ja nie chcąc go kłopotać zrobiłem siusiu w domku. Ech, mimo wszystko i tak poszliśmy - zupełnie bez sensu, ale nie chciałem się kłócić! Potem poszliśmy spać. W ogóle całą noc spędziłem na podusi pod stołem. Po spacerku przeniosłem się na swoją wycieraczkę.

sobota, 25 stycznia 2014

Super Ja

Dzisiejsza sobota była bardzo aktywna. Najpierw, pomimo siarczystego mrozu, udałem się na spacerek. Zrobiłem to co musiałem i od razu do domku. W moich uszkach wyczułem, że było koło -150000 st C. No mogłem się pomylić o kilka zer bo uszka jeszcze nieskalibrowane - ale przecież jedno czy dwa zera nie robią różnicy. Po powrocie to oczywiście sprint do miski. Potem położyłem się na swoje nocne legowisko, czyli wycieraczkę z kocykiem. Obserwowałem Państwa czy przypadkiem nic im się nie dzieje. No cóż, okazało się, że pomimo soboty Pani szła do pracy. Pożegnałem ją bardzo wylewnie i poszedłem spać. Zresztą Pan zrobił dokładnie to samo, tylko nie na wycieraczce, a na mojej kanapie. Po pobudce wzięliśmy się za sprzątanie. Odkurzyliśmy i wytarliśmy kurze. Dodatkowo Pan postanowił przewietrzyć mieszkanie. Pootwierał okna i uchyli drzwi wejściowe i zabrał się za zmywanie. Ja w tym czasie bawiłem się swoimi zabawkami, a to świnką, a to czapka. Nawet wybiegłem na klatkę pomóc sąsiadce z góry. Była tym faktem zaskoczona, zresztą tak jak i Pan, który pojawił się znikąd.

Pan zaczął się ubierać, więc ja byłem pewien, że czekają mnie samotne godziny w samotni. Na szczęście się myliłem. Pewnie przekonało go moje smutne spojrzenie.

piątek, 24 stycznia 2014

Ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz jedzenie

Jeśli ostatnimi czasy nie wyszczubialiście noska z domku, a nawet nie wyglądaliście przez okno, to chcę Wam powiedzieć - jest zima. Śniegu jak na lekarstwo, ale za to mrozik, aż się pupci nie chce wietrzyć.
oto dowód - śnieg, lód i jak widać na zdjęciu zimno, aż mi uszy oklapły!

czwartek, 23 stycznia 2014

Z pustego się nie najem

Dziś z rana kolejny raz spotkałem tego małego ujadacza pod klatką. Mało, że hałasuje, to jeszcze nie chce się bawić, bo jak tylko się do niego zbliżam to ucieka. Ech, co to za pies? Żaden przyjaciel z niego nie będzie, a w dodatku przeszkadza mi w robieniu tego i owego. W ogóle muszę Wam powiedzieć, że lektura książek i Internetu wprawiła mnie w wielkie zakłopotanie. Okazuje się, że pieski załatwiają swoje potrzeby na dworze, tak więc całe moje dotychczasowe życie byłem w błędzie. No cóż, taki dystyngowany piesio jak ja potrafi się przyznać, do błędu i obiecuje przestać kupkować i siuśkać w domu. Staram się im dawać wyraźne znaki, że już czas na moją dżentelmeńską kupkę.

W ogóle muszę się Wam pochwalić, że ostatnia noc była zdecydowanie inna niż pozostałe. Było już ciemno i kładłem się do spania po ostatnim spacerku, a Oni nie zamknęli kojca. Pewnie zapomnieli, a ja leciałem im o tym przypomnieć, jednak nie zareagowali, więc pobawiłem się swoją świnką i w końcu poszedłem spać. To była bardzo dziwna noc, byłem zupełnie zagubiony, ale przynajmniej się porządnie wyspałem. Obudziłem się rano, gdy Pan sprawdzał czy furiatowałem po domku. Rozczarował się, gdyż ja spokojnie i grzecznie spałem. Od razu poleciałem odwiedzić śpiącą Panią, a zaraz potem poszliśmy z Panem na spacer.

Koniec końców poranek był miły i to bardzo, no może poza stanowczym nie, na mój pomysł podjadania kanapek z talerza. Niestety Pan ubrał się, zamknął mnie w kojcu i podrzucił wędzony szpon orła. Znowu się nabrałem i moja uwaga została odwrócona. Zostałem sam. Na szczęście się nie nudziłem, bo jadłem, gryzłem i bawiłem się wszystkim co miałem w kojcu. Również spałem na wszystkim co miałem w kojcu.

Wrócił Pan i od razu na spacerek, tam czekała na mnie Pani i mały ujadacz. Ech, posacerowaliśmy.

środa, 22 stycznia 2014

Tropiciel

Po pierwsze nadeszła pora na rozwiązanie KONKURSU. Prawidłowa odpowiedz to:
w dniu 16.01.2014 Wasz Furiat ważył 11 kilogramów i 400 gramów
Z nieznanych mi powodów nikt nie udzielił takiej odpowiedzi, ale najbliżej prawdy była:
która 17 stycznia 2014 10:17 napisała
"Hmmmm żeby się nie obraził 11 kg"

Oczywiście gratuluje zwyciężczyni i proszę o kontakt z moimi ludźmi celem podania adresu do wysyłki (borowski.artur@gmail.com).


Na szczęście to nie jedyna zagadka, którą dziś musiałem rozwiązać. Najpierw na spacerku porannym z Panem, poszliśmy daleko, na łączkę. Po drodze spotkałem kilka piesków. Na samej łące byłem tylko kilka minut, bo resztę czasu zwiedzałem okoliczne ścieżki i zakątki. 

wtorek, 21 stycznia 2014

To nie cukier

Wtorek, a więc znowu cały dzień sam. Tylko tym razem zaraz po porannym spacerku poszedłem spać i już się obudziłem zupełnie sam. Na szczęście Pan wrócił dość szybko, a ja w między czasie zdążyłem się pobawić, pogryźć to i owo, a na sam koniec się zsiusiać. Ale najwięcej czasu spędziłem na spaniu. Obudził mnie znajomy dźwięk otwieranych drzwi i od razu wylecieliśmy na spacer. Pochodziłem trochę w gęstym i rzęsistym deszczu. O jak było mi smutno i zimno, ale na szczęście był przy mnie Pan - tak się cieszyłem.

W domku zjadłem to i owo i wróciła Pani. Pan otworzył mi drzwi i mogłem Ją przywitać na schodach. Tak bardzo się z tego powodu cieszyłem, że już jest i zaraz dostane jedzonko. Drugie jedzonko, no przecież mi się należy, byłem taki grzeczny.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Furiat, Furiat żarłok

Jak to w poniedziałek, zostałem całkowicie sam, przez wszystkich opuszczony, odizolowany, zapomniany przez świat, porzucony. Przez to wszystko musiałem się przespać. W między czasie pobawiłem się swoim pieskiem, piłką, sznurem, paskiem oraz podjadłem co nieco przegryzki w postaci kijka i uszek. No i jakoś dzionek mi zleciał, aż w końcu się pojawiła Ona, a chwilę później On. A więc od razu zjadłem i  poleciałem na spacer, po drodze w domku z radości zostawiając malutkie kałuże, ale kto by tam liczył. 
Po powrocie były chwilki relaksu. Ponieważ jestem bardzo grzecznym pieskiem, to razem z Panią miałem okazję i możliwość poleżeć na kanapie.


niedziela, 19 stycznia 2014

Wybory

Skoro jest niedziela to znaczy, że w domu mamy dzień lenia. Byłem przekonany, że w spokoju będę mógł pooglądać oferty wakacji i coś wybrać, a tym czasem, z samego rana razem z Panem, wybrałem się do sklepu. Szybka droga autkiem i już na miejscu. Kupiliśmy klucz, aby dokończyć to, co wczoraj robiliśmy. Od razu wiedziałem, że jest za mały, co potwierdziło się w domku. Postanowiłem, że wygryzę to i owo aby pasowało, ale okazał się za twardy, więc Pan użył wiertarki. Pomogło i skończyliśmy. Tak więc spokojnie mogłem się przespać.

sobota, 18 stycznia 2014

Ekspert

Hm, ostatnimi czasy jestem lekko markotny, wszystko mi przeszkadza, a ponadto ciągle piszczę i się denerwuje. To pewnie przez ten ostatni zastrzyk. Założę się, że wstrzyknęli mi tam jakiś wirus markotnikus. 

piątek, 17 stycznia 2014

Kto by tam przykładał wagę !

Ogłaszając konkurs nie spodziewałem się takiej fali krytyki. Jakie gruby, jakie 21 kg! Prawie się popłakałem, ale okazało się, że był to głodek i samotność oraz potrzeby fizjologiczne! Dziś byłem wiele godzin sam, zostawiony przez tych Borowskich. Niby poszli do pracy i na uczelnię, ale to pewnie było związane z ich nikczemnym planem zostawienia mnie na zawsze i po wsze czasy! Pan wychodząc dał mi wędzony szpon orła, przez co nawet nie zauważyłem 30 minut samotności - a to drań, znowu mnie nabrał. Strasznie to wszystko przeżyłem śpiąc przez większą część czasu. Troszkę powyłem, troszkę porozrabiałem i pobałaganiłem w pokoju zadumy.

czwartek, 16 stycznia 2014

Zimowy komar

Na początku chcę Wam wspomnieć, że dzisiejszego dnia dostałem bardzo ostrą i dosadną reprymendę od Pana za próbę zrobienia kupki w domu. W związku z tym się na Niego bardzo pogniewałem i obiecał sobie w głębi serduszka i rozumku, że będę się starał robić kupkę i siusiu tylko na dworze. Niech wie gdzie mam jego sprzątanie podłogi dla moich efektów przemiany materii - kara musi być!
Ale nie to było najgorsze. Dziś byłem na bardzo bardzo długim spacerze, bo szliśmy do weterynarza! Od samego rana tylko słyszałem idziemy do Weta, weterynarz i szczepienie. To ostatnie mi coś w pamięci kiełkowało, ale nie pamiętałem, co to było. Tak więc jak mówiłem droga była długa, pełna wyzwań i trudna.

środa, 15 stycznia 2014

Kto pierwszy ten Furiat

Skoro dziś środa, to nastawiłem się na samotność w swojej samotni. Obudziłem Ich więc skoro świt, już przed 7 zacząłem swoją arię. Pan wyszedł ze mną na spacerek, a po powrocie byłem bardzo zdziwiony, gdyż Pani jeszcze spała, a Pan się położył obok niej. Oczywiście postanowiłem Im potowarzyszyć i razem spędziliśmy długie godziny razem. Po pobudce Oni zjedli i wybraliśmy się razem na spacerek, ale jak się okazało, to nie był zwykły spacerek, bo wsiedliśmy do autka. Jechaliśmy długie godzinki. Zostawiliśmy Panią, która podobno szła do lekarza, tylko że chciałem zauważyć, że zapomniała swojej książeczki szczepień! My razem z Panem pojechaliśmy dalej i czekaliśmy na Chorą w autku. W między czasie krótki i "mokry" spacerek, jeśli wiecie o co mi chodzi. Wielka szkoda, że Pan nie wziął ze sobą aparatu, bo cały dzień byłyby fajne zdjęcia, a tak są tylko trzy.

wtorek, 14 stycznia 2014

Zmokła kura

Kto jak kto -ale ja mam pewne zasady, gryzę wszystko znaczy liżę, zjadam co popadnie i nie lubię deszczu. Początkowo nie rozumiałem dlaczego Pani z rana mówiła - o nie, znowu deszcz. Okazuje się, że deszcze nie jest taki jak sobie wyobrażałem, to nie darmowa kąpiel. To straszne bicze wodne o temperaturze bliskiej zeru bezwzględnemu i przez niego pies cały jest mokry!
Rano oczywiście mnie zostawili bo wtorek. Miałem więc czas na przemyślenie tego i owego, a oto efekty:
  • w całym tygodniu tylko soboty i niedziele są super!
  • robienie kupki i siusiu w domku to nie najlepszy pomysł
  • wędzone szpony kurczaka pozwalają zapomnieć o samotności i smutkach
  • kaganiec to zła rzecz
O reszcie rzeczy Wam mówić nie będę, bo władca świata może być tylko jeden
to ja w trakcie kontemplacji

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Angry day

Nawet nie będę się szczególnie rozpisywał, bo jak sobie wspomnę ten dzień, to coś mi się w brzuszku kręci i... musiałbym wyjść na zewnątrz. A to oznaczałoby konieczność zawołania Ich i przekonania, że to ONI chcą wyjść na dwór. A tego nie chcę. Czemu? Bo jestem obrażony. I to zdecydowanie, bardzo, bardzo, BARDZO obrażony.

Dziś, wyjątkowo, miałem bardzo spokojną noc. Kiedy zasnąłem nagle wszystko w domu ucichło. Obudziłem się przerażony - czyżby chcieli mnie porzucić? Nie mogę na to pozwolić! Ale nie - Pan i Pani siedzieli na kanapie i po cichu czytali (Pan książkę, Pani coś ze świecącego pudełka). Była późna noc, więc zdecydowałem, że jednak wrócę do mojej ulubionej czynności - czyli się zdrzemnę. Gdy się przebudziłem było już rano. Z salonu dobiegły mnie smaczne zapachy i zrozumiałem, że chętnie zjadłbym śniadanko. Niestety, musiałem poczekać, aż Oni spałaszują to, co mieli na swoich talerzach. Ewidentnie się zorientowali, że od karmy wolę ich smakołyki i teraz już mnie nawet nie chcą wpuszczać do pokoju, kiedy jedzą.

niedziela, 12 stycznia 2014

Kurza Łapka

Na froncie bez zmian, można by powiedzieć - oczywiście froncie przyjaźni, miłości i oddania Państwa do mnie. Całą noc spałem w sypialni. Niestety, nie byłem w stanie wytrzymać i zesiusiałałem się na kocyk. Ale za to długo spałem. W sumie Oni zmuszają mnie abym załatwiał się na dworku, wychodząc ze mną co dwie godzinki. Na szczęście czasami nie zdążymy i udaje mi się zrobić co nieco w domku. Dziś na przykład było to cztery razy. W sumie mimowolnie daje im do zrozumienia, że czas siusiu idąc do drzwi, ale jak mnie nie rozumieją to Ich strata, a mój zysk.

Borowscy się na mnie denerwują, że gryzę ich po rękach. Ciągle próbują mi w tym przeszkadzać i zabraniać. Najpierw był pieprz, potem groźby, czy też dawali mi do zrozumienia, że ich to boli. Ja czegoś nie rozumiem - jak miłość może boleć? Przecież ja im pokazuję, jak bardzo ich kocham. Dziś systematycznie stosowali metodę ostrzeżenia i kagańca. Chyba nie chcą abym okazywał im miłość, ech niewdzięcznicy! Gdy oboje są na mnie źli ja oczywiście pozwalam Im przemyśleć swoje zachowanie idąc spać - a niech mają!

sobota, 11 stycznia 2014

Plastyczny spacer

Po wczorajszym miskowym szaleństwie, Pan powiedział, że dzwonili do niego z konferencji lekarskiej i pytali, czy chorobę polegającą na niepohamowanej i ciągłej chęci jedzenia wszystkiego mogą nazwać furiatozja. Osobiście mi to troszkę pochlebia, albo nawet pochlebia z boczusiem. Tak przywitałem poranek i nawet nie byłem na spacerku. Tylko rano przenieśli mnie jak króla z mojego legowiska do sypialni, gdzie jeszcze pospałem jedyne dwie godzinki. O 9 już nie mogli wytrzymać i musiałem Pana wyprowadzić na spacer, a Pani pozwolić zrobić mi jedzonko.

Oczywiście po szybkim spacerku pełnym spraw fizjologicznych wróciłem i wyczyściłem swoją miskę do cna i miałem czas na drzemkę lub na zabawę, oczywiście wybrałem to pierwsze. Jednak była ona krótka, bo dobiegające z kuchni zapachy sprawiły, że zgłodniałem. Jak zwykle liczyłem na poczęstunek ze stołu i się przeliczyłem. No i wróciłem do kontynuowania swojej drzemki. Gdy spałem w najlepsze po jakiś 3 czy 545635 godzinach nagle usłyszałem, że musimy się zbierać. Liczyłem na przejażdżkę autem, a tu guzik z pętelką - wszystko na łapkach.

piątek, 10 stycznia 2014

Samotnia

Moje nocne nadawanie przestaje podobać się Borowskim, chyba muszę zmienić taktykę. Po dzisiejszych przemyśleniach w mojej samotni, uważam, że chyba powinienem nadawać głośniej, a może bardziej intensywnie?
Przez ostatnie dni jestem trochę niewyraźny przez to niewyspanie

czwartek, 9 stycznia 2014

Budzik

Ostatnio zauważyłem, że kiedy sporo pośpię za dnia, to w nocy, w nagrodę, Pan zabiera mnie na spacerek. Lubię te nocne wyprawy - jest cicho, spokojnie, po pobliskiej drodze nie jeżdżą samochody, a na trawniku nie ma nikogo, więc spokojnie mogę załatwić swoje potrzeby fizjologiczne - tak, muszę się Wam przyznać, to się staje dla mnie coraz bardziej naturalne - kupka i siku - na dworze. Nie powiem, nie zawsze udaje mi się wytrzymać, aż Pan się zorientuje, że już czas wyjść. Więc popuszczam, bo ile można czekać? A potem zostaję wyniesiony na balkon. Nie czuję, żeby to było uczciwe podejście - w końcu to nie moja wina, prawda? Ale Oni jakoś nie potrafią tego zrozumieć. Ale wracając do tematu, od którego przez przypadek udało mi się zboczyć - wychodzenie na dwór w nocy jest super. Kiedy tylko uda mi się coś "zdziałać", Pan zaraz wyjmuje takie nieduże, świecące coś i przygląda się dokładnie produktowi końcowemu. Nie wiem jaką przyjemność w tym ma, bo nie ukrywajmy, odrobinę od tego zajeżdża, ale cóż... nie będę mu bronił. Jak lubi - niech ogląda i wącha. Niech zna łaskę Pana.

Niestety na nocnej pobudce się nie kończy. Fajne są również poranne spacerki. Ale nie takie, które odbywają się wówczas, gdy Pan i Pani wstanie. O nie, co to, to nie. Fajne są takie, gdy dopiero świta i to ja wyciągam Pana na dwór. Takim deeeeelikatnym pojękiwaniem. Przetestowałem już kilka tonacji i wiem, że takie delikatne, ale jednostajne i wytrwałe wołanie powoduje, że Pan wstaje i się ubiera. Po chwili w mojej samotni pojawia się Pani, która wyciąga mnie z kojca (wcale nie próbuję sam się z niego wydostać, jeśli ktoś Wam tak powiedział, to próbował Was oszukać!!!) i przekazuje Panu. Już po chwili spacerujemy pod blokiem i ponownie - nikt, absolutnie nikt nam nie przeszkadza!

środa, 8 stycznia 2014

Najdłuższa mila

Kolejny dzień tłumaczę Borowskim, że załatwianie się na dworze wcale nie jest takie fajne. Ech, dziś udało mi się jedynie zrobi 3 kałuże w domu, reszta niestety na świeżym powietrzu. Oby jutro było lepiej. Pracowaliśmy dziś z Panem nad sprzątaniem domku.

Ciągle wskazywałem mu miejsca wymagające poprawek. Tu jest pyłek, a tu nie umyłeś podłogi. No co on by zrobił, gdyby nie ja? Kiedy ciężka praca została wykonana ja pogrążyłem się w błogim śnie. Zaraz po pobudce postanowiłem się pobawić na świeżo wysprzątanej podłodze.

wtorek, 7 stycznia 2014

Zagadka

Zgadnijcie co dziś jadłem ?
Kto powiedział, biały półtłusty serek ten miał racje

Moi Państwo dziś chcieli mnie porzucić, zostawić w domku, ale się nie dałem i musieli mnie odwieźć do Freda. Oczywiście na wstępie sprawdziłem jego i kota miski, a że były puste, to wszamałem jakieś jedzenie dla kur... chyba się pomylili bo miało być dla króla, a więc dla mnie. Tam chodziłem na spacerki (zupełnie bezowocnym) nawet podgryzłem Panią Spaniel. Zrobiłem to i owo w domku - co prawda nie u siebie, ale też może być.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Zimowy spacer

Dzisiaj Państwo dali mi jedynie trzy malutkie posiłki, czyżby to znaczyło, że chcą mnie zagłodzić? Czy ja umrę na śmierć z głodu? Na szczęście mam jeszcze swoje własne źródła jedzenia, o których Oni nie wiedzą. Chodzi mi o wędzone uszka i smaczny patyk. Tak więc poranek upłyną mi na delektowaniu się uszkiem.

niedziela, 5 stycznia 2014

Czy ja jestem Maklerem?

Już jestem 29 dni z Borowskimi i chyba z tej okazji zdarzyło się kilka niespodzianek. Po pierwsze po powrocie z porannego spaceru, przygotowano mi posłanie w sypialni. Tak więc mogłem sobie jeszcze pospać przy moich Opiekunach. Było fajnie, głaskali mnie na zmianę. Oczywiście nie pospałem za długo i Pani musiała się ze mną męczyć, gdyż Pan w najlepsze spał.
Ponadto dziś Pani się do mnie bardzo tuliła, zupełnie jakby coś ode mnie chciała. Mam jej dać autograf czy jak? Ech może to dla tego,że mnie bardzo lubi :)

sobota, 4 stycznia 2014

Gryzipiórek

Dziś znowu był ciężki dzień, przynajmniej tak uważają Oni. Już mieli mi dać szlaban na komputer, ale wybłagałem ich o jedną chwilkę, więc mogę napisać Wam co się dziś działo.

Po pierwsze, coraz częściej zdarza mi się robić zupełnie niechcący kupkę i siusiu na dworze. Daję im wyraźnie do zrozumienia, żeby przyszykowali mi właściwe miejsce w domku, a Oni mnie wyprowadzają na dwór, gdzie dostaję nagrody. Zupełnie inaczej jest, gdy akcja zawiedzie lub na dworku nie zdążę zrobić tego, co muszę i dokończę w domku. Wtedy zamiast nagrody dostaję ostrą reprymendę i ląduję w łazience, bez światła, żywności i zapasu lekarstw oraz, co najważniejsze, bez przekąsek - po prostu barbarzyństwo.

W sumie nie ma co się użalać nad swoim ciężkim losem. Dziś byłem  na dworku i znalazłem pyszniutki patyczek, troszkę z nim pobiegałem i troszkę go podjadłem.
oczywiście na spacerku Pan miał tylko brytfankę i to nią zrobił zdjęcie.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozlane mleko

Ech żeby tylko wszyscy wiedzieli jakim dobrym pieskiem jestem. Nigdy nie chce brudzić w swoim pokoiku, zawsze zmywam po sobie naczynia, pomagam w sprzątaniu całego mieszkania i co najważniejsze  -wyprowadzam Pana i Panią na spacery, mało tego czasami pomagam Pani w pracy i w gotowaniu - no po prostu jestem bassecik aniołek.

czwartek, 2 stycznia 2014

Smaczne uszka

Dzisiejszy dzień do wieczorka zapowiadał się jak każdy inny. Moi Państwo znowu dziś byli ze mną cały dzień. Poranny spacerek zakończył się siusianiem i kupką. W domku oczywiście dojadłem co nieco na śniadanko i dokończyłem swoje sprawy ze spaceru. Trochę rozrabiałem, przynajmniej w mojej opinii niewiele. Na spacerku w okolicy południa poznałem zwariowanego pieska. Ciągle skakał i latał wokół mnie, co było bardzo fajne, do czasu, gdy podczas jednej ze swoich ewolucji nie powywracał mnie - od tej chwili się na niego obraziłem i chciałem jak najszybciej iść do domku. Gramoliłem się po schodach, gdy ten pies śmignął przede mną. Gdy byłem u siebie on już tam na mnie czekał. Pan mnie zostawił i sprowadził go na dół -zamykając mu dostęp do mnie. Ja zdezorientowany wdrapałem się na ostatnie piętro. Ledwo tam wlazłem, a Pan był już przy mnie. Uff, tym razem on mnie uratował! 

środa, 1 stycznia 2014

Drogowy nowy rok

Ponieważ wczoraj były tylko życzenia, to dziś postanowiłem się z Wami podzieli tym, co się działo i wczoraj i dzisiaj.

Obudziłem się jak zwykle za wcześnie, tak przynajmniej mówią moi Państwo. Wylecieliśmy na dwór z moim Panem, w końcu chciał sobie rozprostować kości, a ja przy okazji zrobiłem siku, przecież po różnicy chodzić nie będę. Po powrocie ja od razu strzeliłem kupkę, a Pan się chyba źle poczuł i położył się spać. Kurcze mam nadzieję, że to nie z mojej winy. Muszę przeprowadzić więcej eksperymentów. W każdym razie skupiłem się na przeszkadzaniu Pani, która krzątała się po kuchni oraz po pokoju, ciągle zerkając do komputera. Ciągle prosiłem Ją o jedzonko, bo w końcu moja sucha karma jest taka sucha. Niestety nic to nie dało. Zrobiłem sobie malutką drzemkę, aby nie wypaść z wprawy przed kolejnym konkursem spania; Pan ćwiczy to i ja muszę.